Czy mąż wyprowadził się z domu z powodu depresji?
Pytanie dotyczy mojego męża, który 3 tygodnie temu wyprowadził się z domu, podając jako powód "sprawiam za dużo kłopotów". Krótka historia naszego związku - ja jestem Polką, 42 lata, dwóch nastoletnich synów z poprzedniego małżeństwa. David,13 lat starszy, leczył się na depresję zanim go poznałam 3 lata temu, bardzo niepewny siebie, o niskim poczuciu swojej wartości, z domu gdzie nie był kochany, kilka nieudanych związków w przeszłości, 4 dzieci z różnych związków (z żadnym nie utrzymuje kontaktu), nie ma również przyjaciół.
Kiedy się poznaliśmy, to ja pierwsza wyznałam miłość, w co nie mógł uwierzyć, bo czuł, że nie jest wart, aby ktoś go kochał. Zamieszkaliśmy razem i pobraliśmy się. Nasz związek był dość niestabilny ze względu na zaborczość Davida i zazdrość o moich dorastających synów, a także nasz lifestyle, t. praca na noce, przemęczenie, niezgodność zainteresowań (właściwie on nie ma żadnych poza telewizją). Ale pomimo wielu, wielu problemów, także finansowych, zawsze byliśmy razem, bo darzyliśmy się głębokim uczuciem.
Ale David stawał się coraz bardziej przygnębiony, czasem zdarzało mu się płakać, czasem wpada w złość, wydawało mi się, że jest ich dwóch - mój czuły, kochający mąż i ktoś obcy, kogo nie znam. Nasze życie seksualne na początku było wspaniałe, z czasem przestało istnieć, co bardzo mnie bolało, bo potrzebowałam jego bliskości, a oddalaliśmy się od siebie.
3 tygodnie temu odbyliśmy rozmowę i David zdecydował, że najlepiej będzie jak się wyprowadzi i tym sposobem ja odzyskam wolność, którą on mi odebrał i kontakt z moimi dziećmi (czuł, że nie okazujemy mu szacunku, rozmawiając po polsku w jego obecności, co zdarzało się rzadko, ale on zawsze podejrzewał, że mówimy o nim), ja dziś doskonale rozumiem jego obawy, ale czasem po prostu łatwiej jest się komunikować we własnym języku.
Tak więc wyprowadził się z domu, wynajmuje pokój u obcych ludzi i odchodząc stwierdził, że nie ma drogi powrotu. Spotkaliśmy się tydzień temu po raz pierwszy po wysłaniu do niego emaila, w którym mu opisałam, jak bardzo mi go brakuje i jak bardzo go kocham. Odpisał od razu, ciepłego, miłego SMS-a (wcześniej komunikował się ze mną wysyłając tekst typu: mam nadzieję, że u ciebie w porządku).
Spotkaliśmy się następnego dnia, było miło, porozmawialiśmy i mu obiecałam, że zrobię wszystko, żeby wrócił i żebyśmy mogli zacząć od nowa, wywołało to prawie łzy w jego oczach i stwierdził, że musi sobie poukładać w głowie i nauczyć się, jak sobie radzić i nie obiecuje niczego ,ale nie mówi nie. Po naszym spotkaniu przysłał znów parę miłych SMS-ów... następnego dnia znów zimne, nic nie znaczące "hope you are OK".
Wczoraj spotkaliśmy się ponownie i ta sama historia. Nie wiem, co jest powodem zmienności jego nastroju i chęci lub niechęci kontaktowania się ze mną. Podejrzewałam różne wersje, żadnej nie mogę wykluczyć, ale nie sadzę, by miał inną kobietę, mówi, że większość czasu śpi, był również u lekarza, który przepisał mu antydepresanty.
Czy Pan/Pani myśli, że to depresja? Jeśli tak, jak ja mam postępować? Czy dać mu czas i nie pisać do niego, nie chcę "naginać", nie chcę również stracić z nim kontaktu, bo jeśli jest chory, to chcę, żeby wiedział, że zawsze może liczyć na moją pomoc, a nade wszystko nie chcę przekreślić tego małżeństwa, bo uważam Davida za wspaniałego człowieka i bardzo go kocham. Ale jeśli to nie choroba tylko ma po prostu dość? Co mam robić? Bardzo się o niego martwię (nie wspominam o stanie mojego rozdartego serca). Proszę o jakąś wskazówkę - Dorota