Straciłam chęci do wszystkiego - czy cierpię na depresję?
Ostatnio w moim życiu stało się coś absolutnie niewytłumaczalnego. Dwa tygodnie temu rzuciłam wymarzone studia na wydziale weterynarii. Nie wiem czym wytłumaczyć moje postępowanie, dlatego myślę, że cierpię na depresję. Na początku podeszłam do nauki z wielkim zapałem, uczyłam się praktycznie przez cały dzień i długo siedziałam nad książkami w nocy. Specjalnie wstawałam też wcześniej, żeby się uczyć. W pewnym momencie jednak wpadłam w panikę, uświadomiłam sobie, że nie nauczę się całego wymaganego materiału i bałam się przychodzić na ćwiczenia, schudłam 5 kilo, zupełnie straciłam apetyt, nocami nie mogłam zasnąć, z trudem wstawałam z łóżka, proste czynności stały się dla mnie niewykonalne, przestałam dbać o własną toaletę (z niechęcią brałam prysznic, zapominałam o umyciu zębów). Przez miesiąc zastanawiałam się czy zrezygnować ze studiów, nie mogłam sama podjąć odpowiedniej decyzji, cały czas dzwoniłam do rodziców po radę, wsparcie. W końcu zdecydowałam się zakończyć studia. Od kilkunastu dni siedzę w domu i wcale nie jest mi lżej, czuję się wręcz gorzej. Mam ochotę cały dzień leżeć w łóżku i się zamartwiać, mam świadomość, że straciłam życiową szansę. Przeżywam prawdziwy koszmar, każdy dzień jest dla mnie utrapieniem, straciłam sens życia, brakuje mi jakichkolwiek perspektyw, nic nie potrafię zrobić, do niczego się nie nadaję. Bardzo chciałabym pomóc mamie w przygotowaniu świąt, ale nie potrafię - wszystko leci mi z rąk. Boję się wyjść z domu, wstydzę się tego, że wszystko zepsułam, mam ogromne poczucie winy, że zawiodłam pokładane we mnie nadzieję. Dręczy mnie niebezpieczna myśl, że jedynym ratunkiem dla mnie jest śmierć, ale nie mogę popełnić samobójstwa ze względu na swoich bliskich. Całe życie bałam się ludzi, nie umiem się odezwać w towarzystwie, nie mam przyjaciół, praktycznie żadnych znajomych, jedynym sensem w moim życiu była nauka, ale zaprzepaściłam to, bo nie umiałam żyć z dala od domu, na stancji ze współlokatorami (bardzo się ich krępowałam). Ja nie nadaję się do żadnej pracy, bo boję się ludzi, jestem kompletnie beznadziejna... Mam do napisania o wiele więcej, ale brakuje mi sił...