Czy powinnam omówić swoją relację z psychologiem?
Minął ponad rok i ta monotonia to wszystko niszczyło powoli małymi krokami ten związek. Ale pomimo tych wszystkich złych rzeczy, było bardzo dużo dobrych, zajebistych chwil. Byliśmy bardzo zakochani i nadal jesteśmy. On pomimo tego co mu zrobiłam ( bo mówiąc szczerze zniszczylam go psychicznie tym biciem i zrywaniem bo on się do tego przyzwyczaił ) on wciąż mnie kochał a ja tego nie widziałam. Ostatnio bardzo się pokłóciliśmy w takim sensie że powiedziałam ze nie chce z nim wychodzić ale tak na prawdę chciałam ale duma mi nie pozwalała bo on chciał z kolegami wyjść a dodam ze widujemy się w weekendy i czasami na tygodniu. Ale przez to wszystko coraz rzadziej. I wracając do tych ostatnich zdarzeń. Powiedzialam mu ZNÓW ze to koniec itp ale tak na prawdę tego nie chciałam, wciąż go kocham i to jeszcze bardziej bo przez ten czas te pare dni jak na serio się pokłóciliśmy zrozumiałam w końcu ale już za późno ze robiłam bardzo źle ze nigdy nie powinnam go bić, manipulować zakazywać, on tez mi powiedział że wina nie leży tylko po mojej stronie bo on tez nie był święty. Ale dostałam od niego wiadomość w której on już chce to zakończyc zebrał się w sobie i jest w stanie zapomnieć bo już nic nie czuje i nie patrzy na mnie jak na super laske tylko wredna suke cytuje. Błagałam go o spotkanie, rozmowę, prosiłam, przepraszalam za to wszystko ale ona mówi ze po tym wszystkim nie ma uczuć i nie może normalnie na mnie patrzeć. Spotkaliśmy się i porozmawialiśmy było w nim widac te obojętność. Ja załamana jestem, codziennie płacze, nie mogę jeść, spać, wzięłam wolne w pracy bo nie jestem w stanie normalnie funkcjonować z myślą ze to koniec. Wyprosiłam go jeszcze o rozmowę i sam mówi ze nie wie i ze ten związek od dawna nie miał sensu. Mówi ze narazie dla mojego dobra zaprzyjaźnimy się ale to tylko pogorszy wszystko. Wczoraj dużo rozmawialiśmy, cały czas go pytałam czy coś może czuje, powiedział ze sam nie wie i ze dla niego od dawna to nie miało sensu i ze nawet jak będzie dobrze u nas to nie wie czy na dłuższa metę. Na ten moment nasza relacja jest nieokreślona ale zgodził się na bycie ze mną żebym nie cierpiała i sam mówi ze nie wie czy to ma sens teraz i w przyszłość. Strasznie mi ciężko bo chce to uratować i szczerze żałuje tego co zrobiłam, narazie nie chce się rozstawać bo mam nadzieje i wierze w to ze będzie dobrze. On wszytsko wie bo płakałam mu na kolanach i wyżaliłam się w jakiś sposób. Prosiłam o szanse ale on nie wie co czuje czy cokolwiek czuje, zmienia zdanie co chwila. A ja tak cierpię bo zrozumiałam swoje błędy i chce to naprawic chociaż sporobwac, najszczerzej porozmawialiśmy i spędziliśmy wczoraj dzień. I zachowywalismy się tak jak wcześniej i było super dopóki on nie przypominał sobie o tych złych rzeczach. Ja cały czas powtarzam sobie i jemu żebyśmy spróbowali żeby dał mi szanse na pokazanie ze naprawdę może być dobrze, ze się zmieniłam. I jak się wtedy spotkaliśmy wczoraj to doszło do całowania i wgl do zachowania się jak normalna para i do seksu takiego z uczuciami. A i jeszcze ważna rzecz ja dla tego związku się poświęciłam bardzo, odstawiłam na bok koleżanki i znajomych. Z czasem jego znajomi stali się moimi i byliśmy taka ekipą. Teraz jak wszystko się popsuło, ja zostałam całkiem sama nie mam nikogo z kim mogę porozmawiać i wgl. On to wie i mówi ze szkoda mu mnie i dlatego chce mieć dalej kontakt żebym nie została sama. Ja naprawdę czuje ze mogłoby się ułożyć między nami. Proszę żeby ktoś tu przeczytał te naprawdę długa wiadomość i powiedział mi co mam zrobić jak sobie poradzić, myślałam o psychologu. Już nic nie wiem, ale wiem ze chce to uratować chociaż być może jest za późno.