Jak poradzić sobie w kontaktach z ludźmi, z nauką i z podejmowaniem decyzji? Czy mam depresję?

Witam, mam 20 lat i jestem studentem Politechniki Częstochowskiej, kierunek budownictwo (2 rok). Chciałbym opisać problemy, które mnie nurtują, mianowicie te problemy są związane z postrzeganymi przeze mnie różnicami pomiędzy moim zachowaniem a zachowaniem rówieśników oraz z moim stanem emocjonalnym. Przedstawię kilka kategorii, w których podam pewne moje obserwacje swojego zachowania na przestrzeni od dzieciństwa do teraz. Przepraszam, że tak dużo piszę, ale chcę jak najwięcej informacji o sobie przedstawić dla analizy problemu. KONTAKTY Z RÓWIEŚNIKAMI To opisuję na początku, bo uważam to za mój główny problem, który przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu. Zaczynając od dzieciństwa, w przedszkolu byłem bardzo lubiany miałem grono kolegów którzy mnie podziwiali i szanowali wręcz uważali za "szefa bandy". W szkole podstawowej te relacje zaczęły się zmieniać. Zaczynałem odczuwać pewien dystans, bałem się niektórych ludzi (starszych kolegów lub tych z innych klas), nie wykraczałem poza towarzystwo z mojej klasy i w mojej klasie zaczynałem ograniczać grono kolegów do kilku przyjaciół. Zakochiwałem się w niektórych dziewczynach – rówieśniczkach, ale nic z tym nie robiłem, czekając na jakiś cud. Z biegiem czasu stawałem się coraz bardziej małomówny i nieśmiały w stosunku do ludzi, wykluczając kilku oddanych przyjaciół. Moja nieśmiałość i małomówność najbardziej przejawiała się w kontaktach z dziewczynami. W gimnazjum poznałem jednego kolegę o imieniu XXX, który wpłynął na moje życie. Wraz z nim i dwoma kumplami, z którymi wcześniej się znałem założyliśmy taką "paczkę" i praktycznie nie spotykaliśmy się w innym gronie. XXX imponował mi tym, że był bardzo sprawny fizycznie, podobnie jak ja, i razem dużo ćwiczyliśmy takie dziedziny, jak kulturystyka, akrobatyka, pływanie, jazda na rowerze. Byliśmy jak bracia, choć nie do końca się tak czułem. Mieliśmy taki dziwny pogląd (który wypłynął od niego) na temat dziewczyn - rówieśniczek, że są brzydkie i stać nas na lepsze, ładniejsze, mądrzejsze (pomimo tego, że nie we wszystkich przypadkach się z nim zgadzałem ale jakoś nie miałem odwagi tego powiedzieć bo bałem się że zostanę wyśmiany). Krótko mówiąc, on zawsze był inicjatorem wszystkiego, co się działo w naszej "paczce" i jakoś mu się podporządkowywaliśmy. W liceum odizolowałem się od mojej "paczki", ponieważ poszedłem do innej szkoły. W nowej szkole inaczej zacząłem patrzeć na relacje z ludźmi. Na początku czułem się zagubiony, bo prawie nikogo nie znałem. Po kilku tygodniach klasa wydawała się już zgrana i życzliwa. Znów zacząłem się ograniczać do małej ilości kolegów. Ale z nimi nie spotykałem się już tak intensywnie jak z dawną paczką. Później namówili mnie żebym sobie kupił perkusję z pieniędzy na osiemnastkę i tak się stało. Założyliśmy taki szkolny zespół i graliśmy na różnych imprezach szkolnych. Czułem się wtedy bardzo dobrze, ale dalej nie mogłem sobie poradzić z małomównością i pewnymi oporami w poznawaniu nowych ludzi w szkole. Coraz częściej zaczęły się pojawiać takie sytuacje, że ludzie mówili o czymś, a ja nie potrafiłem ciągnąć tematu, bo czułem, że mam za małą wiedzę. Jeśli chodzi o kontakty z dziewczynami w tamtym okresie, to bywało różnie. Zaczynałem się bardziej otwierać do dziewczyn, na które wcześniej bym nie spojrzał, będąc w poprzedniej "paczce", ale nic z tego nie było. Nie wiedziałem jak z nimi postępować. Wiedziałem, że podobam się dziewczynom ze względu na wygląd, ale podczas rozmowy zawsze było coś nie tak - nie miałem wyczucia i z nikim nigdy o tym nie rozmawiałem "co robię źle", "co jak mam robić". Wstydziłem się tego, a jednocześnie udawałem człowieka, który ignoruje atrakcyjne dziewczyny, mimo że mi się podobały. Zawsze było tak, że widziałem chęć zbliżenia się do mnie dziewczyn, które mi się nie podobały fizycznie i wewnętrznie. Do dziewczyn, które mi się podobały (energiczne, proporcjonalnie zbudowane, seksowne, atrakcyjne) bałem się podchodzić (same nie podchodziły) i nie wiedziałem, o czym rozmawiać. Jeśli już dochodziło do rozmowy, to najczęściej robiłem się czerwony, zdenerwowany i intensywniej się pociłem. Ogólnie rzecz biorąc, od szkoły podstawowej do końca liceum byłem osobą postrzeganą jako inteligentny (miałem ponadprzeciętne oceny), lecz mało towarzyski człowiek. Nie chodziłem prawie w ogóle na imprezy, nie lubiłem alkoholu i innych używek. Wolałem siedzieć w domu i grać na KOMPUTERZE. Jeśli chodzi o studia, to czułem się w miarę dobrze od początku, grupa była przyjazna. Tym razem, jeśli chodzi o jakieś głębsze znajomości, to zaprzyjaźniłem się z jednym kolegą, który siedział ze mną w ławce. Właściwie była to „przyjaźń ławkowa”, bo poza zajęciami nie spotykałem się z nim ani z innymi ludźmi z uczelni aż do tej pory, mimo że wiedziałem, że powinienem, jakoś nie potrafiłem się do tego zabrać, nie wiedziałem jak. Od kilku miesięcy odczuwam zdecydowane obniżenie mojej aktywności ze znajomymi z uczelni. Prawie w ogóle już się do nich nie odzywam, ciężko mi jest znaleźć jakiś temat, który by ich interesował. Jedyne co jest pocieszające z pobytu na