Jak można pomóc mojemu tacie i czy to jest depresja?

Witam! Problem, który tutaj opiszę dotyczy mojego Ojca, ma on 53 lata, w małżeństwie z moją Matką jest już ponad 25 lat. Proszę się nie zrażać długością opisu, sprawa jest pilna, chodzi tu nawet o życie mojego Ojca.  Ja jestem jego młodszym, dorosłym synem. Pochodzę z rodziny normalnej, otaczającej miłością, o sytuacji materialnej zawsze w granicach normy klasy średniej (kiedyś nawet rodzice byli bogaci). Ojciec miał zawsze bardzo towarzyskie usposobienie, dusza towarzystwa, liczne znajomości, bardzo duża umiejętność właściwej rozmowy z każdym. To jego największy żywioł. Przyjemność sprawiają mu rozmowy, opowiadania, perswazja. Słowem: Potrafi gadać. Niestety, jego towarzyskość połączona była często z alkoholem. Piwo pijał przy wielu okazjach. Zresztą, niegdyś nie odróżniał się tym specjalnie od reszty znajomych rodziców. Jego pasją jest polityka, historiozofia i tym podobne, to typ „arystokraty”. Rodzice obracają się w sferach polityki i mimo tego, że żyjemy w bloku i nie wyróżniamy się specjalnie niczym, rodzice mają dużo wpływowych znajomości: lekarze, adwokaci, biznesmeni, stara koleżanka ze szkoły to posłanka itp. Mama prowadzi małą firmę, ale Ojciec zawsze nadrabiał swoimi „kontaktami”. Mam tu na myśli to, że jego wkład w pracę dla domu był zawsze nikły. Pod tym względem żył zawsze w cieniu Matki, jako pomocnik, wypełniający faktury, odwożącym ją do pracy. Jego skłonność do „podpijania”, lenistwa, ostentacyjnego leżenia przed telewizorem, zaniedbywania higieny i w dodatku nazywania się na wizytówkach filozofem wywoływały u nas pobłażliwy śmiech. Tak na serio, Ojciec nie miał prawie nigdy żadnej oficjalnej pracy, wywinął się od wojska, długo studiował filozofię. Zawsze miał skłonność do prokrastynacji , „jakoś” nigdy nie mógł znaleźć sobie zawodu. Dawniej, nie było to, aż tak wielkim problemem. Jednak w firmie mamy nadszedł kryzys i zaistniała potrzeba drugiego źródła zarobku. Od tego momentu bardzo stopniowo sytuacja robiła się poważniejsza. Mimo ciągłych próśb mamy (i nas), kiedyś jeszcze połączonych z czarującym uśmiechem z pogrążonego w błogiej drzemce „filozofa”, później już pretensji (ale wszystko na przestrzeni lat): „Znajdź wreszcie pracę, rusz się” - Ojciec nie zmieniał się. Załatwiał tylko wiecznie różne „sprawy”, jeździł na pocztę, po zakupy, a to naprawić coś, a to porozsyłać, zawsze z przerwami na pobyt w barze. Sukcesem było otrzymanie przez niego mandatu radnego dzielnicy. Niestety praca to nie znaczna, dla innych radnych raczej działalność poza zawodem. Najczęściej sesje były „zakrapiane”, zawsze zebrania kończyły się w barze. Po czterdziestce Ojciec stawał się zaniedbany, ”obleśny”. Mimo jego mandatu radnego, zbiednieliśmy. Wydaje się, że był taki zawsze, a przynajmniej miał takie skłonności, od dawniej był bardzo sentymentalny, żył swoimi „starymi” czasami, chodził w starych ubraniach z „Pewexu” , słuchał zawsze muzyki z przed lat i panicznie bał się nowości. Te skłonności, jak i lenistwo pogłębiały się z czasem, i jakby wprost proporcjonalnie do spadku naszej sytuacji finansowej. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona, jego ubrania brudne (ma absolutnie zawsze możliwość wyprania), samochód zalepiony taśmami. Jakby zatrzymał się w czasie. Nie potrafił przystosować się do żadnej ze zmian. Wszystkie sprawy odkładał na „Jutro”, wiecznie „Jutro” i „Jutro”. W zasadzie przez całe życie wszyscy te jego cechy traktowaliśmy jako trudny jego charakter. Przyzwyczailiśmy się z tym żyć, tym bardziej, że Ojciec zręcznie uchylał się od tych działań, które przyczyniłyby się do dania mu zawodu. Zawsze wykręcał się zręcznymi wymówkami: „Przecież mam już pracę”, „Przecież pomagam Mamie w prowadzeniu