Co to za zmiany nastroju?

Witam. W końcu zdecydowałam się napisać, aby poznać przyczynę zmiany, która we mnie zaszła. Zaczęło się od bólów głowy, które trwały przez dwa tygodnie. W tym czasie miałam napady smutku, beznadziejności, poczucia winy, ale starałam się otaczać ludźmi, wśród których zapominałam nieco o swoim przygnębieniu. Bóle głowy ustały, ale wraz z nimi nic więcej. Pomimo długiego spania potrzebowałam w ciągu dnia drzemki, wciąż chodziłam zmęczona, brakowało mi do jakiejkolwiek motywacji.

Od kilku dni na nic nie mam ochoty. Ciągle bym spała, albo leżała i patrzyła w jeden punkt. Męczą mnie koszmary nocne. Najchętniej w ogóle nie spotykałabym się ze znajomymi i ograniczyłam to do minimum, ale nie chcę wzbudzić podejrzeń, więc staram się czasem z kimś zobaczyć. Z rodzicami nie mam ochoty rozmawiać, a każde ich słowo, nie wiem czemu, bardzo mnie denerwuje. Nie żartuję jak wcześniej z nimi, po prostu uśmiecham się jak coś powiedzą, albo wykonuje czynność, żeby mieć spokój. Nie wszystkich da się oszukać i większość zauważa moją zmianę.

Uśmiecham się tylko wtedy i mówie, że mam zły dzień, albo, że tylko im się tak wydaje. Niestety, nie jest to takie łatwo, bo zawsze byłam energiczną osobą, która chętnie bawiła się na imprezach, spotykała się ze znajomymi i wysuwała własne inicjatywy dotyczące spędzania wolnego czasu. Najbardziej chciałabym, żeby wszyscy przestali się mną interesować i żebym mogła cały dzień spać, albo leżeć i mieć spokój. Czasem zaczynam się zastanawiać, czy wszystko ze mną w porządku, bo dwa razy słyszałam jakieś dźwięki, albo głos, nie wiem co to było.

Jem normalnie, tzn. od około dwóch - trzech lat ciągle kontroluje, to co jem, stale jestem na diecie. Kiedy byłam młodsza (4-6 podstawówki) byłam troszkę pulchniejszą dziewczynką i już wtedy zaczynałam mieć myśli samobójcze, obmyślałam to, planowałam, dopóki smutek nie odszedł. Rok temu, dokładnie w styczniu, złapało mnie coś podobnego. Nie widziałam w niczym sensu, wszystko było dla mnie rutyną. Przeszło mi po około 2 miesiącach. Mam 17 lat, w szkole nie mam problemów, w domu też nie, w zasadzie to nigdzie, dlatego tak bardzo zastanawiam się, co jest przyczyną mojego nastroju.

Rodzicom o swoim humorze nie zamierzam mówić, ani sięgać porad. Wiem w jaki sposób by zareagowali, po drugie wyszłabym na wariatkę, po trzecie nie mam ochoty ich zajmować moimi problemami, wystarczą, że mają swoje. Poza tym, kiedy sobie wyobrażam, ze mogłabym im cokolwiek powiedzieć ogarnia mnie złość i zarazem chęć płaczu. Nie wiem, co mam zrobić. Staram się normalnie funkcjonować, ale po prostu mi się nie chce. Może jakieś tabletki na uspokojenie wystarczą? Bardzo proszę o poradę.

KOBIETA, 17 LAT ponad rok temu

Witam!

Wahania nastroju i pogarszające się samopoczucie, do którego dochodzą także problemy związane z ciągłym zmęczeniem i zaburzeniami snu, są niepokojącymi objawami. Towarzyszące temu myśli samobójcze są sygnałem, że należałoby jak najszybciej skonsultować się z lekarzem psychiatrą.

Objawy, które u siebie zaobserwowałaś nasilają się i zaczynają zaburzać Twoje codzienne funkcjonowanie. Dlatego też uważam, że powinnaś o swoich problemach opowiedzieć rodzicom. Oni są dla Ciebie najbliższymi osobami i warto jest mieć ich wsparcie i pomoc.

Uważam również, że nie powinnaś brać na własną rękę żadnych leków. Twój młody organizm dojrzewa i nie powinnaś go zatruwać niepotrzebnie. Jeżeli będą potrzebne leki, lekarz psychiatra zaleci stosowne. Nie powinnaś bagatelizować zauważonych objawów, ani ukrywać się z nimi. Szybka decyzja o konsultacji ze specjalistą pozwoli na szybszy powrót do zdrowia. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Zmiany nastroju - jak sobie z tym radzić?

