Dlaczego mam takie problemy z matką?
Odkąd poszłam do gimnazjum stosunek mojej mamy do mnie diametralnie się zmienił. Nie dość że w wieku dziecięcym, mając tak 6-8 lat przeżyłyśmy dużo złych chwil, ponieważ mój ojciec pił i bił ją. Na moich oczach zrobił jej krzywdę. Jako dziecko zeznawałam jako świadek przeciwko mojemu ojcu, którego się bałam, ponieważ widziałam do czego jest zdolny. Teraz mam prawie 18 lat i pamiętam każdy szczegół w przeciwieństwie do mojej 3 lata młodszej siostry, która miała szczęście nie widzieć tego co ja. Mój ojciec, którego po tym wszystkim nawet nie chce tak nazywać, poszedł siedzieć. Na szczęście po tym wszystkim kontakt nam się urwał. Po kilku latach mama poznała mojego obecnego ojczyma. I po około 2 latach urodził się mój brat. W gimnazjum choć nigdy nie miałam paska, dobrze się uczyłam, trafiłam do słabej klasy, w której uczniowie mieli sprawy sądowe o pobicie, wielu ich nie zdawało do kolejnej klasy, wagarowali, a jedna koleżanka w 2 klasie zaszła w ciąże. Oczywiście nie byłam święta zdarzało mi się palić (niestety nałóg ten istnieje po dzień dzisiejszy), raz... może dwa razy się upiłam porządnie, ale nigdy nie było ze mną problemów w szkole. Zachowanie miałam bardzo dobre. Gdy matka złapała mnie z papierosami zrobiła mi awantura i zabroniła wychodzić z domu. Tak było kilka razy (ale to akurat rozumiem). Jako jedna z dwóch osób dostałam się do Liceum, reszta mojej klasy, a może to co z niej zostało poszło do zawodówek, chociaż można powiedzieć że tam sobie nawet nie radzą. Pierwszy rok był bardzo stresujący pierwszy raz w życiu zagrożenia, przy czym w mojej nauce do gimnazjum raz miałam 3 na semestr. Jestem osobą dość nerwową, dlatego ten pierwszy rok był dla mnie ciężki. Zupełnie inny styl nauczania... ogólnie wszystko inaczej. Dostałam się do klasy jednej z dwóch w tej szkole do których było się najtrudniej dostać. Moje koleżanki jeździły na imprezy, różne 18-nastki, ja oczywiście nie mogłam. Nie pozwalała mi matka. Raz pojechałam, pozwoliła mi to byłam taka szczęśliwa. To było w 1 klasie LO. W wakacje miałam ciężko. Miałam dobrego kolegę-sąsiada, który wpadał do mnie. Moja matka i ojczym oboje palili papierosy. On był wtedy w moim obecnym wieku, szedł do klasy maturalnej moja matka częstowała go papierosami. Wiedziała, że pali ale nie był pełnoletni. Później w te same wakacje znalazła u mnie papierosy. Dostałam szlaban, ale nie taki zwykły tylko, gdy wychodziła z domu odłączała mi internet, prąd w domu żebym nie miała żadnej rozrywki, zabrała mi telefon komórkowy i zamykała mnie na klucz. Tak żebym nie mogła wyjść. Czułam się więziona. Płakałam strasznie, a to wszystko po niej spływało. Jestem jej najstarszym dzieckiem. Dzieckiem 'wpadką', ponieważ urodziła mnie mając 18 lat. Była w moim obecnym wieku, gdy rzuciła szkołę. Też nie miała fajnie z rodzicami. Mój dziadek był okropny dla niej. Kazał jej wracać do domu o 20 jak była pełnoletnia. Z imprezy jakiejkolwiek o ile już ją puścił musiała być 22-24 w domu. Dziwi mnie czemu jest taka w stosunku do mnie? Skoro sama miała ciężko gdy była w moim wieku, wie jakie to uczucie i jeszcze mi wciąż dopieka. Pretensje ma o wszystko. O to, że gdy wychodzi w sobotę na zakupy mówi, żebym nie sprzątała, że zrobimy to razem gdy wróci, ale jak jest z powrotem to drze się na mnie, że nic nie zrobiłam, że jestem p*** leniem. Sprzątam cały czas. Odkurzam i myje naczynia codziennie. Wyrzucam śmieci, ścielę łóżka, wycieram kurze, a ona wciąż na mnie narzeka. Znalazłam sobie pracę na wakacje, żeby mieć więcej pieniędzy, żeby nie być uzależnioną od niej, to każe mi kupować takie rzeczy, które ona jako matka powinna mi zapewnić. Wciąż powtarza mi że jak mi się coś nie podoba to won z domu. Że to jest jej dom i jej zasady, że nie ważne czy będę mieć 15,18 czy 28 lat i tak będę robiła jak one zechce dopóki tu mieszkam. Dlatego czekam, naprawdę czekam aż ukończę pełnoletność, zdam maturę i ucieknę od niej. Od jej szantaży, że będę siedzieć w domu jak ona mi rozkaże. Nie wytrzymuje i czasem czuje jakbym wariowała. Cięgle przez nią płacze. Czuje się nieszczęśliwa. Pomimo tego, że mój chłopak ciągle stara się, abym taka nie była. Dlatego właśnie zjadam obiad i wychodzę z domu na cały dzień by mieć spokój od niej od jej krzyków i bezsensownych pretensji. Bo nie długo dostane szlaban dlatego, że nie zamknęłam drzwi od łazienki. Z ojczymem nie mam żadnych złych relacji, ani zatargów, on od poniedziałki do soboty, haruje i nie ma go w domu, ale za to kiedy już jest widzę że matka udaję władcę i wychodzi z siebie żeby pokazać jak nade mną panuję... wybaczcie że się tak rozpisałam, ale naprawdę nie daję już rady. Ignorowanie nic nie daje...