Co ze mną będzie? :(
Witam. Mam 25 lat i strasznie się boję, co ze mną będzie :( Studiowałam poza miejscem zamieszkania i teraz kiedy się obroniłam, wracam do domu. W zasadzie to miałam nadzieję, że mój chłopak (25 lat) zaproponuje mi, żebyśmy zamieszkali razem (jesteśmy ze sobą już 8 lat, on mieszka z dziadkami w dużym domu), bo w zasadzie to dla niego wracam. Próbowałam już z nim wcześniej rozmawiać o wspólnym życiu, małżeństwie, dzieciach, wspólnym mieszkaniu, ale on zawsze mnie zbywał, a kiedy zarzucałam mu, że nie myśli o mnie poważnie, to mówił, że jestem niecierpliwa i że powinnam mu pozwolić skończyć studia (a kończy je za pół roku) i zacząć zarabiać, by był w stanie utrzymać rodzinę. Pomimo, że mój chłopak cały czas twierdzi, że mnie kocha, ja cały czas obawiam się, że mnie zostawi... Nie wiem, może sobie to wmawiam i za dużo myślę, ale powoli zaczynam mieć dość jego podejścia do naszego związku, i rozważam, by od niego odejść, choć wiem, że zrobiłabym to wbrew sobie, ponieważ go kocham. Poza tym mam też inny problem. Od jakiegoś czasu na nic nie mam ochoty, nic mnie nie cieszy i najchętniej kładłabym się do łóżka o 20 i wstawała w południe. Mam wrażenie, że wszyscy się ode mnie odsuwają, obgadują mnie i myślą, że jestem dziwna. Mam jakichś tam znajomych, ale nie spotykam się z nimi regularnie. W zasadzie to widuję się z nimi jak muszę albo jak spotkam ich przez przypadek (uczelnia, współlokatorzy, znajomi spotkani na ulicy). Koleżanki ze szkoły często chciały mnie wyciągnąć na jakieś imprezy, ale zawsze odmawiałam. Przerażają mnie kontakty z ludźmi! Obawiam się, że nie będę miała z nimi o czym rozmawiać i uznają mnie za osobę, która nie ma nic do powiedzenia. Ostatnio nawet sytuacja w sklepie staje się dla mnie wielkim stresującym wyzwaniem. Cały czas chodzę z głową spuszczoną w dół i mam okropny nastrój. Poczucie beznadziejności budzi moje obawy i chciałabym to zmienić. Codziennie mówię sobie, że od jutra będzie inaczej, że wszystko się zmieni, że zacznę być bardziej stanowcza, bardziej pewna siebie, a kiedy przychodzi poranek, znowu najchętniej nie wstawałabym z łóżka i ryczała cały dzień. We wtorek mam rozmowę o pracę (przeszłam do drugiego etapu). Bardzo bym chciała, żeby mnie przyjęli, choć z drugiej strony boję się, że jak już dostanę tę pracę, to inni pracownicy mnie nie zaakceptują i będą się ze mnie śmiać, a ja stanę się odludkiem i będę musiała odejść, tak jak to zrobiłam w ostatniej pracy... :( Dodam jeszcze, że jestem DDA. Zawsze ukrywałam ten fakt przed wszystkimi (wie tylko o tym mój chłopak) i nie lubię o tym rozmawiać. Mam żal do rodziców, że będąc dzieckiem, to ja musiałam zajmować się domem i sama siebie wychować, bo na nich nigdy nie mogłam liczyć. Nawet teraz nie mogę się nikomu zwierzyć, co mnie dręczy. Proszę o jakąś poradę... :(