Cały czas wydaje mi się, że ludzie mnie obgadują
To zaczęło się kilka lat temu i występowało sporadycznie, ale z czasem sukcesywnie postepowalo. Jestem po 40. Wcześniej miałam zdiagnozowaną borderline. Na ulicy itp. coraz częściej (to ustępuje i wraca) mam wrażenie, że ludzie mnie obgadują i naśmiewają się ze mnie, słyszę albo szepty, albo urywki zdań zaczynających się w stylu: "ona coś tam złego zrobila", "to ona, o idzie znowu ta..." - dopowiadam je sobie.
Raz słyszałam całe zdanie: "Ona jest teraz bardziej psychiczna niż była rok temu". Ostatnio lekarz zdiagnozował u mnie symptomy paranoi, gdy przyszłam bezpośrednio po takim czymś i widział mnie w niesamowitym stresie, przerażoną - widziałam osoby w autobusie, które sięgały po komórki, byłam przekonana (miałam silne wrażenie tego prawdziwości), że rozmawiają o mnie, że wzywają zapewne karetkę pogotowia psychiatrycznego, bo pewnie widać, że jest źle ze mną, albo policję, bo może coś zrobiłam. Byłam zupełnie zdezorientowana i przerażona. Uspokoiła mnie znajoma dłuższą rozmową więc zanim dostałam się do lekarza byłam już o wiele spokojniejsza.
A uświadomiłam sobie, że to nie może być prawdą, to co widzę - że dzwonią wszyscy od dłuższego czasu (jazda zajęła mi ok. 3 godzin, bo mieszkam daleko), bo by już ktoś po mnie przyjechał przez ten czas i wtedy zrozumiałam, że muszę szybko do lekarza. No i znajoma tam była. No ale lekarz ogólny nic nie powiedział, tylko, że to symptomy paranoi i że to już obserwują od dluższego czasu, znaczy mają zanotowane, a ja nic nie wiedziałam, nie mówili mi nic. Nie mam diagnozy.
Od 4 lat nie idę na żadne antydepresyjne do tej pory, bo stan się pogarsza. Miewam także delikatne omamy, raczej pseudohalucynacje. Miałam wykluczone choroby neurologiczne niedawno, z CT i EEG. Ostatnio mój natlok myslowy przybrał postać bardzo ostrą - nie wiedziałam co było w mojej głowie, co było snem (bo przysypiałam co chwila), a co zdarzyło się naprawdę. Myśli, które słyszałam głosno były jakby z oddali, zza gór albo z głośnika radiowego - zmianiały się tak szybko, że nie wiedziałm nawet wtedy o czym w ogóle mowa.
Były to nawet jakieś sytuacje wyobrażalne. Powiedziałabym, bo pamiętam, że się musiałam użerać z tymi myślami, bronić przed osądami i krytyką - tylko tyle wiem, bo te emocje pamiętam. To bylo tak, jakby mnie jakaś psychoza ogarnęła, to nastąpiło po słyszeniu głosów w autobusie i trwało przez trzy dni, na szczęście z przerwami, po czym jakaś myśl zaczęła planować moje samobójstwo, jakby się podszywała pode mnie, bo ja takiego zamiaru wcale nie miałam.
Powiedziałam tej myśli w myśli, że ja się śmierci boję strasznie itd. i w końcu potem odeszła... Przecież to nie mogła być moja myśl, ale nakierowana jakoś, żeby się podszyć pode mnie. No ale lekarz psychiatra też nic mi nie wyjaśnił oststnio, tylko stwierdził, że musi raz jeszcze, osobiście, zobaczyć moje wyniki CT i EEG. Czułam się fatalnie przez 3 tygodnie, teraz jest lepiej i mogę myśleć, więc piszę i proszę o pomoc, bo się czuję bardzo zagubiona. Co mi jest? Czy to się już głosy może zaczęły? Dodam, że reaguję na takie sprawy jedynie tłumiąc w środku mój strach - jestem rozgoryczona, smutna i przerażona, czuję się zesztywniała z nerwów, ale nie daję poznać po sobie, tzn. nie mam jakichś reakcji, żeby był to problem.
Problem jest we mnie i chowam go. I tak wystarczy, ze mam wrażenie, że cały świat wie, że jestem niezdrowa psychicznie. Więc ja chociaż bardzo proszę o wyjaśnienie mi, czy takie głosy, kiedy słychać jakby ktoś radio podgłosił, no i świat się robi ciemniejszy, jeśli pochodzą od ludzi, którzy są widoczni, a nie, że nie ma ludzi i się słyszy głosy, to czy to są takie głosy jak w schizofrenii lub innych chorobach?