Może nie tyle walczyć, co współpracować. To „coś” z jakiegoś powodu się pojawiło i nie daje Pani spokoju, objawiając się m.in. uporczywym brakiem wiary we własne możliwości.
Zbyt mało mam informacji na Pani temat, a powodów takiego stanu może być bardzo dużo. Jeśli nie potrafi Pani powiązać tego wewnętrznego „rozsypania” z jakąś konkretną sytuacją z niedalekiej przeszłości, może istnieje coś stałego w Pani życiu czego Pani nie akceptuje, co jest demotywujące, co odbiera Pani chęć do życia. Wspomina Pani m.in. o pracy, jaka jest atmosfera tamtego miejsca, czy dobrze się Pani czuje w tym środowisku, czy to jest zajęcie dające Pani satysfakcję?
Aby przełamać błędne koło negatywnego myślenia zachęcam do spędzania możliwie najwięcej czasu na rzeczach, które sprawiają Pani przyjemność, np. pójściu do kina, spotkaniu się z przyjaciółmi, przeczytaniu ciekawej książki. Relaks pomoże Pani trochę odetchnąć i nabrać odpowiedniego dystansu. Może Pani zrobić listę „dręczących” zadań do wykonania i zastanowić się co może Pani z tym zrobić, jak coś ulepszyć, jakie są Pani mocne strony i jak je można wykorzystać. Jeśli coś już Pani zrobiła i nie ma do tego powrotu nie warto tracić czasu i energii na zastanawianie się co będzie, skoro nic już z tym nie można zrobić – i tego dobrze się trzymać. Zamartwianie się na zapas często powoduje, że sami nieświadomie sprawiamy, że wszystko układa się nie po naszej myśli (tzw. zjawisko "Samospełniającego się proroctwa").
Jeśli złe samopoczucie utrzymywać się będzie mimo to, zachęcam do rozmowy z psychologiem. Pomoże on Pani poukładać swoje sprawy i ewentualnie zaproponuje dodatkowo wsparcie farmakologiczne u lekarza psychiatry, gdyby obniżenie nastroju pogarszało się.
Serdecznie pozdrawiam