Objawy obniżonej samooceny i izolacji od otoczenia
Witam. Mam 19 lat i jestem studentką. Moje problemy zaczęły się pojawiać rok temu przy wyborze studiów. Bardzo zależało mi na konkretnym kierunku i dlatego kiedy dowiedziałam się, że nie dostałam się na studia dzienne, był to dla mnie ogromny cios, pomimo tego, że dostałam się na inne równie dobre kierunki studiów. Postawiłam jednak wszystko na jedną kartę i poszłam na studia zaoczne. Podjęcie tej decyzji wiązało się dla mnie z bardzo dużym stresem i ogromną odpowiedzialnością - moi rodzice opłacają studia, dlatego nie mogę ich zawieść i muszę je skończyć. Tak więc jeśli chodzi o naukę, to żyję pod ogromną presją. Dużym emocjonalnym ciosem dla mnie była również utrata przyjaciół. Osoby, na których jak mi się wydawało zawsze mogę polegać, nie zwróciły uwagi na to, w jaki sposób przeżyłam informację o niedostaniu się na dzienne studia - olały mnie i zajęły się własnymi sprawami. Dzisiaj nie utrzymujemy kontaktu. Po podjęciu decyzji o studiowaniu w trybie zaocznym, postanowiłam poszukać sobie pracy. Gdy już ją znalazłam, to zaczęło się w miarę układać - zaprzyjaźniłam się z kolegami z pracy i bardzo miło wspominam ten okres. Jednak po pewnym czasie ze względu na przełożonego oraz oszustwa finansowe firmy postanowiłam odejść. W tamtym okresie zaczęłam spotykać się ze znajomym, którego poznałam na imprezie. Rozumieliśmy się doskonale i mieliśmy podobne poglądy na wiele spraw. Jednak po pewnym czasie okazało się, że nie był ze mną do końca szczery i dlatego postanowiłam zerwać z nim kontakt. Nasza znajomość wiele mnie kosztowała emocjonalnie i moje poczucie własnej wartości gwałtownie spadło. W międzyczasie znalazłam nową pracę, która zdecydowanie nie była dla mnie, i po kłótni z szefową postanowiłam odejść. Zostałam oskarżona m.in. o to, że jestem leniwa i nie przykładam się do swoich obowiązków, co było nieprawdą, bo jak się później okazało, byłam najlepsza z wszystkich nowych pracowników. Jednak mimo to, moje poczucie własnej wartości właściwie rozpłynęło się w powietrzu. Niedawno znalazłam nową pracę, jednak nie jestem jej w stanie wykonywać. Zbliżają się również egzaminy, a ja nie jestem w stanie się na nie uczyć. Nie wiem co się dzieje. Mam wrażenie, że moje życie jest bez sensu. Wstaję, jem śniadanie, idę (a właściwie wlokę się) do pracy, a po pracy zamiast się uczyć, to siadam i oglądam telewizję. Rodzice zwracają mi uwagę, że powinnam się uczyć i oskarżają o lenistwo, ale ja naprawdę nie jestem w stanie się uczyć. Nie widzę sensu w swoim życiu. Gdyby nie rodzice, to nie miałabym po co żyć. A tak żyję tylko po to, żeby nie zrobić im przykrości, odchodząc z tego świata. Nie myślę o samobójstwie, ale z drugiej strony patrząc, gdybym zginęła tragicznie w wypadku samochodowym to nie miałabym nic przeciwko. Najgorszy jest jednak brak jakiejkolwiek energii, siły napędowej. Nie jestem w stanie nawet napisać do doktora, który prosił mnie, abym wysłała mu zagadnienia, które podał na egzamin. Zauważyłam również, że nie chcę nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Najchętniej całe dnie siedziałabym w domu i nic nie robiła. Wyjście na zewnątrz napawa mnie lękiem. Ostatnio mam również bardzo dziwne sny. Poza tym na okrągło czuję się winna temu wszystkiemu, co się dzieje. Temu, że nie mogę pracować i temu, że nie jestem w stanie się uczyć. Czuję, że zawiodłam rodziców - jedynych ludzi, którzy na mnie liczą. To wszystko strasznie mnie dobija i przygnębia. Wydaje mi się, że to może być depresja, albo jej początek. Chorowałam już na nią w wieku dojrzewania, jednak wtedy moje objawy były o wiele cięższe (miałam ataki płaczu, jedną niedoszłą próbę samobójczą) i leczyłam się - poszłam na psychoterapię i brałam leki. Tak więc, wiem jak ciężka to jest choroba i nikomu jej nie życzę. Jednak tak jak pisałam, moje obecne objawy nie są tak silne jak poprzednie, więc nie wiem, czy to jest depresja, czy tylko ogólne pogorszenie nastroju. Wydaje mi się jednak, że on za długo się utrzymuje, zresztą nie chcę wylądować u lekarza za późno.