Mąż z DDA nie może nawiązać kontaktu z dziećmi - co zrobić?
Mam 28 lat. Sześć lat temu wyszłam za mąż. To była klasyczna wpadka, był ślub - co prawda przyspieszony - i chyba od tego się zaczęło. Z biegiem czasu myślę, że mogliśmy zaczekać, upewnić się co do naszych uczuć. Mąż pracuje w delegacji, jest w domu tylko w weekendy. Mamy 2 córeczki (6 i 3 lata) i tu zaczyna się problem: mąż od początku nie miał kontaktu z córką, gdy płakała a ja ją kołysałam potrafił wstać bez słowa i zgasić nam światło. Teraz jest jeszcze gorzej - starsza córka go nie obchodzi, z młodszą jest troszkę lepiej, ale widzę, że ich kontakt też się zmienia na gorsze. W weekend maż ciągle wymyśla sobie jakieś prace, ucieka z domu, jakby nas unikał. Zaczął pić. Kiedyś pił czasami, teraz każda sobota kończy się upiciem do utraty świadomości - wymiotuje, wygaduje jakieś głupoty, a córki są tego świadkami.
Między nami jest coraz gorzej, ja mam pretensje, że nas zaniedbuje, nie poświęca czasu. On uważa, że wszystko jest OK, nie widzi problemu. Mówię mu, że jest na najlepszej drodze do alkoholizmu, nie wiem jak jest w pracy, nie mam możliwości sprawdzić czy pije. Od zawsze był zamknięty w sobie, nigdy nie powiedział, że ma jakiś problem, że coś jest nie tak. Jest wybuchowy i agresywny, jeśli mu coś nie wychodzi, np. gdy naprawia samochód nerwy wylewa na mnie - wiem, że muszę wtedy unikać go aż mu minie. Nie bije mnie, choć ostatnio grozi, że to zrobi. Uderzył mnie raz, po pijanemu, nie pamiętał. Przepraszał, przebaczyłam.
Ostatnio szukając jakiejś pomocy w internecie uświadomiłam sobie, że mąż jest DDA. Miał ciężkie dzieciństwo, ojciec alkoholik próbował jego i jego matkę spalić, podpalił dom, w ostatniej chwili uciekli przez okno, uciekał wiele razy, spał w rożnych miejscach. Ojciec poszedł do kryminału, ale gdy wyszedł miał wypadek, matka go przyjęła do domu. Mąż od 16. roku życia radził sobie sam, teraz jeździmy czasem do teściów, rozmawiają jak gdyby nigdy nic. Czytałam, że osoby z DDA mają złe relacje ze swoimi dziećmi - dlaczego? Proszę pomoc. Kocham męża, chcę mu pomóc, mówiłam o terapii, ale nie chce iść. Uważa, że to ja nastawiam dzieci przeciwko niemu, a przysięgam, że tak nie jest. Mówię, że jeśli tak będzie - odejdę. Odpowiada: "takiemu jak ja, to wszystko jedno".