uczelni, to nieznacznie poprawiły się moje stosunki z kobietami - nie jestem już taki nieśmiały, nie mam oporów, ale jedyny problem jaki pozostaje to, to, że zazwyczaj nie mam pojęcia o czym rozmawiać i nie nadążam nad tym co do mnie mówią. KOMPUTER Jest to kolejna istotna dla mnie kategoria, która moim zdaniem wpłynęła negatywnie na moje życie. Od roku 1998 (2 klasa podstawówki) posiadam komputer. Od tamtego czasu, aż do końca liceum uwielbiałem grać w przeróżne gry. Jeśli miałbym określić średni czas przebywania przed komputerem w celach tej rozrywki myślę że wyniósłby około 5 h dziennie. Wciąż przesiaduję przed komputerem dużo czasu, ale używam go bardziej w celach edukacyjnych. Gry komputerowe absolutnie mnie nie interesują od dłuższego czasu. NAUKA Od dziecka dobrze się uczyłem, można powiedzieć ponadprzeciętnie na tle swojej klasy. Mimo że spędzałem dużo czasu przed komputerem i w związku z tym mało czasu poświęcałem na kontakty ze znajomymi, nauka nie sprawiała mi prawie żadnych trudności. Byłem dobry zarówno w przedmiotach ścisłych jak i humanistycznych. Bardziej jednak satysfakcjonowały mnie przedmioty ścisłe, ponieważ nie trzeba było na nie poświęcać tak dużej ilości czasu jak np. na czytanie lektury. Zawsze byłem pewien, że jestem dobry w nauce i że jak pójdę na studia, to sobie poradzę. Dzisiaj mam ogromny problem z koncentracją i uczę się bardzo wolno w porównaniu z rówieśnikami. Gdy przedstawiony jest jakiś nowy typ zadania, mam ogromne trudności ze zrozumieniem jego istoty w przeciwieństwie do większości moich kolegów. Jeśli już się czegoś nauczę po wielogodzinnej pracy i powtarzaniu, to nadal robię to wolniej od tych, którzy nawet nie potrzebowali tak długo ćwiczyć i popełniam dużo błędów logicznych oraz zapominam o wielu istotnych szczegółach. Te negatywne cechy zacząłem zauważać po rozpoczęciu studiów, lecz nasiliły się dopiero w połowie 3 semestru (teraz jestem na 4 semestrze po ogromnym wysiłku). DOM I RODZINA Nigdy nie narzekałem na brak miłości ze strony rodziców i rodzeństwa. Jest jednak jedna rzecz, która mnie martwi i boję się, że przejąłem tę cechę od rodziców. Mianowicie oni nie mają znajomych i praktycznie się nie spotykają z nikim. Rodzice nie mają wyższego wykształcenia. Zawsze pracowali jako pracownicy i nigdy nie mieli odwagi na otwarcie własnego biznesu. Obecnie matka jest bezrobotna a ojciec jest robotnikiem fizycznym. WYGLĄD, FIZYCZNOŚĆ Od zawsze byłem dość wysportowany, umięśniony i przystojny. W sporcie byłem raczej grupie tej połowy bardziej sprawnych. Jedyny kompleks, który powstał w okresie dojrzewania dotyczył mojej twarzy. Mianowicie pod oczami mam dość nietypowe sińce i wrażliwą skórę na policzkach, co powoduje rumieńce. Od roku już się tym nie przejmuję, co trochę poprawiło moją pewność siebie. PODSUMOWANIE PROBLEMU Zaobserwowałem znaczne spowolnienie i brak zdecydowania w działaniu (zdecydowanie w działaniu nie było nigdy moją mocną stroną, ale teraz znacznie się pogorszyło). Czuję się bezradny i nie mam żadnych pomysłów. Nie mam żadnej wizji na przyszłość, mimo że mam określony kierunek studiów, to czuję, że sobie nie poradzę ze względu na brak umiejętności zjednywania sobie ludzi i problemy z koncentracją w nauce. Ciężko mi jest podjąć jakąkolwiek decyzję. Nie mam ochoty spotykać się z "resztką znajomych" mimo, że wszystko wskazuje na to, że takie spotkania mogą być dla mnie ratunkiem. Ogarnęła mnie apatia. Prawie cały czas chce mi się spać i jeść. Zazdroszczę ludziom ich pomysłowości i tego, że mają czas na wszystko: imprezy, praca, studia, miłość... W każdej płaszczyźnie osiągają sukcesy większe niż ja. JA skupiam się obecnie tylko na nauce, wierząc, że chociaż w tym będę odnosił satysfakcję, ale każdego dnia przekonuję się o tym, że jestem gorszy od innych (oczywiście nie od wszystkich). Mam wrażenie, że jeśli będę się uczył cały czas to może i osiągnę poziom taki jak inni, ale kosztem utraty resztek innych ludzkich zdolności interpersonalnych, których właśnie bardzo potrzebuję. Wiem, że wygląda to bardzo dziwnie i że bez wychodzenia do ludzi nie nabędę tych umiejętności, ale nie mogę pozbyć się tych oporów związanych właśnie z trudnościami w podejmowaniu decyzji. Czy mam po prostu na ślepo, bez celu wychodzić do ludzi i czekać, aż się otworzę, aż podświadomie zrozumiem, o co chodzi w relacjach międzyludzkich, żeby wychodziło mi to naturalnie i bez napięcia? Czy są jakieś konkretne metody dla mnie żebym wreszcie mógł w sobie wzbudzić tą naturalną chęć poznawania ludzi i świata? Wiem, że jedynie ludzie mogą mi w tym pomóc i ja chcę odnaleźć też sposób, w jaki mógłbym się im odwdzięczyć za tę pomoc. Chcę być spontaniczny i cieszyć się każdym dniem, wzbudzić w sobie radość dziecka, której mi brakuje i móc się nią dzielić. Wiem, że nie ma na to wszystko krótkiej odpowiedzi, ale mam nadzieję, że ktoś z obecnych tutaj specjalistów mi pomoże (określi, co mi jest, jak sobie z tym poradzić) lub poleci kogoś, kto mi może pomóc. Obawiam się, że to jest depresja, ponieważ od pewnego czasu czytam różne objawy i one się pokrywają z moimi. Robiłem też testy internetowe, które wykazują, że jestem w łagodnej depresji. Błagam o pomoc i z góry dziękuję.