firmy”, (niestety, bez tej pomocy Mama poradziłaby sobie) ironizował: „Zgnębcie mnie, skopcie”, uważał, że wszystkie nasze pretensje to wina teściowej. Potrafił zachowywać się jak zapracowany Mąż, który wykonuje obowiązki w równym nasileniu, co jego żona. Niekiedy nawet zabierał się za trudniejsze i dłuższe zajęcia, za ten sam wkład pracy w zawodzie, mógłby zarobić. Chcę tu zwrócić uwagę, na to, że nigdy nie miał normalnej, regularnej pracy, do której musiałby się dostosować, podporządkować. Na sugestię, że powinien, na mnie i brata się darł, że to nie nasze sprawa, Mamie obiecywał, że już niedługo, w następnym tygodniu,” jestem umówiony”, jutro, jutro… Przez cały czas pił piwo. To z kolegami, to już sam, w obawie przed pretensjami Mamy poczynał robić to przed wejściem do domu, na klatce schodowej. To co kiedyś było śmieszne, teraz stawało się niepokojące i odrzucające. Na przestrzeni lat robił coraz mniej, on i jego rzeczy starzały się i psuły. Miał problemy z ciśnieniem, wątrobą, brał dużo leków (trawiennych i na ciśnienie), które po chwili mieszał z alkoholem. Czasami wracał z „narad” i przyjęć ostro zalany, włączał swoje stare koncerty i gadał sam do siebie. Dniami polegiwał, w nieskończoność robiąc małe „kliny”. Zalegał na kanapie, podchmielony. Jego śmieszne wymówki i te ciągłe „małe kłamstewka”, że nie pił nic, że” czyśmy powariowali?”, niby bardzo zdziwiony, że myślimy, że jest pod wpływem alkoholu, niby to takie niedorzeczne, że „Może się wyprowadzę, wyrzućcie mnie z domu najlepiej!”. Oczywiście, czuć było od niego piwo i co dzień chodził podpity. Tak wyglądało życie mojego Ojca do teraz. Nie wiem kiedy to się zaczęło, ale stał się jakiś… otępiały. Może stopniowo, może nagle stał się jeszcze inny niż dotychczas. Zobojętniał, stał się przygnębiony, dziwny. Już wcześniej momentami spostrzegaliśmy na nim to nieznane otępienie, dosłownie przebłyskami, wtedy, kiedy był „podpity”. Teraz jest to na nim ciągle. Jego zaniedbanie osiągnęło jakieś nowe nieznane stadium. Przestał wykonywać dawne czynności, zmieniło się jego zachowanie, wygląd. Napuchł, zsiniał, to są zupełnie inne zmiany, od tych „odalkoholowych”, które dotąd na nim widzieliśmy. Stał się niedołężny, bardzo apatyczny, obojętny, cierpiący. Od razu poznałem depresję. Jednocześnie Mama zaczęła mieć do niego awersję. Zaczęło się to od tego, jak wyczyścił jej całkowicie konto (przez ostatnie pół roku zrobił tak kilka razy, ale nigdy nie była to, aż tak duża suma). Wtedy to zaczęła być na niego bardzo zła, przestała się do niego odzywać, widząc to, jak często teraz kłamie (a może nie poznaje w nim już w ogóle swojego męża?). Dowiadujemy się, że pożycza kolejno od różnych osób z rodziny duże sumy pieniędzy, jednocześnie nie płacąc czynszu, rachunków (co do niego należy), nie robiąc już żadnych zakupów (przestał w ogóle funkcjonować). Na pytania, czy ma jakiś dług stanowczo zaprzecza, nieudolnie już próbuje kłamać, że spłacił czynsz, uregulował opłaty, a te wszystkie pieniądze rozchodzą się na zakupy… których i tak już nie robi (pomagają nam Dziadek i Babcia). Ma jakiś dług, to jest prawie pewne. Kłopot w tym, że nikt nie potrafi z nim rozmawiać. Kłamie, a nawet, tak dobiera ton mówienia, żebyśmy myśleli, że „wszystko jest w porządku”, nie dokończy czy ostatecznie zapłacił regulację długu, rachunek… Tę jego umiejętność „gadania” wykorzystuje do „obrony” w wielu sprawach. Jego odpowiedzi są od lat niezmienne, tak jak stare filmy, które w kółko ogląda. Co byśmy się nie spytali, słyszymy monotonną, tę samą formułkę, w stylu: ”Wszystko już załatwione, jutro zapłacę”, „pieniądze rozeszły się na różne rzeczy…”, ”ale czego wy ode mnie chcecie, przecież ja normalnie ten… ten…”, „nie teraz, źle się czuję, to pewnie to ciśnienie i