Co mam zrobić, by być szczęśliwą i nie zamartwiać się głupstwami?

Witam, Mam 18 lat. Jestem jeszcze młoda, a mimo to czasami brakuje mi sensu w życiu. Mam wspaniałą rodzinę, na którą wiem, że mogę liczyć. Wielu znajomych, o których wiem, że mnie cenią i szanują. Więc teoretycznie powinnam być szczęśliwa. I to prawda, zdarzają się dni, w których kocham życie, kocham wszystko co mam, widzę jaki piękny jest świat i jakie to szczęście móc na nim być. A jednak po tych okresach radości przychodzi ogromny dół. I tak jest na zmianę. A jego przyczyny są różne. Kiedyś było to, że jestem brzydka. Innym razem, że jestem głupia. Ostatnio nawet to, że jestem wredna, że nie potrafię pomóc innym, że jestem złym człowiekiem. Nie wiem jednak dlaczego tak jest. Nie jestem jakąś pięknością, ale na ogół ludzie mnie chwalą, twierdzą, że jestem ładna, zgrabna itp. Moi rodzice i znajomi uważają, że jestem mądrą, inteligentną dziewczyną - chodzi tu zarówno o wiedzę zdobywaną w szkole jak i tą "życiową mądrość". Moi znajomi mogą zawsze na mnie liczyć, staram się ich słuchać, zapytać czy coś się stało gdy są smutni. Dlaczego więc, mimo tego iż gdzieś w środku wiem, że inni mają rację, dostrzegam nawet konkretne przykłady, które by to potwierdzały, zachowuję się jak bym miała niską samoocenę? Dlaczego wystarczy jedna impreza, na której zobaczę ładniejsze dziewczyny od siebie i już uważam, że wyglądam okropnie w porównaniu do nich? Dlaczego czuję, że coś jest ze mną nie tak, gdy widzę jak dziewczyny w moim wieku lub młodsze zachowują się poważnie i dorośle, podczas gdy ja żartuję i wygłupiam się w najlepsze? Owszem, wiem ze moi znajomi lubią mnie za to poczucie humoru, ale wystarczy jedno spojrzenie takiej obcej osoby, a ja już zaczynam się zastanawiać nad sobą, nawet nieświadomie. A najzabawniejsze jest to, że moje koleżanki uważają mnie za osobę pewną siebie, odważną, bezpośrednią. Prawda jest trochę inna. W podstawówce i gimnazjum byłam nieśmiałą dziewczyną. Miałam koleżanki i kolegów, ale można powiedzieć, że trochę izolowałam się od reszty. Dopiero gdy poszłam do liceum stałam się odważniejsza. Zaczęłam mniej się przejmować innymi, wiedziałam, że czasem muszę pokonać swoja nieśmiałość, by coś osiągnąć. Stałam się otwarta i szczera, dzięki czemu, według mnie, szybko zjednuję sobie ludzi. Jednak nie nie do końca pozbyłam się nieśmiałości. Ona dalej jest, tyle że troszkę mniejsza. I to jest cała sprzeczność. Ludzie widzą we mnie cechy, których ja nie dostrzegam lub może po prostu nie chcę dostrzec. Już nie wiem jak mam sobie tłumaczyć moje zachowanie. Najpierw stwierdziłam, że może jakaś monotonia w moim życiu powoduje, iż raz na jakiś czas dopada mnie depresja. Jednak uznałam, że wmawiam sobie chorobę i próbuję się usprawiedliwić. Myślałam, że może chcę być perfekcyjna. Ale ta teoria nie miała by sensu, bo niby skąd by się wzięła? Rodzice nigdy dużo ode mnie nie wymagali, byli zadowoleni z moich ocen. Nigdy nie mówili np., że "nic nie osiągnę", " że sobie nie poradzę". Mimo częstych kłótni z nimi, zrobili by wszystko bym była szczęśliwa. Potem to już uznałam, że ja jestem wszystkiemu winna, że jestem okropną egoistką, która nie widzi problemów innych ludzi i jest zazdrosna o to co oni mają,że musi być tą "naj". Obecnie, gdy pokłócę się z moja mamą to wmawiam sobie, że rzeczywiście widocznie zasłużyłam, na to ze jest na mnie zła, że oskarżyła mnie o kłamstwo, że w złości np. powiedziała, że jestem głupia. Wiem, że mówi takie rzeczy, bo jest zdenerwowana, ale ja to wszystko biorę do siebie. Wiem też, że nie jestem święta, ale wiem też to, że mama nie zawsze ma rację. Bo czy mam się pogodzić z tym, że gdy ja mówię prawdę, to ktoś oskarża mnie o kłamstwo? Albo gdy ja czuję, że jestem wrażliwą osobą, to ktoś mnie w czasie kłótni nazywa egoistką? Zdaję sobie sprawę z tego, że może czasami mama odbiera moje zachowanie jako brak szacunku do niej, ale to nie prawda. Kocham ją i szanuję, choć może nie potrafię tego okazać. Sądzę że przyczyną tego może być zmiana naszego zachowania. Mama mogła przecież w końcu stracić cierpliwość, a ja... Myślę, że kiedyś chciałam być taka jak mama, to co mówiła mama było dla mnie racją itp. A gdy poszłam do liceum zaczęłam zauważać, że mama też ma wady i to często takie które ja zauważam u siebie. I to chyba trochę wpłynęło na to, że nie zawsze się z nią zgadzam. Z tego co napisałam mogło wyniknąć, że mam jakieś złe relacje z rodzicami. Ale to nie prawda. Tak jest w trakcie kłótni i po niej. Gdy wszystko jest dobrze rodzice, a w szczególności mama są dla mnie wsparciem, mogę się do niech zwrócić z każdą sprawą. I za to jestem im ogromnie wdzięczna, choć chyba moje zachowanie na to nie wskazuje. A może mi się tylko wydaje, że ich doceniam i snuję? Sama już nie wiem jak to jest ze mną, z moimi relacjami z ludźmi. Nie wiem jak mam postępować, co robić by nie wywoływać sporów, by być z siebie zadowoloną. By przede wszystkim cały czas być szczęśliwą i nie zamartwiać się głupstwami. Czasem mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie i dodatkowo uważa, że sama tworzę sobie problemy. Czasem jest tak, że czuję się samotna w tłumie, że jestem smutna mimo uśmiechu na twarzy. Więc co powinnam zrobić by tak nie było? Z góry dziękuję za odpowiedź.

KOBIETA, 18 LAT ponad rok temu
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Witam,
Z tego co napisałaś wynika, że zadajesz sobie pytanie: kim jestem? Jest to naturalne w fazie rozwoju, w której się obecnie znajdujesz. Wahania nastrojów, chwilowa zmienność w ocenie siebie i sytuacji zewnętrznej (otoczenia), poczucie niskiej wartości i in. zdarzają się każdemu człowiekowi. Ludzie są bardzo różni, nie każdy jest refleksyjny i zajmuje się sobą, dlatego też jedni narzekają na obniżony nastrój inni nie, co wcale nie oznacza, że są cały czas szczęśliwi.
Opis wskazuje, że jesteś osobą bardzo refleksyjną i wrażliwą, masz dobry kontakt z ludźmi i potrafisz radzić sobie z problemami.

Pozdrawiam serdecznie!

redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty