"Faza" nie pierwszy raz - jakie są bardziej fachowe określenia? Czym leczymy?
19 lat, kobieta, objawy ogólne: uczucie pustki i bezsilności. Porażający brak kontroli. Nieumiejętność podejmowania decyzji - wstać z łóżka, pójść na zajęcia, wykonać konkretną pracę, którą MUSZĘ zrobić. Chciałoby się. Przeplata się to z okresami, gdy jest dobrze. Wtedy normalnie wypełniam swoje obowiązki, wstaję rano, normalnie kładę się spać, dbam o kontakty towarzyskie i chodzę do szkoły. Dzięki tym okresom jeszcze nie zostałam z niej wyrzucona, frekwencja od pierwszej klasy graniczy z progiem klasyfikacyjnym. Te okresy są wspaniałe, mam wtedy kontrolę nad swoim życiem. A potem przychodzi nastrój jak teraz - tępe wpatrywanie się w monitor. Papieros za papierosem, nawet mimo że już mdli. Ignorowanie otoczenia. Brak kontroli nad postępowaniem. Taka huśtawka od mniej więcej 5 lat. Bezsilność -> znowu coś zawalam -> znowu namieszałam -> znowu kogoś skrzywdziłam, cudze uczucia nie liczą się w tych fazach, nic się nie liczy -> obrzydzenie sobą -> myśli samobójcze. Jak dotąd dwie kiepskie próby. Za słaba by się w końcu zdecydować. Dziś kolejna noc w stylu "zabij się, no zabij się w końcu, przed tobą życie do zmarnowania, nie ujedziesz daleko z taką słabą wolą". Usypiacze czekają, jest jeszcze nieco alkoholu. Z prochami jeszcze nie próbowałam. A, no właśnie – leki (nie rozumiem - nad okienkiem z tekstem - "Informujemy również, że nie odpowiadamy na pytania zawierające w swojej treści nazwy leków lub substancji czynnych dostępnych na receptę." A zaraz po prawej - "Jeśli przyjmujesz jakieś leki, koniecznie napisz jakie." To w końcu jak ma być?). Jednym z głównych objawów tego całego cyrku są zaburzenia snu, chyba wszystkie możliwe, od bezsenności, przez spanie całodobowe, po zaburzony rytm - w nocy nie zasnę za Chiny Ludowe, za dnia, w szkole - bez problemu (oczywiście tracąc zajęcia). Tak więc najpierw dostałam... lek XYZ xP... Po nim z całą mocą stwierdzam - nienawidzę nasennych. Brak kontroli jest tym, co mnie męczy, nasenne go podwajają. Powiedziałam o tym psychiatrze, dostałam... lek ZYX(?) (nie rozumiem waszych wytycznych...). Super. Kilka dni bycia nieprzytomną, dopiero w ulotce znajduję informację, że właśnie biorę kolejny lek nasenny. Jakby braku kontroli było mało:/ Objawy najświeższe: 1. Teraz, w tej chwili, powinnam pisać dokumentację dyplomową. NIE DA SIĘ. Odpalam worda, próbuję, walczę z nią już od wielu dni, umysł po prostu nie działa, mózg nie pracuje. Praca nie jest skończona. Termin oddania - poniedziałek. Jakby ciało oddzielnie ode mnie dążyło do tego, by to zawalić, by znowu coś zawalić. 2. Niszczenie związku trwającego od dwóch lat. Typowe. Swojemu chłopakowi dziwię się, że chce mnie ciągle znosić. Co fazę robię lub mówię coś złego. Potem "na trzeźwo" jest mi z tym strasznie. Wtedy próbuję naprawić co się da, znowu jest fajnie... i znowu "faza". Podziwiam go i nie rozumiem, że on to wytrzymuje. 3. Siedzenie o trzeciej w nocy i rozpisywanie się, może to próba znalezienia pomocy, nie wierzę w sumie, że ją znajdę, jak dotąd były tylko dobre rady typu "weź się w garść" (CHCĘ. PRÓBUJĘ. WIECZNIE!) i niedopasowane leki, lepiej chyba już iść próbować zasnąć, to by było pożyteczniejsze. Ta, a jutro dzień taki jak ta noc... Zabij się, no zabij się... Może to rzeczywiście najlepsze wyjście.