Najchętniej zamknęłabym oczy i już nigdy ich nie otwierała...
Witam. Mam 24 lata i jestem kobietą. Już od paru lat, tzn. od ok. 5, moje życie wygląda niezaciekawie. Zaczęło się od nadużywania alkoholu w domu, najpierw przez mojego ojczyma, następnie w ten sam problem wpadła moja mama. Mam młodszą siostrę i młodszego brata z drugiego małżeństwa mojej mamy, oraz 2 starsze siostry. Mieszkam z mamą i młodszym rodzeństwem w 1 domu (+ojczym), natomiast 2 starsze siostry mieszkają już w swoich mieszkaniach. Moim głównym problemem jest mama, moje zdrowie oraz rozstanie z narzeczonym. Może zacznę od mamy. Tak jak wspomniałam wcześniej, nadużywa alkoholu. Mama kiedyś się zapisała do grupy AA, ale się z niej wypisała, bo doszła do wniosku, że jest to jej niepotrzebne, że nie musi pić. Jakiś czas było wszystko OK, ale tzw. weekendowe picie powróciło. Tak bardzo chciałabym pomóc mojej mamie, ale nie wiem jak — a do ponownego leczenia nie mogę mamy zmusić. Moje zdrowie? Hmm, nie jest za ciekawie... Zaczęło się wszystko sypać 3 lat temu, gdy miałam wypadek samochodowy. Miesiąc w szpitalu, potem kolejny miesiąc w domu, przez co nie skończyłam szkoły. Po niecałym roku zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i kolejne 2 miesiące wycięte z życiorysu. Teraz jestem na świadczeniu rehabilitacyjnym, a to dlatego, że przeszłam operację stawu barkowego — miało to miejsce rok temu (po połowie roku stan barku wrócił do stanu przed operacją). Teraz czekam na kolejną operację, która będzie w najbliższym miesiącu. Kolejnym moim problemem jest rozstanie z narzeczonym. Dlaczego? Z mojej winy. Wszystkie moje emocje, wszystkie niepowodzenia w życiu odbijały się na nim. Miałam do wszystkiego pretensje, wszystko mnie w nim denerwowało, wygadywałam różne dziwne rzeczy, rzucałam w jego stronę wyzwiskami od różnych, raniłam go tym nieświadomie, ponieważ zawsze wpadałam w furię, nie panowałam nad sobą, nie potrafiłam poradzić sobie z emocjami... Do dzisiaj nie potrafię. Do głowy przychodzą straszne myśli. Coraz częściej myślę o tym, że sobie nie poradzę w życiu i że lepiej byłoby, gdybym zniknęła ze świata żywych, nie potrafię sobie z niczym poradzić, jest mi strasznie ciężko, dom, zdrowie, były narzeczony.... Nie potrafię. Nie umiem nawet z nikim o tym porozmawiać, nie potrafię się przed nikim otworzyć, bo boję się, że zostanę odrzucona, nawet przez rodzinę. Najchętniej zamknęłabym oczy i już nigdy ich nie otwierała…