Mam 25 lat. Od 2 lat jestem w związku z chłopakiem, który ma bardzo niestabilną sytuację życiową: brak mieszkania, kryminalna przeszłość i długi. Moja rodzina jest przeciwna temu związkowi twierdzi, że mój chłopak nie ma przed sobą żadnej przyszłości i ja będąc z nim też zmarnuję sobie życie. Do tej pory materialnie nie brakowało mi niczego, ale nie dogadywałam się zupełnie z mamą, jej mężem mieszkałam z babcią i ona zawsze mnie wspierała. Nawet teraz chociaż nie możemy u niej mieszkać z chłopakiem, bo to by było dla niej zbytnim naruszeniem jej przestrzeni i źle by się z tym czuła, ja też. Mój chłopak jest moją bratnią duszą. Uważam, że każdy ma prawo do błędów i każdego mogło w życiu spotkać to co jego, a teraz jest bardziej wartościowym człowiekiem niż niejeden z jasną sytuacją i świetlaną przeszłością. Ale życie jest brutalne i bez pieniędzy przeszłam taką szkołę życia, że zwątpiłam we wszystkie wyższe wartości, w sens bycia uczciwym, bo gdyby nie pomoc materialna babci, to byśmy nie dali rady, a mama tylko na to czekała "żebym się przekonała, że z nim niczego nie osiągnę i nie damy sobie rady, a to wszystko dla mojego dobra". Żeby jej udowodnić, że dam sobie radę poszłam na studia magisterskie, które mama miała opłacać (nie ukrywała, że miała nadzieję że tam kogoś innego poznam). Ta szkoła wysysała ze mnie życie, bo miałam kasę tylko na czesne i noclegi nawet na jedzenie czasem nie miałam, a w domu kombinowanie jak związać koniec z końcem. Widziałam jak ludzie głupsi ode mnie dostają lepsze oceny i mają super pomysły na życie opierające się na zasadzie robić żeby się nie narobić i przy tym zarobić podczas, gdy ja do tej pory wierzyłam, że trzeba dawać z siebie maksimum i wtedy coś się osiągnie. Mój chłopak też tyrał jak wół, bo po wyroku nie da się znaleźć pracy miłej lekkiej i przyjemnej. Robiłam tę szkołę tylko żeby w końcu uniezależnić się finansowo od rodziny i móc powiedzieć, że nie jestem gorsza od innych bo mam ten papier magistra. Na cały etat nikt mnie nie chciał zatrudnić, bo te studia zajmowały dużo czasu choć zaoczne, o co rodzina też miała pretensje, że się nie staram. Ale znalazłam stałą pracę, chłopak też i odbijaliśmy się od dna i nagle parę dni temu został znów aresztowany na 5 m-cy za nieodrobione godziny społeczne sprzed 10 lat!!! Jego szef napisał pismo, że jest dobrym pracownikiem, ale nie wiem czy go nie zwolni, ja całkiem się załamałam nic prawie nie jem zastanawiam się czy to zniosę nic w rodzinie nie powiedziałam, ale z mojej pensji nie wiem czy dam radę utrzymać wynajęte mieszkanie. Dopiero teraz podjęłam decyzję żeby rzucić studia, na które nie mam siły i czasu, bo teraz muszę więcej pracować. Z rodzicami urwałam kontakt babci kłamię, że wszystko jest ok. W pracy zachowuję się normalnie, ale później płaczę dopóki nie usnę, nie sprzątam, zaniedbuję psa, po pierwszym widzeniu dostałam ataku szału, że to taka biurokracja i spóźnię się do pracy zaczęłam histerycznie wyć kopać ściany w moim bloku, drzwi swojego mieszkania wyzywać i drzeć się. Jak szłam do pracy to płakałam, nie mogłam oddychać w pracy zobaczyli tylko, że jakaś zmęczona jestem, czyli jednak umiem się wziąć w garść, ale w domu znów nie mam siły na nic. Nawet na dłuższy spacer z moim nieszczęśliwym psem. Czy rzuciłam szkołę i zaniedbuję dom z lenistwa tak jak by powiedziała moja mama? Czy ja mam prawo czasem stracić panowanie czy to mi przejdzie? Czy ja w ogóle jestem normalna? Nie chcę być taką ofiarą życiową. Czy to przez lenistwo ja nie mam nawet ochoty skończyć tej szkoły????
KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Witam,

Z Pani wiadomości wynika, iż zagubiła się Pani teraz w swoim życiu. Zdaje się, że przestała Pani realizować swoją wizję własnego życia, godzi się by pewne decyzje były podejmowane przez osoby trzecie. Jednak w mojej opinii nie należy łączyć tej sytuacji z lenistwem. Radziłabym Pani zatrzymać się na chwilę i poważnie zastanowić się nad tym, kim Pani jest i dokąd Pani dąży? Nie ma sensu podejmowania nauki po to by udowodnić coś rodzicom, jeśli nie jest Pani do tego przekonana - w takiej sytuacji będzie to dla Pani męka.  

