Jak poradzić sobie z wszechogarniającym odczuciem, że jest się do niczego?

Witam. Sama nie wiem, jak zacząć, bo dokładnie nie wiem, kiedy to się zaczęło. Nie potrafię określić właściwie, co mi jest, bo wysłuchałam już wielu najróżniejszych opinii. Aktualnie mam 18 lat. Pierwszy raz pocięłam się 2 lata temu... Nie potrafię opisać tego, co się wtedy ze mną działo. Po pewnym czasie, milionach rozmów, które przeprowadziłam i wielu nieprzespanych nocach, mój stan zaczął się poprawiać. Sądziłam, że się od tego uwolniłam. Lecz niestety powróciło i to ze zdwojoną siłą, i to w dzień wigilii. Podczas gdy moja rodzina poszła na pasterkę, ja, leżąc w łóżku i dosłownie wyjąc z bólu, nie wytrzymałam i wstałam. Ciąć się - myślałam tylko o tym, żeby ból, który zadaje mi stalowe ostrze noża, zagłuszył ten okropny... No właśnie, nie potrafię tego nazwać. To zupełnie coś innego niż ból brzucha. Coś o wiele gorszego. Zawsze kiedy mam ,,ataki", zwijam się, obejmując za brzuch, wbijam paznokcie w skórę, zaciskam mocno powieki i wstrzymuję oddech... Kiedy minie pierwsza fala, zanoszę się płaczem. Jeżeli miałam dobry dzień, to wyczerpana płaczem zasypiam, a jeżeli nie, to zawsze znajdę jakiś sposób, żeby się ukarać. Rozmawiając z przyjaciółmi, żartobliwie mówię, że ,,siedzi we mnie taki mały potworek, który rozrywa mnie od środka", bo tak właśnie momentami czuję. Przyjaciele mówią, weź się w garść, będzie lepiej, a ja głupia chcę im wierzyć, a potem karzę się, że miałam nadzieję, bo znów mi się nie udało i tak w kółko. Cały czas chodzę rozdrażniona. Miewam lepsze i gorsze dni. Jak każdy. Czasami, gdy jestem poza domem i dopadają mnie ,,czarne myśli", nie mam siły iść dalej. Mam niesamowitą ochotę położyć się w tym miejscu, w którym właśnie się znajduję, i ryczeć. Raz, kiedy pokłóciłam się z przyjacielem, wybiegłam z domu, na oślep. Nogi same powiodły mnie na jakieś odludzie. Nie wytrzymałam. Położyłam się na drodze, w śniegu i zaczęłam krzyczeć, wrzeszczeć i szlochać. Bezsilna położyłam się na śniegu i otępiała patrzyłam w gwiazdy. Wiem, że nie powinnam tak reagować. To nie jest normalne. Nie wiem, co z sobą zrobić. Praktycznie codziennie dopadają mnie myśli w stylu: ,,gdyby mnie nie było, innym żyłoby się lepiej", codziennie walczę sama ze sobą o każdą chwilę szczęścia. Z pozoru jestem pogodna, w środku panuje we mnie potężna burza. Byle błahostka sprawia, że mój humor zmienia się radykalnie. Potrafię zaśmiewać się do rozpuku z jakiegoś dennego kawału, a za chwilę ryczeć, ,,bo jestem beznadziejna...". Sama nie wiem, co ze sobą zrobić. Potrzebuję pomocy. Ale nie wiem, gdzie ją uzyskać. Rodzice??? Próbowałam. Z marnym skutkiem. Zostałam wyzwana od wariatek, usłyszałam, że mam nie wymyślać i lepiej wziąć się za coś pożytecznego, niż tylko użalanie się nad sobą. Przyjaciele? ,,Weź się w garść!". Nauczyciele? Szkoła??? Nie chcę. Nasz szkolny psycholog widzi tylko to, co chce. Chciałabym znów spojrzeć na świat przez różowe okulary, tylko nie wiem od czego zacząć???

KOBIETA, 18 LAT ponad rok temu

Witam!

Twoje problemy wymagają diagnostyki. Szczególnie niepokojące są samookaleczenia oraz gwałtowne zmiany nastroju. Objawy tego typu mogą wskazywać np. na chorobę afektywną dwubiegunową, wówczas podstawowym sposobem leczenia jest przyjmowanie leków stabilizujacych nastrój. Jeśli zmienność nastroju jest cechą osobowości, potrzebna jest psychoterapia.

Jesteś osobą pełnoletnią, dlatego możesz sama zgłosić się do psychiatry, który oceni wskazania do leczenia lub skieruje Cię do psychologa. Nie jest potrzebne skierowanie. Psychiatra i psycholog przyjmują bezpłatnie w poradni zdrowia psychicznego.

Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty