Nie chce mi się żyć - co robić, jak sobie pomóc?
Witam! Mam 18 lat. Coś jest ze mną nie tak i jest to bardzo męczące. Mam ciągłe zmiany nastroju, ale co gorsze i nastawienia do wszystkiego. Moje poglądy na niektóre sprawy zmieniają się z godziny na godzinę. W jednej chwili marzę o np. szczęśliwym życiu z moim chłopakiem, myślę sobie, że skończę studia i wszystko będzie dobrze itp., a jakiś czas potem moje myśli są skrajnie różne - nie widzę żadnego sensu życia, nic mi się nie chce, najchętniej leżałabym cały dzień i nic nie robiła. Nie chce mi się uczyć, sprzątać, spotykać z ludźmi... Jestem, delikatnie mówiąc, niemiła dla wszystkich, wszystko mnie denerwuje. Kiedy powraca w miarę pozytywne myślenie jestem bardzo smutna i zła na siebie, że w taki sposób zachowywałam się w stosunku do tak wspaniałych ludzi. Do tego mam jeszcze zaburzenia odżywiania (sama do tego doszłam, nikt nie postawił mi diagnozy). Miałam ortoreksję i schudłam 10 kg - miałam skrajną niedowagę, zanikł mi okres, następnie miałam napady kompulsywnego obżarstwa i przytyłam do wagi nawet większej, niż wcześniej. Teraz często mam tak, że zacznę jeść i kiedy jestem już najedzona, czuję się strasznie ociężała i nic mi się nie chce, a jako, że nie mam nic innego do roboty, pozostaje mi tylko dalsze obżeranie się. Oprócz tego, nie mam prawie żadnych znajomych, cały dzień siedzę sama. Moi rodzice pracują, praktycznie z nimi nie rozmawiam (ewentualnie tylko o rzeczach typu co ugotować na obiad itp.). Jedyną osobą, z którą rozmawiam, jest mój chłopak. On wie, że mam problemy ze sobą, często o tym rozmawiamy, cierpliwie znosi moje "napady", to że czasami jestem dla niego nieznośna, próbuje mnie pocieszać itp. Ja mu ciągle powtarzam, żeby poszukał sobie normalnej dziewczyny, że nie wytrzyma tego, że w końcu odpuści, a on się na mnie za to wkurza i mówi, że woli mnie (mi się to w głowie nie mieści, bo jestem naprawdę nie do zniesienia). Czasami, kiedy dobrze się czuję, myślę sobie, że naprawdę mogę mieć normalne życie itd., ale z drugiej strony... nie chce mi się. Wolę wegetować niż wziąć się za cokolwiek, wolę iść na łatwiznę, "nażreć się" i użalać, jaka jestem beznadziejna w samotności i dalej jeść. Jest mi smutno, bo wiem, że moi rodzice, mimo że nie potrafię z nimi rozmawiać w ogóle, mnie kochają i chcą, żebym miała normalne życie. Oni o mnie nic nie wiedzą, bo za mało ze mną przebywają, żeby czegokolwiek się domyślić, a kiedy mam zły humor, myślą, że to po prostu objawy dojrzewania itp. Czasem myślę, że jestem fajną dziewczyną, a czasem, że jestem pustą, nic nie wartą, nie mającą żadnych zainteresowań wredną uciążliwą babą. W dodatku mam problemy ze swoim ciałem. Nie wiem już, co mam robić, czy cokolwiek opłaca się robić. Nie chce mi się żyć. Przerasta mnie to wszystko. Nic mi się nie chce.