Kolejną kwestią niewątpliwie jest brak wsparcia bliskich, jednak, jeśli nic nie wiedzą jak mają Pani pomóc? Rozumiem, że ma Pani trudne relacje z matką, ale może warto porozmawiać z babcią, na którą zawsze mogła Pani liczyć. Wspólnie łatwiej będzie znaleźć rozwiązanie, zresztą sama możliwość wygadania się przed osobą bliską pozwoli oczyścić się z silnych emocji, jakie w Pani wzbierają i dezorganizują życie.

W sytuacji kryzysu, gdy nie będzie Pani widziała wyjścia, gdy problemy za bardzo się spiętrzą proponuję także telefon pod numer 116 123 - znajdzie to Pani wsparcie emocjonalne. Ze swojej strony proponowałabym także konsultację psychologiczną. Jeśli nie zdecyduje się Pani zawierzyć swoich problemów rodzinie, może łatwiej będzie sięgnąć po pomoc specjalisty - sądzę, ze wartoby skupić się tutaj na trudnej relacji z matką.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Poważne zmiany nastrojów

Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie poważne zmiany nastrojów. Z początku nie było one bardzo widoczne, ale od ponad 0,5 roku nie radzę sobie z nimi. Bardzo często płaczę i łatwo załamuję. Zdarza się, że przez kilka dni potrafię być przynębiona. Ogólnie moja sytuacja życiowa nie wygląda źle, mam kochającego narzeczonego i wspaniałą rodzinę. Mamy jednak dużo kłopotów, głównie finasowych, z którymi próbujemy sobie radzić. Jestem też dodatkowo narażona na stres w pracy, z czym też mi się wydawało, że świetnie sobie radzę, a może raczej radziłam, bo tak jak wspomiałam wcześniej od jakiegoś czasu wszystko mnie przygnębia. Zastanwiam się, czy powinnam zwrócić się o pomoc do lekarza?Jestem silna, gdy ktoś bliski potrzebuje pomocy i w moim domu to ja jestem tą osobą, do której wszyscy przychodzą z problemem, jednak w sytuacjach codziennych od jakiegoś czasu dobijają mnie drobnostki. Zastanawiam się, czy jest może jakiś lek bez recepty, który pomógłby mi wrócić do normalności, tzn. usystematyzować w pewien sposób tę drabinę problemów, bo skoro radzę sobie w trudnych sytacjach, to czemu nie mam siły poradzić sobie z tymi drobniejszymi? Chodzi mi tu przede wszystkim o problemy w moim życiu osobistym. Razem z moim narzeczonym stanowimy świetną parę, jednak w pewnych sytuacjach oboje jesteśmy bardzo słabi. Mam 25 lat, a potrafię obrazić się na niego za jakąś drobnostkę, gniewać przez 2 tygodnie i męczyć go swoimi humorami. Czy to depresja czy raczej niedojrzałość psychiczna? Bardzo proszę o pomoc.

KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Witam serdecznie,

Na podstawie przedstawionego opisu trudno jest precyzyjnie określić, czy ma Pani depresję. Zespół depresyjny rozpoznaje się na podstawie obniżonego samopoczucia i innych objawów utrzymujących się przez co najmniej dwa tygodnie. Przejściowe, krótkotrwałe wahania nastrojów w zależności od sytuacji nie muszą oznaczać depresji.

Pewne cechy osobowości mogą zwiększać jej ryzyko, zdarza się jednak, że trudno znaleźć przyczynę czy określony czynnik wyzwalający. Ponadto, objawy wskazujące na depresję mogą być związane z zaburzeniem somatycznym, np. niedoczynnością tarczycy.

Myślę, że tego typu wątpliwości wyjaśniłaby konsultacja lekarza psychiatry, który będzie opierał się na dokładnych informacjach na temat charakteru Pani objawów, osobistej rozmowie oraz ewentualnych badaniach dodatkowych.

Leczenie łagodnego zespołu depresyjnego może polegać na psychoterapii jako jedynej metodzie leczenia lub przyjmowaniu leków przeciwdepresyjnych. Leki dostępne bez recepty mają niewielkie działanie przeciwdepresyjne, dlatego polecam Pani sprawdzone metody leczenia, których skuteczność i bezpieczeństwo potwierdzają badania kliniczne.

Serdecznie pozdrawiam i życzę szybkiej poprawy samopoczucia

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty