Czy to depresja, czy raczej coś innego?
Witam, jestem mężczyzną, wiek 26 lat. Jestem aktywny zawodowo, właściwie większość dnia poświęcam pracy, w której połowa do praca z dokumentami, a druga to nieustanny kontakt z ludźmi. Mam sporo znajomych, z czego kilka osób jest mi bliskich. Mam też dziewczynę, z którą jestem już prawie 3 lata. Mimo to czuję się samotny.
Mam wrażenie, że większość osób utrzymuję znajomość ze mną, bo coś ode mnie chce, do czegoś jestem im potrzebny - dlatego spotkania ze znajomymi, jak już znajdziemy dla siebie czas, nudzą mnie, a czasami wręcz denerwują. W związku również do końca nie jestem szczęśliwy. Jest to kolejny mój związek - kończyłem wcześniejsze, bo po pewnym czasie byłem już zmęczony. Wprawdzie były krótsze - najdłuższy trwał 2,5 roku - jednak czułem, że to nie jest to. I mimo, że zawsze były chwile i momenty, w których było mi naprawdę dobrze, to jednak ogólnie żaden ze związków nie dawał mi szczęścia. Co więcej, ogólnie czuję się zmęczony. Nie mogę się wyspać. Po obudzeniu, obojętnie jak długo bym spał, to i tak dalej jestem zmęczony. Ogólnie nie mam na nic ochoty i niewiele rzeczy sprawia mi prawdziwą satysfakcję. A gdy już poczuję radość to przemija. Nie wiem co mam o tym myśleć, bo taki stan utrzymuje się u mnie od paru lat. Na pewno od czasu studiów. Zdaje mi się, jakbym taki był od zawsze. Niedawno znajoma, która zna mnie od ładnych 10 lat stwierdziła, że każdy postrzega mnie inaczej - w zależności od tego jak długo mnie znają.
Pomimo tego jak się czuję, inni ludzie postrzegają mnie najczęściej jako osobę spokojną, ale wesołą, optymistyczną; pomocną i zawsze uczynną. Ci, którzy mnie znają trochę "lepiej" mówią o tym, że jestem trochę "szalony" - w pozytywnym znaczeniu; że potrafię być duszą towarzystwa i ożywić imprezę swoim humorem. A ja, co tu dużo mówić, czuję się niespełniony, nieszczęśliwy, bez ambicji i bez energii. I chyba powoli wycofuję się z życia towarzyskiego...