Roztkliwianie się nad sobą czy depresja? Czy naprawdę w życiu można liczyć tylko na siebie?

Mam 24 lata, minęło już 5 lat, od kiedy wyjechałam na studia za granicę. Moje życie to taka ciągła emocjonalna huśtawka: przez kilka miesięcy czuję się szczęśliwa i pełna energii, po czym znów staję się bezsilna i pełna obaw. Do tej pory moje stany depresyjne wiązały się zazwyczaj z niepowodzeniami w sferze uczuciowej, z którymi jednak umiałam sobie zawsze poradzić i odnaleźć siły w sobie. Moja obecna sytuacja jest bardziej złożona: czuję się jakbym nie żyła w chwili obecnej, a tylko czekała na swoje przyszłe życie... brakuje mi mojej rodziny, brakuje mi mojego chłopaka (który również mieszka tysiąc kilometrów stąd), brakuje mi miejsca, które mogłabym nazwać swoim DOMEM (którym mój pokój w akademiku na pewno nie jest). Moje życie skupiało się ostatnio na uniwersytecie, który do tej pory dawał mi wiele satysfakcji i który traktowałam jako bilet do tej "lepszej przyszłości"... ale i to się skończyło: na ostatnim roku zabrakło organizacji, niczego nowego się nie nauczyłam, a obiecanych nam staży nie ma... Czuję się winna tego, że wyrzuciłam w błoto mnóstwo (moich, mojej rodziny i pożyczonych na ten cel) pieniędzy... Boję się swoich wyborów, nie wiem gdzie szukać stażu, co robić po studiach, gdzie szukać pracy... Zawsze stawiałam sobie wysoko poprzeczkę, ale teraz zabrakło mi sił, żeby ją pokonać. Stałam się apatyczna, ostatnie weekendy spędziłam na nicnierobieniu i płaczu, a i w ciągu tygodnia ciężko mi zmobilizować się, żeby wstać z łóżka, nic nie jem albo objadam się czym popadnie, przestałam się czymkolwiek interesować, straciłam też werwę do nauki... Mój chłopak zupełnie mnie nie rozumie, wydaje mi się, że mój stan wcale go nie obchodzi, a jedynie denerwuje, jego "nie histeryzuj, przecież nic takiego się nie dzieje" tylko pogarsza sytuację... Od miesiąca się nie widzieliśmy - tłumaczy się, że nie może mnie odwiedzić z powodu pracy (i w to akurat wierzę), ale dlaczego nie zaproponuje, żebym ja przyjechała do niego, skoro tak źle się czuję sama? Zaczynam myśleć, że powinnam go zostawić, skoro on w ogóle się mną nie przejmuje, ale nawet i na to nie mam siły... Jedyne osoby, na które mogę liczyć, to mama, która niestety jest daleko, i mój bardzo dobry przyjaciel, na którego zawsze mogę liczyć... Zdarzyło mi się kilka razy wpaść w stan prawie szoku, płacz, krzyk, brak tchu, myśli samobójcze... gdybym została zupełnie sama, nie wiem, czy udałoby mi się samej uspokoić.... Do tego pojawił się stały stan niepokoju, podrażnienia, kłucia w sercu... Moja logika mówi mi, że przesadzam, że powinnam wziąć się w garść, uzbroić w cierpliwość, skończyć szybko egzaminy i wziąć się za szukanie pracy... Wiem, że wsparcie ze strony mojego chłopaka dużo by mi w tym pomogło, ale nie wiem, jak mam mu to wytłumaczyć... a sama o siebie nie mam już siły walczyć.

KOBIETA, 24 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam!

Stan depresyjny, który towarzyszy Pani od jakiegoś czasu, ma silny związek z obecnym etapem w Pani życiu. Znalazła się Pani w sytuacji "zawieszenia". Nie ma Pani skonkretyzowanych planów na przyszłość, a część z wcześniejszych planów zawodowych nie jest możliwa do realizacji - choćby ze względu na wspomniany brak obiecanego stażu.

W takiej sytuacji jest wiele młodych osób kończących studia, dla większości studentów 5 roku taki moment jest trudny. Na pewno też nie jest tak, że wszystkie zainwestowane pieniądze zostały zmarnowane, choćby z tego względu, że studia przynosiły Pani przez wszystkie poprzednie lata dużo satsfakcji. Dopiero obecny czas przyniósł rozczarowanie, które może okazać się zaledwie etapem przejściowym. Ponieważ jest Pani niepewna swojej przyszłości, szuka Pani mniej lub bardziej świadomie punktu zaczepienia, oparcia. Dlatego może Pani wracać myślami do domu, rodziny, chłopaka, za którymi tęsknota zwłaszcza teraz, może być bardziej odczuwalna.

Pani chłopak interpretuje Pani słowa na swój sposób, w jego odczuciu może rzeczywiście "nic takiego się nie dzieje", ale to nie jest równoznaczne z ignorowaniem Pani potrzeb. Myślę, że ważną rolę odgrywa tutaj przede wszystkim Państwa komunikacja między sobą. Na przykład zamiast oczekiwać, że Pani chłopak zaproponuje Pani przyjazd do siebie, proszę zapytać go, co sądzi o takim pomyśle. Proszę mu również otwarcie powiedzieć, jakie uczucia pojawiają się w Pani na słowa "nie histeryzuj", etc. Najlepiej wprost przedstawić swoje potrzeby, zapytać także, czy dobrze interpretuje Pani jego zachowanie, czy rzeczywiście mniej mu na Pani zależy itd. Przez telefon trudno rozmawiać o takich sprawach, więc może wyjazd do rodziny i chłopaka dobrze by Pani zrobił i pozwolił odetchnąć od problemów i nabrać trochę dystansu?

Gorąco namawiam do wizyty u psychiatry i psychologa. Proszę sobie nie wyrzucać, że nie potrafi się Pani wziąć w garść. Objawy, które Pani opisała mogą być wynikiem depresji, dlatego nie należy ich lekceważyć.

Pozdrawiam serdecznie!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty