Życie bardzo boli - co mam zrobić?
Nie potrafię jednoznacznie wytłumaczyć co mnie dręczy, odechciewa mi się żyć, a ostatnio bardzo często łapie doły. Mam 24 lata jestem raczej spokojną osobą, opanowaną, poważną i tak mnie też inni odbierają. Od jakiegoś czasu mam wahania nastroju, żartuję, jestem uśmiechnięta, a za chwilę popadam w melancholię i użalam się nad sobą, jakiego to ja mam pecha w życiu i ect. Jestem od dłuższego czasu bez pracy i wiem, że to jest źródłem mojego stanu, ale bardzo mnie to boli, nie mogę znieść, że inni mają szczęście, udaje im się, odnoszą sukcesy. Wiem, że mam bardzo niską samoocenę i brak pewności siebie, ale strasznie przejmuje się krytyką i każdą porażkę przeżywam bardzo dotkliwie. Miałam dobrą prace, wszystko było super, ale nie potrafiłam odnaleźć się wśród tych ludzi, współpracować, byłam pomiatana i krytykowana, przez co coraz bardziej się stresowałam, że coś źle zrobię. Każdy uśmiech, spojrzenie traktowałam jako atak na moją osobę, nie mogłam wykonywać żadnych czynności, zadań poprawnie, trzęsły mi się ręce gdy miałam zostać oceniona. Wiem, że to dziwne, że w tym wieku tak bardzo emocjonalnie podchodzę do wszystkiego, ale relacje z ludźmi od zawsze takie były. W szkole podstawowej byłam wyśmiewana, przezywana, wagarowałam aby nie patrzeć na ich twarze, izolowałam się od innych. Z biegiem lat było coraz gorzej, brałam wszystko do siebie, przez co cierpiałam i nie chciałam wychodzić do ludzi. Po liceum było już lepiej, jednak w dalszym ciągu nie ufam ludziom. Bardzo dobrze gram, wchodzę w rolę pewnej siebie, wiedzącej czego chcę od życia kobiety, ale to tylko przebranie - w środku jestem dalej tą zakompleksioną, nie wierzącą we własne siły dziewczynką. Nie mam łatwych relacji z innymi, nie jestem duszą towarzystwa, ale staram się zakładać maskę kiedy nie chcę wyjść na jakiegoś dzikusa. Nie radzę sobie w sytuacjach stresowych. Chciałabym wreszcie w siebie uwierzyć i olać to co myślą o mnie inni, nigdy nie znajdę odpowiedniej pracy, dopóki nie zaakceptuje siebie i nie poprawię swoich relacji z otoczeniem. Wszyscy psychologowie twierdzą, że nasze problemy mają odniesienie do dzieciństwa, rodziny itd. - w moim przypadku jest to również zgodne, nie jestem przygotowana do dorosłego życia, kończę studia na kierunku, w którym nie chcę pracować, nie mam określonego celu w życiu, mam duże ambicje, ale nie wiem czy nie za wysoko mierzę. Nie ma osoby z mojego najbliższego otoczenia, która doradziłaby mi - rodzice nie pokierowali mną jak byłam małym dzieckiem, czasem myślę, że jestem nikim, beztalenciem, że do niczego się nie nadaję i nic już w życiu nie osiągnę. Teraz czuję bezradność, przemęczenie, chcę zacząć działać, znaleźć pracę, ale nie wiem jak to zrobić, bo jestem strasznie załamana, zazdroszczę innym, jestem bez sił. Poradźcie, co mam robić aby poprawić swoje samopoczucie?