Jak wrócić do normalności po przebytej bulimii?
Nie wiem sam już przez co chcę się zabić, dzień w dzień o tym myślę. Czy to przez patologiczną rodzinę, z której wyszedłem, czy przez depresję, czy przez znęcanie się nade mną. Wydaje mi się, ze jakoś by to było, nie było łatwo owszem. Mam wrażenie, że gdy wpadłem w bulimię to moje życie odwróciło się o kolejne 360°. Jeszcze gorzej było, choć wyszedłem z bulimii, mam ochotę to rzucić wszystko i się nażreć nie raz, dwa czy trzy, tylko kilkanaście razy, chętnie bym zjadł pączki, chipsy, czekoladę, orzechy różnej maści, słone, czy słodkie, ciasta, wypiłbym hektolitry pepsi. Nie umiem żyć, po tej bulimii, czuję, że ona mi odebrała wszystko co miałem, i tak pewnie nic nie miałem, Nw sam już. Na razie się nie zabiję, bo moja mam została wydziedziczona przez swojego ojca, więc zachowek idzie na mnie. Dlatego żyję, też nie chcę robić przykrości moim rodzicom, że się zabiję. Ale jak skończę studia to co się będę przejmował. Skok z 10 piętra i tyle, pewnie ewentualnie mojej siostrze będzie przykro, jest rok młodsza ode mnie. Na dodatek nie mam z kim porozmawiać, z nikim, ani kolegów, czy przyjaciół nie mam. Ja wiem, że się zabiję i moją śmierć ogłoszą w nekrologu za 3/5 lat maksymalnie, ewentualnie pożyje lo studiach jeszcze z rok i co mnie to wszystko obchodzi, no najwyżej się nażrę, jak będę pewny, że się zabiję za tydzień bądź dwa, za te kilka lat. Nic na to nie poradzę, bulimia zmienia i to naprawdę zmienia, niszczy wszystko co się da. Ja to wiem, a ci co tego nie przeżyli, to się nie dowiedzą, co to znaczy chodzićz takim piętnem i zniszczoną psychiką (a ) z dzieciństwa i szkoły miałem patologie i mega ciężko w życiu b) bulimia zniszczyła mnie do resztek z człowieczeństwa, dzień w dzień jest do niczego, moja psychika siadła 2 razy, nie da się żyć z piętnem bulimii, nie jest to możliwe. Zostały mi tylko teraz ćwiczenia, bo to jeszcze jakoś mnie cieszy, jak dam rady zrobić trening, ewentualnie kino jest moim "narkotykiem". A poza tym, mam gdzieś to wszystko, Bo co mi da życie do 30/40/50/60/70 nawet lat? Nic mi nie da, wolę umrzeć, za kilka lat nic mnie nie powstrzyma, będę miał wieczny spokój, W ogóle ludzie się mnie nie trzymają, zawsze byłem samotnikiem, nie mam nawet do kogo się odezwać, chyba, że do siebie, tyle mi zostało, po prostu bym się nażarł i się zabił i koniec mojej historii. Nie mam zamiaru odstąpić od moich planów, chyba, że stanie się cud, albo cofnę przeszłość, albo będę mógł żreć bez konsekwencji, mecz ta druga opcja jest niemożliwa, a pierwsza, niby gdzie cud? Nigdzie chyba, bo żebym chciał żyć, to nw, musiałbym może mieć z kimś porozmawiać tak od serca, mieć mieszkanie nawet w bloku, ale nic to nie da, bo ja chcę tylko się nażreć, mimo tego, że prowadzę aktywny tryb życia, ćwiczę. Bulimia to przekleństwo nieodwracalne. Mam nadzieję, że uda mi się zabić za te kilka lat. Bo co? Terapia odpada nie jestem ubezpieczony, do psychiatry nie pójdę - jestem chorobliwie nieśmiały, to co? Zostaje tylko śmierć, i wieczny spokój, a reszta mnie już nie będzie wtedy nigdy obchodzić.