Czy moja terapia przyniesie więcej pożytku czy szkody?
Jestem zarejestrowana w PZP od 8 lat. Kiedyś miałam nerwicę depresyjną, a rok temu zachorowałam na lęk napadowy (F41) z typowymi objawami - ataki lękowe, bóle psychosomatyczne, lęk uogólniony, bezsenność. Zgodnie z sugestią psychiatry, poszłam na psychoterapię, udało mi się państwowo dostać na terapię grupową, która trwa pół roku, spotkania raz w tygodniu. Na pierwszym spotkaniu zapytałam panią psycholog z jakiego rodzaju terapii korzysta (bo wiem, że są różne), odpowiedziała: NLP, Gestalt, ustawienia hellingerowskie, terapia ericksona, a także analiza traksakcyjna oraz hipnoza. Jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Neuro-Lingwistycznej Psychoterapii oraz Polskiej Federacji Psychoterapii. Kilka miesięcy później w moje ręce wpadła publikacja dotycząca NLP i Hellingera, bardzo źle się wypowiadająca o tych metodach, mówiąca że jest to New Age, może robić wodę z mózgu, a wręcz być szkodliwa. Zwłaszcza terapia Hellingera, która ma związki z szamanizmem. Była to jednak tylko nienaukowa publikacja, niemniej jednak bardzo się zaniepokoiłam, również dlatego, że została wydana przez środowiska katolickie, a ja jestem wierząca i liczę się ze zdaniem Kościoła. Rozmawiałam z moją panią psychiatrą, która z jednej strony potwierdziła moje obawy, powiedziała, że NLP to nie terapia, że nie pomaga, a Hellinger jest szkodliwy. Ale jednocześnie mnie uspokoiła, powiedziała, że w państwowej placówce nic złego się nie może dziać, że ja stoję na własnych nogach i mi to nie zaszkodzi. Zasugerowała abym skończyła tę terapię. Wczoraj rozmawiałam z moją koleżanką, która jest psychologiem (Uniwersytet Warszawski) i również jakoś niepochlebnie się wyraziła o NLP. Po prostu już nie wiem co myśleć, nie wiem czy mam kontynuować tę terapię czy też ona mi zaszkodzi. Nie wiem na tyle dużo o rodzajach psychoterapii aby móc samemu ocenić ich przydatność lub skuteczność. Pani psycholog, która prowadzi tę terapię pokazałam tę publikacje, która mnie zaniepokoiła, powiedziałam o moich obawach i new age, ale ona to odebrała jako reakcję lękową, że to mój lęk powoduje, że obawiam się terapii. Jednym słowem nie odebrała moich obaw zbyt serio. Spotkań odbyło się już ok. 18 z zaplanowanych 25. Spotkania te jednak są dość ciekawe, ale trudno mi powiedzieć żeby leczyły moje emocje - jakoś mnie dotykają, ale nie widzę, aby był to jakiś przełom w moim życiu, zmiana myślenia, odczuwania - na co przecież liczyłam, bo moje myślenie jest lękowe, a chciałabym aby było "normalne", z taką intencją szłam na terapię. Nie wiem co o tym myśleć, czy mam kontynuować tę terapię, czy ona mi pomoże czy zaszkodzi. Może Państwo jako specjaliści mogliby się wypowiedzieć. Dodam, że objawów chorobowych tak naprawdę już nie mam (jest lepiej od ok. roku, jeszcze wiele miesięcy wcześniej, zanim rozpoczęłam tę terapię), wspomagałam się medycyną alternatywną i jak widać podziałało. Ale nadal mam lękowy charakter i to jest mój problem.