Przeszedłem piekło i czekam na śmierć

Moi rodzice przegrali swoje życie, poznali się za granicą, urodzili mnie i moją siostrę, całą kasę stracili, na jedzenie, sami byli patologiczni, od niebieskiej karty matki do ciągłych kłótni, awantur, itp itd. Ojciec jest bezrobotny od 10 lat, a matka od 20 lat. Mojej siostrze udało się złapać dobrą pracę za granicą i dzięki temu ja kontynuuje studia, a ona swoje zaczęła. Udało mi się zdobyć stypendium rektora na pierwszym roku, ale na drugim roku, "koledzy" z klasy robią wszystko żebym go nie zdobył, np chodzi tu mi o punkty, o działalność, nic mi nie mówią, żebym żadnych punktów nie zdobył. Możliwe, że mam nadal depresję od dwóch lat, przeszedłem bulimię, sam z niej wyszedłem, ale to jest ciągła walka dzień w dzień, żeby znów nie wrócić do starych nawyków żywieniowych. Prześladuje mnie myśl, o tym, że mogę nie zdobyć stypendium, nie widzę sensu życia, chętnie bym się zabił, bo nic mi nie zostaje, w życiu wiele wycierpiałem przenieść fizyczną i psychiczną w domu i w szkole. Ojciec mówił mi, że wyląduje w rowie, ze nikim nie zostanę. Tak pewnie się zabiję za kilka lat i tyle. Dla moich zaburzeń nie ma ratunku, bo zostały mi tylko ćwiczenia i odchudzanie się. To życie jest do niczego, najchętniej już bym się zabił, ale jeszcze muszę żyć. Nw, ile będę jeszcze musiał ciągnąć swój marny żywot, nie mam nic, tak naprawdę. Mam tylko nadzieję, że Bóg zrozumie i mi wybaczy to, że się zabiję, ale chociaż On jedyny na tym świecie widzi co ja musiałem przejść i Idę o zakład, że gdyby ktoś przeszedł to samo to już dawno by się zabił. Psycholog i psychiatra nie pomogą, ani żadne leki, wierzcie bądź nie, ale taka jest prawda i Bóg to wie. Wolę się zabić nić żyć. Jak sam nie umrę do 30 lat, to sam się zabiję, najwyżej w akcie desperacji wyskoczę z 10 piętra. A jak nie to rzucę się pod samochód i jeba*. Bóg mnie zrozumie, żaden człowiek nie. Ps byłem już u psychologa, to mojej wtedy "świeżej bulimii" zaraz po jej zakończeniu nie potraktował w ogóle poważnie. A psychiatra potraktował mnie chłodno jak kolejne okienko, które musiał odchaczyć, a trafiłem tam znaczy się do psychiatry, nie że sam się żałowałem, tylko przez pogotowie. Widzicie, że nikt mi nie pomoże, czekam na śmierć, Wiem, że Bóg zrozumie, że przeszedłem przez piekło i taką patologie w szkole, domu, z ludźmi. Najwyżej rzucę się ostatecznie pod samochód, jak będę musiał. Życie napisało taką historię, a raczej moi rodzice, koledzy pseudo, ci wszyscy ludzie to zrobili mi, ja tylko dokonam wyzwolenia, nikt nie zrozumie, ile ja muszę podobnie cierpieć. Nie mam tak naprawdę domu, rodzice są mega patologiczni, ne mają pieniędzy, nie mam nic, tylko przeszłość zjeban*, teraźniejszość też, a przyszłość tak samo, uwierzcie, nikt mnie nie zrozumie, a psychotropy, żeby mnie stłumić, moje emocje, myśli, nie pomogą, bo nie rozwiążą problemów, które rozwiąże śmierć.
MĘŻCZYZNA, 21 LAT ponad rok temu
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty