Boję się swojej chorobliwej zazdrości, braku radości z życia...
Mam 20 lat. Od 17 roku życia myślę, że mam objawy depresji. Kiedyś myślałam, że to po prostu nuda i dlatego nic mi się chce, ale wraz z upływem czasu, cały czas brakuje mi chęci do życia.
Półtora roku temu zakochałam się. Pierwszą miłość przeżyłam w gimnazjum, była nieodwzajemniona, nieszczęśliwa. Długo przeżywałam. W końcu poznałam mojego wymodlonego chłopaka, który jest dla mnie tak dobry, jak nikt inny na świecie. Jesteśmy razem 15 miesięcy, a On po 9 miesiącach oświadczył się. Ślub planujemy za ok. 2 lata. Mam też kochaną przyjaciółkę, która zawsze jest przy mnie, gdy jest mi smutno.
Czasami myślę sobie, że po prostu nie chce mi się już żyć i dla własnej wygody chciałabym zniknąć z tego świata. Nawet te szczęśliwe wydarzenia, które dzieją się w moim życiu nie dają mi maksymalnej radości, jaką powinny. Mój chłopak twierdzi, że z niczego się nie cieszę i nie doceniam niektórych rzeczy. Kocham go bardziej niż chłopaka z mojej pierwszej miłości. Wiem, że mam ogromne szczęście, że jest ze mną.
Często kłócimy się z powodu mojej zazdrości. Wystarczy, że powie, że poznał w szkole dziewczynę-mężatkę i z nią rozmawiał lub z koleżankami z pracy. Ja od razu doszukuję się zdrad albo tłumaczę mu, że wywołuje we mnie kompleksy, bo wydaje mi się, że nie jestem dla Niego wystarczająco atrakcyjna, skoro ogląda się za innymi dziewczynami.
On tłumaczy mi z kolei, że nie mogę zamknąć go w klatce i że styczność z kobietami jest nieunikniona. Tym bardziej, że pracuje na stacji benzynowej. Boję się swojej chorobliwej zazdrość, braku radości z życia.