Bulimia a brak chęci do życia
Miałem patologiczną rodzinę, mam ją dalej, mam depresję, przeszedłem przez bulimię (około 8 miesięcy walki). Po prostu nie chcę żyć. Nie ma po co żyć? Dziś to sobie rozważałem i doszedłem do takiego wniosku, że życie jest ohydne. Nie mam dla kogo żyć, nie żyje dla jedzenia, choć gdybym żył w izolacji to bym wpierdalał tonę niezdrowe jedzenia. Po prostu nie chce żyć, ot tak. Nie chcę zarabiać pieniędzy, ani iść do pracy, ne chcę prowadzić tej marnej egzystencji, żyć tak nadal, bo po co? Najwyżej przez miesiąc, albo najlepiej przez rok, chyba wystarczy żebym żarł cały czas, żeby zasmakować tych wszystkich niezdrowych rzeczy, a potem się zabić najlepiej. No życie ani nie ma sensu, dzień w dzień praca, albo nauka na studiach, w ogóle nienawidzę ludzi, całego tego świata. Tego, że w ogóle muszę jeść, choćbym nie chciał, najlepiej bym się zabił i nie miał żalu do nikogo. Wiem, że ktoś pomyśli, że to nienormalne, ale jak dla mnie to całkowicie normalne myślenie, nigdy nic się nie zmieni, za rok/dwa/pięć lat, nawet za dziesięć lat dalej będzie tak samo. Wolę wybrać śmierć, bo na świat się nie prosiłem.