Napady lęku - depresja, nerwica czy zaburzenia hormonalne?
Miesiąc temu, dzień, dwa przed miesiączka miałam atak nagłego lęku, bez konkretnej przyczyny. Już tego dnia czułam się źle, do głowy zaczęły mi przychodzić różne dziwne myśli. W tych dniach byłam kompletnie rozbita, czułam dziwny ucisk pod mostkiem, bez przerwy chciało mi się płakać, miałam natrętne myśli (tak jakby nie były moje, brały się w mojej głowie jakoś zewnątrz, albo jakaś „zła” część mojej natury mi je podpowiadała, jakbym sama siebie podpuszczała, by czuć się jeszcze gorzej) i obawy dotyczące przyszłości, ciągle towarzyszył mi lęk, najczęściej dotyczący tego, że mój związek się rozpadnie, przestanę kochać mojego chłopaka, będziemy musieli się rozstać - co jest kompletnie bezpodstawne, bo nic się między nami nie zmieniło, nic się nie stało, nasz związek ma się jak najlepiej. Mimo wszystko bardzo obawiałam się przyszłości, pojawiła się też niechęć do chłopaka i kontaktów z innymi ludźmi, seks też przestał mnie interesować. Po ok. tygodniu powoli wszystko przeszło. Brałam w tym czasie magnez z wit. B, ziołowe tabletki uspokajające, piłam melisę i dziurawiec i wyciąg ziołowy z melisą (na alkoholu). W tym miesiącu sprawa się powtórzyła, ale na szczęście już bez ataku panicznego lęku. Mimo to nadal go czuję, obawiam się o przyszłość, męczy mnie poczucie winy, przeczucie nieuniknionej kary, jakiejś katastrofy, tak jakbym nie zasługiwała na szczęście i ktoś miał mnie osądzić. Płaczę, jestem rozdrażniona, zmęczona, dużo śpię, nie mam apetytu. Czy to będzie się powtarzać co miesiąc - może chodzi o hormony? Czy może mieć to związek z pogodą, porą roku - przesilenie jesienne? Bardzo proszę o poradę, Agnieszka, 18 lat