Czy depresja zagościła u mnie na zawsze?
Mam 26 lat. Dwójkę cudownych dzieci. Kochającego męża. Jako dziecko bardzo często się śmiałam, wygłupiałam i żartowałam. Wszystko zmieniło się ok 15 roku życia. Choć pamiętam, że jako małe dziecko popłakiwałam nocami, myśląc noc w noc o śmierci, wojnach i całej reszcie okropnych rzeczy.
Najgorzej było ze mną podczas matury i chwilę potem. Doszło do momentu, że mama wsadziła mnie do samochodu i zawiozła do znajomego lekarza, a potem na przedwczesne wakacje do babci. Lekarz nie potrafił mi pomóc, wypytywał o przyczyny mojego smutku i chęci samobójstwa, nakazał powiedzieć mamie w domu, lub ona się tym potem zajmie, tzw. twarda ręka.
No ale, jakoś się z tego wygrzebałam. Kiedy miałam już totalnie dość, uciekłam od tego, co mnie męczyło, ludzi, których się bałam itp. wyjechałam. Pierwsze 2 miesiące nie były zbyt ciekawe brak pieniędzy i niemożliwość znalezienia pracy ostatecznie doprowadziły mnie do płaczu. Jednak znalazłam p-kt zaczepienia.
Dostałam prace i tam poznałam mojego męża ;) Było cudownie, śmiałam się całymi dniami i dziękowałam Bogu, że żyje. Kładłam się spać ze spokojem i radością, Byłam zajęta pracą i miłością. Do czasu- przebywaliśmy 24h na dobę razem i w końcu dopadła mnie niemożliwa zazdrość(niszcząca) niestety trwa ona do dziś i jest jak kolejna choroba.
Mam mnóstwo problemów jak chyba każdy, ale nie zawsze sobie potrafię z nimi poradzić. Najgorsze to to, że wyzywam się na moich maleństwach. Nie potrafię się z nimi bawić, tylko krzyczę, krzyczę a ostatnio nawet praktycznie bez powodu, a one są przecież takie malutkie, słodkie i kochane. Tylko ja nie potrafię znieść ich płaczu i ciągłych niekończących się pytań.
Dawno temu mówiono na mnie niania, każdy twierdził, żże potrafię jak nikt zając się dziećmi, a teraz guzik z tego, nie potrafię zająć się nawet swoimi;(. Chce tylko spać, nie mam sił podnieść się z łózka, by dać im zjeść i się napić, kiedy pytają.
Nie raz nie wychodzimy przez kilka dni, bo ja nie mam sił się ubrać, umalować itp. Szczególnie jak pogoda okropna, bo ostatnio zauważyłam, jak było słonecznie, to zawsze zabierał je na długi spacer, do parku, na plac zabaw i nie miałam tyle problemów, dzień mijał szybciej prościej.
Eh, rozpisałam się i pogubiłam, tyle tego. Krótko, mówiąc jestem bardzo nieprzewidywalna. jednego dnia budzę się i uważam, że życie jest piękne i mam siły, by przenosić góry, a drugiego dnia-nie mam sił, by wstać z łóżka, czuję się beznadziejnie i chcę tylko płakać.
Nieraz przez kilka tygodni zły nastrój mnie gnębi, a potem znów jest dobrze na jakiś czas. Ogólnie jednak mam wrażenie, że nie ma sensu żeby si tak męczyć. Boje się jednak śmierci. A ten okropny smutek, płacz i humory po prostu mnie wykańczają. Czasami już fizycznie -nie mogę.