te sprawy” ,no właśnie „te sprawy…”,” te rzeczy”, ”różne historie…”, używa tych samych formułek, nie mówiąc prawdy w ważnych sprawach. Mi jednak chodzi przede wszystkim o jego stan zdrowia. Nieraz robimy z nim poważne rozmowy, kiedyś (jeszcze przed depresją) darł się na nas i krzyczał, że to nie nasza sprawa. Teraz, może ze względu na zachowanie Mamy wobec niego „wykręca” się w powyżej opisany sposób. Wszystko uogólnia. Posługuje się nieadekwatnym, oszukanym tonem, jakbyśmy wychodzili z nim na jakiś kompromis, w którym nic się nie zmieni i wszystko będzie po dawnemu. A my chcemy mu pomóc. Znamy go dobrze, wiemy, że prawie wszystko z tego co mówi, że „wszystko jest w porządku”, że on musi „tylko odpocząć i to tylko sprawy żołądkowe…” to nie prawda. Nie znamy już sposobu, żeby do niego dotrzeć. Ja już sam niestety przestałem z nim rozmawiać. Razem z mamą izolujemy się od niego, mamy dosyć nieszczerych rozmów. Często, myślę, że potrzebna jest jakaś umiejętna rozmowa, z całkowitego dala od tego krzyku, jaki Mama na nim stosuje, bardzo pretensjonalnym tonem ostatnio. Nie silimy się o diagnozowanie jego problemu samemu, ani przez Internet. Nie wiem, czy mój ojciec ma depresję, czy coś na sumieniu, jakiś tajemniczy dług (może w coś się wpakował? Alimenty?, potrącił kogoś i musi płacić za coś? Nie wiem) , czy to wina mamy, która jest ostatnio bardzo ostra i niemiła dla niego (paradoksalnie-jeżeli ma depresję). Ale chodzi o to, że ogólnie nie dajemy sobie z tym rady. Ten człowiek jest w bardzo złym stanie psychicznym i to nie jest już udawanie, czy zwykła wymówka. Jego kłamstwa doprowadzają do tego, że nie można rozróżnić, czy on jest winny, czy cierpiący. Objawy, które u niego zauważam, to: bezsenność, apatia, otępienie (mina trupa), przygnębienie, ogólny fatalny stan zdrowia: bóle głowy, brzucha, bardzo częste biegunki - wręcz ciągłe, samotniczość, spowolnienie, utrata zainteresowań jakimikolwiek czynnościami, spędzanie już dosłownie całej doby leżąc, budzi się w nocy, otwiera balkon i chodzi w kółko po salonie, rozedrgany, narzeka na ucisk w mostku (skojarzyłem to sam z lękiem depresyjnym), całkowite zaniedbanie, wspominał coś (kiedy mama robiła mu pretensje o kolejne nie spłacenie zaległych rachunków) o poważnym kryzysie psychicznym, fizycznym i moralnym, przy tym wszystkim absolutnie nie zwraca uwagi na to co Mama do niego mówi, na choćby najmniejsze obowiązki, jakie mu wyznacza, czym pogarsza jeszcze bardziej ich stosunki małżeńskie. Jego sprawność intelektualna bardzo osłabła. List ten jest skupiony na wadach mojego Ojca, na jego problemach i negatywnych cechach. Poza nimi jest to człowiek bardzo inteligentny, empatyczny, rozumiejący. Ma rozwinięty światopogląd moralny, służy radą. Niestety dobre cechy jego rozumu zanikają, kiedy chodzi o niego samego. Proszę, więc o radę. Jak namówić Ojca na wizytę u psychiatry? Jak zapobiec oszustwom w trakcie ewentualnej terapii? Jak pomóc mu zrozumieć, że powinien zacząć zmieniać całkowicie swoje życie? Czy to rzeczywiście może być depresja maskowana? Jak skłonić go do wyjaśnienia prawdy o jego osobistym długu? Proszę o porady, wskazówki pisemnie; jak mamy się zachowywać od teraz? Jakim dla niego być? A wreszcie proszę o hipotezę diagnozy, jakieś ewentualne wyjaśnienie, prawdopodobne rokowania. Przede wszystkim chodzi mi o to, jak skłonić go do wizyty u specjalisty, jak otworzyć mu drogę do diagnozy i leczenia? Przepraszam, za długość tego listu. Wiem, że napisałem opowiadanie, a Pani zapewne nie ma czasu czytywać tak długich anonimowych próśb, ale myślę, że w ten sposób najlepiej ukażę jak sprawa wygląda. Mamy już dosyć czekania i patrzenia na staczanie się człowieka - mojego Ojca.  Z poważaniem, Krzysztof

MĘŻCZYZNA ponad rok temu

Witam!

