Czy powinienem zwrócić się do specjalisty?
Mam 20 lat, jestem studentem. Ostatnio zaobserwowałem u siebie objawy wskazujące na depresję (poczucie ciągłego smutku, bezsilności i bezcelowości, zaburzenia apetytu, snu i koncentracji). Mój problem polega na tym, że nie bardzo wiem, co dalej ze sobą zrobić. Wychowałem się w kochającej rodzinie (jestem najmłodszy z 5 rodzeństwa – brat, 5 lat starszy, i 3 siostry, między 7 a 10 lat różnicy), praktykujący katolicy, żadnych nałogów czy kłótni, życie na dostatnim poziomie. Zawsze byłem raczej nieśmiały i małomówny, spędzałem czas w domu. Jestem w sytuacji, gdzie nie mam grupy przyjaciół, z którymi mógłbym spędzać wolny czas, i boję się kontaktu z nowymi ludźmi. (Na uczelni, owszem, rozmawiam z kolegami/koleżankami, ale tylko o szkole albo o innych duperelach, nigdy nie wchodzę na osobiste tematy, bo wstydzę się tego, że nie mam przyjaciół). Do tej pory nie bardzo mi to przeszkadzało (miałem kilkoro przyjaciół w podstawówce i gimnazjum, ale straciłem z nimi kontakt po przejściu do liceum, w liceum nie udało mi się nawiązać bliższych więzi, ale miałem nadzieję, że uda mi się na studiach, teraz wiem, że nie będzie to takie łatwe). Teraz często kiedy z kimś rozmawiam, dochodzi do takiej niezręcznej ciszy, kiedy ani ja, ani on nie wiemy, co powiedzieć. Boję się, że stałem się odludkiem do tego stopnia, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować w społeczeństwie (znaleźć pracę, założyć rodzinę itd.). Wiem, że ludzie mają poważniejsze problemy i te moje wyznania brzmią trochę jak zwierzenia sfrustrowanej 12-latki (bez urazy dla 12-latek), jednak już od jakiegoś czasu nie mogę się pozbyć tych negatywnych emocji i boję się, że jak teraz czegoś nie zrobię, to może się to przerodzić w jakąś poważniejszą chorobę. Czy warto zwracać się z tym do psychologa, czy on może mieć dla mnie jakieś wyjście?