Myślę o śmierci
Witam serdecznie. Właściwie nie wiem, od czego zacząć... Wydawało mi się, że jestem normalną osobą, a jednak jest inaczej. Mam 32 lata i zrozumiałam, że myśli o samobójstwie i śmierci stały się moją codziennością. Ciągle myślę, że mojemu mężowi i dzieciom będzie lepiej beze mnie. Z mężem jesteśmy prawie 3 lata po ślubie, w grudniu wyprowadził się z domu do rodziców, nie mógł już znieść moich złych stanów zachowania. Byłam zazdrosna o wszystko, kontrolowałam jego każdy ruch, każdy SMS w telefonie itd. Miałam do niego pretensję o to, co np. wydarzyło się w ciągu dnia, obwiniałam go o wszystko, a teraz, teraz nie umiem żyć. W całym moim nędznym życiu był jedyną osobą, która pokazała mi, że komuś na mnie zależy, że mnie kocha. Dlaczego tak się dzieje ze mną? Rodzice mnie nie chcieli, oddali, wychowywała mnie osoba, która nazywała się babcią, a tak naprawdę zgotowała mi piekło na ziemi. Czy moje życie już na starcie musiało być skazane na niepowodzenia? Bardzo bym chciała zacząć życie z mężem od nowa, bez porażek i gniewu, umiejąc rozmawiać i zwierzać mu się, gdy mi źle... On przyjeżdza do domu, a ja tylko płaczę, zalewam się łzami, a potem się dołuję i tak w kółko. Mamy 2 dzieci, córkę i synka. Czy naprawdę nie będzie im lepiej beze mnie, niż z taką osobą - wariatką? Napisałam tu, ponieważ szukam i potrzebuję pomocy. Boję się, że sama po prostu nie dam rady i skończę z tym życiem... a może warto? Pewnie nikt nie zauważy, że mnie nie ma, nikt o mnie nie wspomni...