Czy dobrze robię myśląc nad daniem mu ostatniej szansy?
Witam. Jesteśmy razem prawie 10 lat. Problem z alkoholem w naszym związku zaczął się ok. 3 lat temu. Mieszkaliśmy że znajomymi w wynajmowanym mieszkaniu. Wieczorne popijawy mojego chłopaka z koleżkami doprowadzały mnie do rozpaczy. Postanowiłam coś zrobić i dałam jemu ultimatum - albo ja, albo koledzy.
Zamieszkaliśmy razem. Na początku wszystko było OK. Jednak koledzy ciągle o sobie przypominali. Zaczęli do nas przychodzić w weekendy. Nie wiedziałam co robić, tym bardziej, że wśród nich był brat mojego chłopaka. To zrozumiałe, że chcieli utrzymywać kontakt, więc starałam się zaciskać zęby i być cool. Od ok. pól roku każda sobota wygląda podobnie. Sobotnia libacja wieczorna, później wyjście na miasto. Ja w tym nie uczestniczyłam więc siedziałam sama w domu. Po pewnym czasie zaczęłam się poddawać i sama zaglądać do kieliszka. Na szczęście opamiętałam się.
Od ok. miesiąca zaczęło być coraz gorzej - sprowadzanie podejrzanych typów do domu i zamienianie go w melinę. Nie wytrzymałam. Kazałam mu się spakować i wynosić do koleżków. Teraz mam mętlik w głowie. On mnie blaga, mówi, że się zmieni i pójdzie na terapię. Kocham go i wiem, że on kocha mnie, nigdy mnie nie uderzył i bardzo mi pomógł wiele razy. Jest dobrym człowiekiem. Czy dać mu szansę? Jestem zacięta i postanowiłam, że bez terapii nie ma mowy o powrocie. Kocham go, wiele razem przeszliśmy i ciągle wierzę, że może być miedzy nami tak, jak dawniej. Czy dobrze robię myśląc nad daniem mu ostatniej szansy?