Czy to depresja, a może coś innego? Co mam robić?
Mam 18 lat i odkąd skończyłam podstawówkę nie umiem siebie zaakceptować. Mam bardzo niską samoocenę, zawsze twierdzę, że stać mnie na więcej i mogło być lepiej, choć i tak już wszyscy mówią, że jest świetnie, wspaniale. Twierdzę, że do niczego się nadaję, choć wspaniale coś zrobię, stawiam sobie wysoko poprzeczkę, lecz czasem nie umiem czemuś podołać i doskonale to wiem, dużo rzeczy biorę sobie na głowę. Od 6 lat mam bardzo zmienne nastroje, od euforii po smutek. Lubię przebywać wśród znajomych, choć teraz coraz częściej najlepiej z nikim bym się nie spotykała, z nikim nie widziała i nie rozmawiała, najlepiej to zamknęłabym się we własnym pokoju i gapiła się w sufit, zresztą i tak często to robię, moja wymówka to z nudów, choć tak naprawdę to mam wiele rzeczy do zrobienia, ale mi się nie chce. Często czuję się beznadziejnie, myślę, że do niczego się nie nadaję i wydaje mi się, że wszystko jest przeze mnie co dzieje się dookoła. Jestem dosyć wrażliwa i jak zdarza się jakaś sytuacja smutna w moim życiu, to zamykam się w sobie i rozmyślam lub często dochodzi do płaczu, on ostatnio jest moim nie odłącznym elementem w życiu, płaczę bez powodu, łzy same cisną się do oczu. Poczucia swojej wartości to kompletnie nie mam, sama siebie traktuję jak śmiecia. Uwielbiam sport, mogłabym ćwiczyć cały dzień, a od pewnego czasu to zbyt szybko się męczę, choć nie wiem, czy to moje urojenia, czy tak naprawdę jest? Kilkakrotnie chciałam popełnić samobójstwo, ale strach wziął górę. Nie wiem już, co mam robić, bo często nie daję rady i jestem wściekła na siebie za taki mój stan, pomóżcie mi...