Brak wsparcia ze strony rodziny i męża przyczyną stanów lękowych
Witam, wszystko zaczęło się w 2007 roku. Miałam 19 lat, byłam na pierwszym roku studiów, w pociągu poznałam pewnego chłopaka. Zaczęliśmy się spotykać, po miesiącu chciałam z nim zerwać, ale on był uparty, brał mnie na litość i dalej się z nim spotykałam. Po 3 miesiącach znajomości okazało się że jestem w ciąży. Matka z bratem urządzili mi wtedy prawdziwe piekło, na każdym kroku wyzywali mnie od dziwek, suk, szmat. Mój chłopak był wtedy w Iraku, a oni mi wmawiali, że on uciekł, grozili domem samotnej matki, opieką społeczną, brat nawet raz uderzył mnie z pięści w plecy tak mocno, że bolało mnie przez 2 dni, dodatkowo groził, że zabije mi tego ''bachora''. Matka mówiła, że nawet do szpitala nie przyjedzie dziecka zobaczyć. Na żadne wsparcie nie mogłam liczyć, nawet jak wzięłam coś lepszego do jedzenia to byłam wyzywana od najgorszych, zdarzało się że brat zrobił coś do jedzenia częstował całą rodzinę tylko nie mnie. Jak siostra mu powiedziała, że mi też powinien dać to powiedział: nie ta k*** nie ma prawa tu nic ruszać, wolę na śmietnik wyrzucić. Któregoś dnia weszłam do łazienki, żeby się wykąpać, nie zdążyłam się jeszcze rozebrać, a brat zaczął walić w drzwi i krzyczeć: otwieraj jebana k***, ja teraz się będę kąpał, wyp**** szmato teraz masz inną rodzinę, a matka powiedziała tylko: sama sobie winna jesteś.
Nie wytrzymałam, poszłam z domu, tak jak stałam wprowadziłam się do jego matki, którą ledwo znałam. Matka odezwała się dopiero po dwóch tygodniach, jak jej sąsiadka powiedziała prosto w oczy, że mnie wyrzucili z domu, kazała mi wrócić. Poszłam z nadzieją, że może będzie lepiej, ale nie było. Brat o mało się na mnie z pięściami nie rzucił i zwyzywał od najgorszych. Byłam tak zdesperowana, że szukałam nawet miejsca w domu samotnej matki, ale ostatecznie zdecydowałam się zostać z moim chłopakiem, po tym jak matka przyjechała mnie odwiedzić i pierwsze co mi zakomunikowała to, że mi zarezerwowała salę na wesele, choć jej o to nie prosiłam i zaczęła gadać, że to wstyd na kocią łapę żyć. Tak poddałam się i wzięłam ten ślub, a teraz matka, która mojego męża nienawidzi, bo okazał się bardzo nieodpowiedzialny, zwala całą winę na mnie, mówiąc, że sama tego chciałam.
Dodam, że mamy już dwójkę dzieci - 3 lata i 1,5 roku, a małżeństwem jesteśmy prawie 4 lata. Myślę o rozwodzie, ale mnie nie stać, a nawet jakby to mieszkamy w mieszkaniu, które jest mojego ojca, ale mąż jest zameldowany i nie można go wyrzucić. Jestem zdesperowana i bezradna. Dziećmi zajmuje się sama, bo mąż narobił pełno długów i musiał wyjechać do pracy za granicę. Nikt mi nie pomaga, matka stale mnie krytykuje, a to że bałagan w domu, a to że dziećmi źle się zajmuję, a ja naprawdę się staram i wiele osób, nawet obcych, to widzi. Mam już takie stany lękowe, że drzwi od domu stale zamykam na klucz i boję się ludzi. To tyle, proszę o jakąś poradę!