Czy powinniśmy rozstać się i jak sobie z tym poradzić?
Witam! Moja sytuacja wygląda następująco: po 4 latach bycia w związku (mam 27 lat), w związku w którym rozstawaliśmy się kilka razy, jestem na etapie uświadamiania sobie, że raczej nie ma sensu być nadal razem. Nie odzywamy się do siebie praktycznie przez 3 tygodnie, tylko suche nic nie znaczące słowa, śpimy osobno od tygodnia. Obecnie spędzamy osobno weekend, ponieważ mój chłopak powiedział żebym podjęła ostateczną decyzję co chcę robić, bo on chce dalej ciągnąc nasz związek. Przeczytałam książki na temat radzenia sobie po rozstaniu, artykuły, forum, ale nadal myśl o byciu samej bez niego mnie przeraża, nie wiem czym się zająć. Wiem, że powinna zrobić coś dla siebie: zajęcia typu siłownia czy języki obce, ale jak o tym myślę to nie mogę się zmusić do żadnej decyzji. Mieszkamy ze sobą już ponad rok, a od niedawna wprowadziliśmy się do świeżo urządzonego przez nas mieszkania. Myślałam, że to nas do siebie zbliży. Stało się jednak zupełnie odwrotnie, wciąż narastające kłótnie o byle co, roszczenia i naburmuszania z powodu tego co powiedziała albo czego nie powiedziała druga osoba. Mój chłopak nie jest łatwą osobą do życia. Wiem, że poszłam dla niego na wiele ustępstw i przywykłam do jego nawyków, jednak czuję, że strasznie straciłam poczucie własnej wartości. Kiedyś uśmiechnięta, szalona teraz ciągle płacząca i narzekająca, że nie czuję się szczęśliwa, i że nie tak to miało wyglądać (ma się to jednak tylko w związku, w pracy na co dzień jestem pewna siebie). Mój chłopak, również nie czuje się komfortowo w takiej sytuacji. On też kiedyś się dla mnie zmienił, wszyscy zauważyli, że na lepsze. Jednak mówi, że to ja muszę się teraz zmienić, że muszę się mniej czepiać. A ja po prostu punktuje go za to co robi, nie czułam nigdy, żeby jakoś bardzo się o mnie starał, dlatego ja przejmowałam inicjatywę, ale też chciałam coś dostawać. On twierdzi, że mi to dawał, i że ja przesadzam, albo że jak może coś dla mnie robić, skoro ja jestem taka złośliwa itp. Chcę również powiedzieć, że wielokrotnie rozmawiałam z nim i mówiłam o moich potrzebach, o tym jakbym chciała, by mnie traktował, doceniał, zabiegał o mnie. Sex jest również dla mnie bardzo ważny, a od dawna ta sfera praktycznie między nami nie istnieje (o tym też często próbowałam rozmawiać, pytać czemu nam nie wychodzi w tych sprawach, czemu nie ma ochoty), ale nie przyniosło to żadnego rozwiązania. Moje rozmowy na pierwsze dni przynosiły skutek, jednak późnej wracało wszystko do stanu poprzedniego. Jestem osobą, która wciąż wierzyła, że da się to jeszcze zmienić, naprawić poświęcić, że dwie osoby, które się kochają nie mogą krzywdzić się w taki sposób... Nawet teraz myślę, że może jednak powinnam zostać spróbować, choć wiem, że zaraz mogę tego żałować. Nie chcę zmarnować życia obudzić się za dziesięć lat zmęczona psychicznie i fizycznie, że zmarnowałam sobie życie, i że już jest za późno. Strasznie mnie dręczy ta sytuacja, już od dłuższego czasu mam wahania nastroju, nic mi się nie chce, nie wiem jaką decyzję podjąć. Nie wiem, czy potrafię sama ze sobą przebywać w mieszkaniu bez niego. Teraz przebywam u siostry, żeby tylko samej nie siedzieć. Boję się tego, że mogę sobie z tym nie poradzić i się zamknę w sobie, że też będę żałować, że zerwałam bo nic lepszego mnie nie czeka. Nie uważam go za złą osobę. Wydaje mi się, że nie pasujemy do siebie, jednak dobre chwile też były i było nam ze sobą dobrze. Nie wiem czemu on, mimo tego jak jest, chce jeszcze być ze mną. Wiem, że też ma obawy przed zerwaniem. Przyjaciółka mi mówi, że potrzebuję pomocy, bo sama sobie nie poradzę. Ona twierdzi, że jesteśmy pomyłką i marnujemy sobie życie, ale ja chcę podjąć własną decyzję, nie pod presją. Ona mnie nie naciska, ale czuję, że raz się z nią zgadzam i chcę zerwać, a jak jestem sama, siedzę tak koło nieodzywającego się do mnie chłopaka to w myślach krzyczę, żeby coś zrobił, żebyśmy mogli się sobą cieszyć. Ale on tylko dalej siedzi i tak mijają dni, tygodnie. To dlaczego mówi, że nie chce tego kończyć. Jestem zaradną osobą, z dobrą pracą a nie mogę sobie poradzić w związku. Nie wiem jak to się potoczy, ale nie chcę w przyszłości popełniać tych samych błędów, tak samo czuć się w związku, bo wiem, że dalej to się posypie. Jak znów nabrać pewności siebie, na którą nigdy nie narzekałam. Myślałam, że do tej pory to już będziemy małżeństwem i może z dzieckiem, a my się kłócimy jak nastolatki, jesteśmy bez większych zobowiązań, moglibyśmy się cieszyć życiem, a jest jak jest. Niby kiedyś usłyszałam, że jest coraz bardziej pewien, że chce bym była jego żoną, ale nigdy o tym nie rozmawiamy, chyba że ja podejmę temat. O to czy na temat małżeństwa myśli, też zawsze ja pytałam. Bardzo proszę o pomoc, nie wiem co robić.