Czy mam się zgłosić do lekarza czy to tylko zły nastrój?

Witam, jestem kobietą i mam 25 lat. Jestem 2 lata po ślubie, po śmierci córki i dowiedziałam się, że wtedy jeszcze narzeczony mnie zdradził. Od jakiegoś czasu codziennie czuję, że moje (nasze) wspólne życie nie ma sensu, że nic dobrego nas nie czeka, mąż nie mówił mi co było, jak nie byliśmy razem, żeby jak twierdzi nie zranić mnie, bo po co mam cierpieć, jak to był jego największy błąd życia. Od tego czasu, jak wróciliśmy do siebie, zawsze mnie traktował jak przysłowiową księżniczkę, w podświadomości wiedziałam, że kłamie. Wracałam to tego tematu nie raz, nie dwa i zawsze się denerwował i to mi wystarczyło, ale twierdził, że nic nie było, aż nie wytrzymał jak było pewne, że nasza córka długo nie będzie żyła, a zmarła jak miała zaledwie dwa miesiące.

Miesiąc przed jej śmiercią mi powiedział, bo nie chciał całe życie kłamać i się pilnować, żeby nie powiedzieć. Wtedy nie wiedziałam co było gorsze - choroba córki czy to, że dopiero półtora roku po ślubie przyznał się. Teraz pół roku po jej śmierci od tamtej pory jest coraz gorzej, ja codziennie jak wstaję to nie wiem po co, wieczorami wypytuję się męża, czy warto było niszczyć nasze życie, bo ja o tym myślę codziennie, a nie zawsze mówię. O samobójstwie ja, jak i mój mąż myśleliśmy już nie raz. Pierwszy raz, gdy rodzice męża zaczęli nam, ile razy tam byliśmy, mówić, że wstydzimy się córki, bo nie mówiliśmy o tym, że jest chora, bo w głębi duszy wierzyliśmy w cud. A oni namolnie cały czas, że się jej wstydzimy.

Zawsze jak chciało któreś popełnić samobójstwo, to teściowa miała w tym udział. Przez nią mąż zawsze mówi, że jest zły i do niczego, a nie ma wspanialszego i bardziej dobrego człowieka jak on. Po śmierci córki wszyscy mi doradzali wizytę u psychologa, ale ja zawsze twierdziłam, skoro całe życie żyłam z babką, która nerwowo wykańczała całą rodzinę i dalej to robi, a teraz mam taką teściową, to sobie ze wszystkim poradzę i będę mężowi pomagać, bo od czasu, kiedy wyznaczyliśmy datę ślubu, to on swojej matki nie poznaje, bo taka jest zła, i nie raz nie mógł się z tym pogodzić, jakie rzeczy mu mówiła. Ze nie może być taka zła jak babka, bo ją zdążył poznać i nie wierzył, że są tacy podli ludzie.

Ja od małej dziewczynki, jak zaczęłam rozumieć co babka robi, nie rozumiałam tego dlaczego, teraz teściowa znęca się psychicznie nad własnym synem i nade mną, zawsze to robiła z tego co mąż mówił, tylko on tego tak nie brał. Babka to samo robiła. Zawsze się zastanawiałam, kto tu w tym wszystkim jest normalny? Ja, mąż czy babka i teściowa? Bo o babce i teściowej komentarzy od obcych ludzi na temat ich leczenia w psychiatryku nasłuchałam się wiele razy. Teraz ja i mąż zauważyliśmy, że mamy chyba depresję albo coś takiego. Robiliśmy testy oboje. W jednym (skali Becka) wyszło nam po 19 punktów, a w drugim mi źle wyszło, a mężowi dobrze.

Ja nie wiem dlaczego tak się czuję, myślę sobie, że jak nie zrobię czegoś, żeby nie było lepiej to zwariuję. Abo jak nie ucieknę albo się zabiję (chociaż wiem, że nie jestem do tego zdolna). Wiem, każdy powinien patrzeć na siebie, a nie innych. Jak ostatnio mąż to zauważył, bo ja już dawno, że możemy mieć depresję, to rozmawialiśmy o tym i stwierdziliśmy, że razem sobie poradzimy, jak poszukamy w internecie albo poczytamy książki. Prosimy o pomoc, co mamy robić? co jest przyczyną takiego stanu? to co dowiedziałam się, śmierć córeczki, babka i teściowa, czy to wszystko razem po nałożeniu się na siebie po latach?

Koleżanka, która była na psychologii stwierdziła, że znam się na ludziach i że nie powinnam się marnować tylko pomagać ludziom i iść na psychologię. Odkąd mąż przez matkę sobie nie radził, to dużo o tym myślałam, ale teraz, co się z nami dzieje i nie umiem sobie z tym poradzić, to wątpię czy umiałabym komuś pomóc, jak sobie i mężowi nie umiem. Co mam, mamy robić? Poradzimy sobie sami czy lepiej iść do lekarza?

KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Szanown Pani,

Z informacji, które zawarła Pani w swoim mailu wynika, że od dłuższego już czasu jest Pani narażona na bardzo silne stresy: trudna sytuacja rodzinna, śmierć dziecka, niepewność odnośnie wierności męża itd. Trudno jest określić, co było bezpośrednią przyczyną obecnego pogorszenia samopoczucia i jaki dokładnie ma ono charakter, myślę, że nawarstwienie rozmaitych problemów zadziałało w tym przypadku jako czynnik wywolujący. Pewne jest dla mnie to, że w takim stanie psychicznym, w jakim aktualnie się Pani znajduje wymaga Pani podjęcia terapii. Wizyta u psychiatry wyjaśniłaby, czy wystarczające w Pani przypadku byłyby spotkania z psychologiem, czy konieczna jest farmakoterapia. Jest to zależne przede wszystkim od nasilenia dolegliwości i rozpoznania, które psychiatra postawi po rozmowie z Panią.

Myślę, że wskazane byłoby również, aby z lekarzem spotkał się Pani mąż. Tylko dokładna analiza każdego przypadku pozwala na ustalenie właściwego rozpoznania i wybór odpowiedniej metody leczenia. Doradzam Państwu jak najszybsze umówienie się na termin wizyty (oczywiście odrębna wizyta dla każdego z Państwa) u lekarza psychiatry w Poradni Zdrowia Psychicznego. Myślę, że pozostawianie problemów samym sobie i ignorowanie pogarszającego się samopoczucia obojga z Was nie będzie prowadziło do niczego dobrego.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty