Jak zmobilizować męża do działania?
Proszę o pomoc dla mojego męża i dla mnie. Jestem w małżeństwie 11 lat. Mieszkamy z dwójką dzieci u teściowej w jednym pokoju. Nie mamy bieżącej ciepłej wody, tylko zimną. Żeby się umyć czy pozmywać naczynia trzeba najpierw nagrzać wody na piecu, na którym też gotujemy obiad. Jestem do tego przyzwyczajona, ale tylko dlatego, że ciągle miałam nadzieję na wyremontowanie nowego domu, który stoi obok. Dom wybudowała teściowa, podarowała go mężowi, który nie może go dokończyć. Zauważyłam, że kompletnie nie mogę dogadać się w tej sprawie z mężem już wiele lat. Przez te 11 lat wymieniliśmy okna. Mamy pieniądze, tzn. moja wypłata idzie na życie codzienne, a jego jest odkładana. Problemem jest mój mąż, który większość rzeczy w domu chce zrobić sam. Niestety nie ma na to czasu, bo będąc jedynakiem pomaga też swojej mamie w prowadzeniu gospodarstwa przydomowego, no i pracuje w zawodzie. Wszystko chce zrobić sam, mi nie pozwala nawet kosić trawy. Musze dodać, że faktycznie robi wszystko dokładnie, niestety powoli. Ma przekonanie, że tak jak on, to nikt nie zrobi, że nie ma dobrego fachowca. Kiedyś, 5 lat temu, kiedy ostatnio był u nas fachowiec, denerwował się tak, że aż sie cały trząsł.
Mąż w szkole był bardzo dobrym uczniem, co z tego jak nie umiał, (czy nie chciał, czy ciągle miał na to czas,) pracy magisterskiej. Będąc dzieckiem cały czas miał chyba przekonanie jaki to nie jest zdolny, tak go traktowała też najbliższa rodzina. Z drugiej zaś strony, nie miał za dużo kolegów, bo szybko się obraża, pali mosty za sobą, szybko rezygnuje. Ma dobry kontakt z mamą, która go wychowywała sama, do tego stopnia, że zwierza jej się z naprawdę niepotrzebnych faktów. Ale są też momenty, że matka krzyczy na niego, prawie że się przezywają i potem jest ok. 2 tyg. ciszy między nimi. Wtedy mi zaczyna się zwierzać. Może i ja też ponoszę winę za taki stan, nie chciałam go oddzielać od matki, bo i tak nie mieliśmy gdzie mieszkać, a wydawało się, że mamy tylko zrobić wykończeniówkę domu i wyprowadzić się do niego. Ale trwa to latami. To co inni robią w rok, my robimy 10 lat. Jest maj, robię projekty łazienki i kuchni.Mąż nie chce rozmawiać na temat domu. Podpytuję o fachowców, o materiały, on twierdzi, że nie będzie robił na zimę łazienki, bo popękają mu płytki. A jest maj, moglibyśmy się tam wprowadzić na zimę, tym bardziej, że mamy pieniądze.
Sama nie wiem, co mam robić. Wiem, że troszkę ludzie się z nas podśmiewają, widząc duży murowany dom, który stoi pusty. Nie mam już siły, zaczynam często popłakiwać, nie chce mi się nigdzie wychodzić, nie zapraszam koleżanek, bo wstydzę się tego miejsca, w którym mieszkam. Mąż też się wstydzi, no i już nasz syn również, ma jednego kolegę, którego zaprasza do nas. Nie wiem, jak mam z mężem rozmawiać. Chciałabym go jakoś przekonać, że są dobrzy fachowcy, że nie musi być wszystko tak dobrze "wycyckane", ale nie chce nawet mnie wysłuchać, wybucha wtedy i jest po rozmowie. Myślę już o odejściu, bo mam dość życia z człowiekiem, któremu się nie śpieszy, który ma na wszystko czas.