Depresja i niskie poczucie własnej wartości
Witam! Mam tak wielki nieład w głowie, że aż nie wiem od czego zacząć... Podejrzewam u siebie depresję. Między mną a moim ukochanym chyba już na dobre koniec. :( Kłóciliśmy się już wiele razy, ale nie aż tak. Bardzo mocno go kocham! Ale tak wiele razy go zawiodłam. Czuję się nikim, zupełnie bezwartościową osobą. Czuję się pusta w środku. Moim jedynym życiowym sukcesem są dzieci. Nic więcej. Nie mam ani szkoły, ani doświadczenia zawodowego i jak się ostatnio okazało, nawet przyjaciół. Córeczkę urodziłam zaraz po skończeniu klasy maturalnej. Czuję, że za szybko to wszystko się potoczyło, taki wielki skok z beztroskiego życia w dorosłość. Niczego się nie dorobiłam! Pieniądze, które zarabiałam, szły na przedszkole. Wszystko, co teraz mam tak na prawdę należy do mojego X. Okropnie mnie to męczy! Nie mogę już dłużej żyć na jego garnuszku. Czuję się jak pasożyt. Głupio mi kupić sobie cokolwiek.
Córeczka chodzi teraz do zerówki, a szkoła nie zapewnia świetlicy, a że nie stać nas na opiekunkę, siedzę z dziećmi w domu. Z dziećmi, bo mam jeszcze synka, siedzi razem ze mną w domu. Od września też idzie do zerówki. Na pomoc z rodziny nie bardzo mamy co liczyć, każdy ma swoje problemy, pracują. Dziwnie się czuję, pisząc to tutaj. Tak naprawdę nie mam się komu wygadać. Do tej pory wysłuchiwał i wspierał mnie X, ale to już skończone, on zasługuje na kogoś lepszego, kogoś na jego poziomie. On zasługuje na kogoś, kto będzie go wspierał, bo ja nawet w tym jestem beznadziejna! We wszystkim jestem beznadziejna! Nie potrafię nic załatwić, doprowadzić spraw do końca! Nie potrafię się z nikim zaprzyjaźnić, otworzyć przed nikim. Tylko przed nim. Nie wiem, jak to ładnie napisać, dlatego będę bezpośrednia: mam problemy nawet ze zbliżeniem do niego... Mam ochotę się kochać, ale ostatnio kiedy zaczynaliśmy, ochota mijała. Oczywiście czułam przyjemność i radość ze zbliżenia, ale jakoś dziwnie chciałam, żeby było już po.
Ostatnio tak wiele razy nachodziły mnie myśli samobójcze, ale byłabym ostatnią egoistką, zostawiając ich samych! Śmierć skończyłaby jedynie moje psychiczne męki. A dzieciaczkom złamałaby serduszka, nadzieję i marzenia o przyszłości. Dlatego wiem, że tego nie zrobię. Nie mogłabym ich tak skrzywdzić! Od miesiąca prawie codziennie płaczę, nie mam apetytu, brak mi chęci na cokolwiek. Nie mogę spać. Mam problemy ze skupieniem się i podjęciem nawet prostych decyzji. Tak bardzo chciałabym go przytulić, powiedzieć, że go kocham i usłyszeć w zamian to samo. Ale wiem, że będzie mu lepiej beze mnie. :( Tak to teraz czytam, to nie wydaje się tak okropne jak w mojej głowie. Chciałabym się tego wszystkiego pozbyć zacząć wszystko od nowa... ale jak? Pewnych rzeczy nie mogę tak łatwo przeskoczyć. Próbowałam już zapisywać na kartce pozytywne rzeczy, które zrobiłam w danym dniu. Wmawiam sobie, że nie jestem najgorsza, ale to wszystko ciągle powraca. Z jednej strony czuję, że potrzebuję bliskości, ale z drugiej strony nie potrafię... Mam nadzieję, że jeśli już udało mi się przełamać i zobaczyć problem, uda się go rozwiązać. Dlatego proszę o rady, co mogę zrobić, żeby czuć się lepiej, żeby mieć więcej myśli pozytywnych... Jak mogę rozwiązać ten problem? Chcę, żeby dzieci widziały mnie uśmiechniętą, a nie smutną. Jestem już zmęczona chowaniem się po kątach i płakaniem. Nie stać mnie na wizyty u psychologa. Nie jestem ubezpieczona, więc nawet wizyta u państwowego lekarza nie będzie dla mnie bezpłatną. :( Chciałam kupić tabletki, takie jak Deprim, ale nie wiem czy pomogą, czy mam depresję, czy tylko przesadzam? Proszę o pomoc.