Stan psychiczny Pana ojca jest bardzo poważny. Jego zachowanie i wcześniejsze trudne doświadczenia z jego udziałem stają się przyczyną trudności dla całej rodziny. Opisane przez Pana objawy są charakterystyczne dla depresji. Jednak diagnozę stanu psychicznego Pana ojca może postawić lekarz psychiatra wyłącznie na bezpośredniej wizycie. Uważam, że taka wizyta jest niezbędna. Problemem, który może wpływać na pogarszanie się stanu psychicznego ojca jest spożywanie alkoholu. W Pana liście ten problem pojawia się wielokrotnie i dlatego sądzę, że może to być bardzo poważna sprawa. Spożywanie alkoholu w przypadku Pana ojca może być jedną z przyczyn obecnego stanu, ale także próbą poradzenia sobie z problemami. Przez długi czas Pana ojciec nie musiał zarabiać na rodzinę, mógł zajmować się swoimi sprawami. Zmiana sytuacji wymagała od niego dostosowania się. W takim wypadku picie alkoholu i zmiana zachowania mogą być sposobem na zaadaptowanie się do nowych warunków. Jednak i w tym wypadku należy skonsultować się ze specjalistą. Dobrze byłoby zachęcać ojca do wizyty u psychiatry oraz psychologa. Niestety nie ma jednej prostej recepty, którą moglibyście teraz zastosować. Na pewno nie należy go zmuszać do takiej wizyty. Pozbawiony możliwości wyboru "iść czy nie iść" może stawiać jeszcze większy opór. Możecie wstępnie zaproponować mu, żeby skorzystał z pomocy psychologa lub psychiatry, a jeśli mu się nie spodoba, to będzie mógł z niej zrezygnować. Warto wybrać się na początek bez niego na wizytę do psychiatry i porozmawiać z lekarzem na temat problemów ojca. Istnieje także możliwość wizyty domowej. Może wtedy będzie łatwiej przekonać Pana tatę. Dobrze byłoby zadawać pytania na temat jego samopoczucia, przeżyć i trudności. Obwinianie go i krzyk niewiele pomogą. Rozumiem, że teraz staje się to dla Pana i mamy coraz trudniejsze, ponieważ Wasze dotychczasowe próby pomocy nie przyniosły efektów. Jednak Pana i mamy zaangażowanie jest duże i warto nadal próbować. Zawsze warto jest pytać o wewnętrzne przeżycia. Nawet pytanie: jak się dziś czujesz?, może pomóc dotrzeć do taty. Jednak warto zastanowić się też, czy jego stan psychiczny nie jest wynikiem nadużywania alkoholu. Rozmowy z ojcem, kiedy jest pod wpływem alkoholu nie będą przyność efektów. Dlatego dobrze jest rozmawiać z nim, kiedy jest trzeźwy. Warto zadać mu wtedy konkretne pytanie: jak ja/my możemy Ci pomóc? lub jakiej pomocy od nas oczekujesz?. Wasze zaangażowanie w sprawy ojca jest bardzo duże i dlatego także dla Pana i mamy warto byłoby zorganizować pomoc. Zachęcam do skorzystania z pomocy psychologa lub telefonów zaufania, gdzie moglibyście rozmawiać o rodzinnych problemach i pracować nad emocjami, jakie rodzą się w związku z tą sytuacją. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty