Czy powinnam iść do lekarza? Proszę o pomoc
Witam. Mam 20 lat. Od trzech lat nie chcę żyć. Jedynym powodem, dla którego nie robię sobie krzywdy (choć parę razy się zdarzyło) i dla którego się nie zabiłam, to moja rodzina. Uważam, że zabicie się byłoby bardzo nie na miejscu. Straciłam wszystkie zainteresowania. Pasje. Próbuję sobie wmawiać, że tak nie jest, ale to nie pomaga. Nic nie sprawia mi przyjemności. Mam wrażenie, że nie wiem, co to jest szczęście. Tak jakby nigdy tego nie było w moim życiu. Często wydaje mi się, że nie mam uczuć, a potem zaczynam płakać i jestem potwornie przygnębiona. Zdarza się, że chce mi się płakać, ale nie potrafię. Mam mętlik w głowie. Z jednej strony chcę się wyżyć na sobie, ale z drugiej się powstrzymuję przez zdrowy rozsądek... Czuję, że moje ciało to więzienie, którego nienawidzę. Ja nie potrafię robić prostych czynności. Zdaję sobie z tego sprawę i umiem o tym mówić, ale mimo to nie jestem w stanie. Myję się, jem, chodzę na zajęcia, ale to wszystko. Czuję się, jakbym była martwa. Chcę, aby mi ktoś pomógł, ale nie umiem prosić o tę pomoc. Ukrywam wszystko przed rodziną i udaję, że jest w porządku... Ale ja już dłużej nie mogę. Ja nie mam celu w życiu. Nie mam marzeń. Chcę tylko spać i śnić. Bo tylko sny mnie pocieszają. Chciałabym się nigdy nie obudzić. Ciągle jestem zmęczona (mimo iż w sumie nic nie robię), przez co niezwykle łatwo jest mnie zdenerwować i doprowadzić do skrajnej rozpaczy. Wtedy zazwyczaj idę w ustronne miejsce, najczęściej siadam, przestaję się odzywać i zamieram (to, co napisałam, to tylko namiastka moich problemów). Co mam zrobić? Pozdrawiam