Nie umiem sobie z tym poradzić...
Witam, mam 25 lat i nie wiem, jak sobie poradzić. Poznałam chłopaka, spotykaliśmy się i fajnie się razem bawiliśmy. Niestety, od samego początku czułam, że coś jest nie tak. Jak się okazało słusznie, ponieważ nie byłam jedyną kobietą w jego życiu. Pisał i spotykał się również z inną dziewczyną. Jak rozmawialiśmy, to mówił, że jestem dla niego bardzo ważna, że dobrze mu ze mną. Chciał się spotykać. Ostatnim razem, jak byliśmy razem, to umówiliśmy się na dzień następny. Przypadkiem się dowiedziałam, że jest ktoś inny, a jak spytałam, to wymyślił jakieś bezsensowne wytłumaczenie. Brakuje mi go i tęsknię za nim, ale wiem, że to bez sensu, bo i tak by tak dalej robił. Najgorsze jest, że ja go traktowałam poważnie i myślałam bardziej na serio o nim, a on mnie zawiódł. Nawet na końcu nie potrafił mi powiedzieć prawdy. Źle mi z tym, ponieważ jakby mi powiedział, to bym inaczej do tego podeszła. Przecież kolegami też moglibyśmy być. Mam depresję — leczę się u psychologa, ale nie widzę sensu życia. Jest takie beznadziejne, nic mi się nie układa. Myślałam, że może tym razem coś pęknie i zacznie się układać. Jakby tego było mało, mój tata choruje poważnie i nie umiem sobie z tym poradzić, nie wiem co robić. Mieszkam poza domem i nie wiem, czy wrócić do rodzinnego miasta — gdzie mnie nic już nie czeka. A ja potrzebuję mieć coś swojego i może nawet rodzinę, potrzebuję oparcia i stabilizacji. Potrzebuję mieć dla kogo żyć. Nic nie jest tak, jak trzeba, co robić? Pomóżcie. Nie umiem sobie znaleźć miejsca. Prawie wszyscy moi znajomi mają już rodziny, a ja nic. Mieszkam sama, zero znajomych i cały czas tylko praca i dom. Boję się, że nikomu już nie będę mogła zaufać i będę zawsze szukać dziury w całym, a nie chcę być sama, już nie. Sytuacja jest na tyle beznadziejna, że nawet nie mam z kim pogadać. Nie chcę już żyć, tylko nie mam odwagi, by popełnić samobójstwo, nawet na to jestem zbyt beznadziejna. Codziennie tylko płacz. Chcę dokądś uciec, ale sama nie wiem dokąd. Nie mam swojego miejsca, a bardzo tego potrzebuję. Bardzo mi go brakuje, tak bardzo, że nie wiem, co robić. Co mogę zrobić, by sobie ulżyć, by przestało boleć? Chciałabym wziąć tabletkę, dzięki której zapomnę o nim, ale nie ma takich. Szkoda i to bardzo. Pomóżcie, bo jak wyjadę z domu rodzinnego po świętach, to nie będę miała z kim pogadać, i wpadnę w jeszcze głębszą depresję, a boję się sama siebie… Nawet nie ma z kim iść na piwo, wszyscy się odwrócili i cały czas sama... Ja już nie chcę tak żyć! W ogóle nie chcę żyć...