MĘŻCZYZNA, 20 LAT ponad rok temu

Witam serdecznie!

Na podstawie Twojego opisu można faktycznie podejrzewać łagodny epizod depresyjny. Wskazuje na to zmniejszona zdolność koncentracji, apatia, obniżony nastrój, obniżona samoocena, izolacja od otoczenia, zwiększona senność i łaknienie. Leczenie łagodnej depresji może polegać na przyjmowaniu leków przeciwdepresyjnych lub psychoterapii. Możesz skorzystać z bezpłatnej konsultacji w najbliższej poradni zdrowia psychicznego lub w ramach praktyki prywatnej.

Udzielenie realnej pomocy osobie zmagajacej się z problemami jest możliwe jedynie po poznaniu przyczyn trudności. Na takie przyczyny składają się m.in. dotychczasowe doświadczenia życiowe, historia rodziny. Na tej podstawie można postawić hipotezy dotyczące posiadanych zasobów, strategii radzenia sobie, stylu poznawczego i dobrać skuteczny rodzaj interwencji. Określa się to jako konceptualizację problemu.

Udzielenie natomiast odpowiedzi na pytanie dotyczące tak wielu sfer życia: kontaktów i relacji między ludzkich, nauki oraz podejmowania decyzji, przekracza możliwości niniejszej porady. Poprawa w tych obszarach może stać się celem psychoterapii, należy jednak dokładniej te cele określić, np. ,,łatwiej podejmować decyzje" może oznaczać ,,nauczyć się rozpoznawać swoje potrzeby i je wyrażać", ,,poprawić kontakty" -,,częściej spotykać się z ludźmi i czerpać z tego stysfakcję" itp. Listę takich celów możesz stworzyć wspólnie z terapeutą, a następnie zdecydować, od którego chciałbyś zacząć. Ponadto, polecam lekturę podręcznika dla pacjentów autorstwa Ch. Padesky ,,Umysł ponad nastrojem".

Z pozdrowieniami

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty