Przewlekła niewydolność żylna a owrzodzenia
Dzień dobry, mam 20 lat, mam wadę wrodzoną układu krążenia kończyn dolnych (brak żyły głównej, utworzyło się krążenie oboczne). Od 1,5 roku stwierdzono u mnie zakrzepicę żył powierzchniowych, postanowiono zastosować zastrzyki z heparyną F*** 0,8, w sesjach 14-dniowych po jednym zastrzyku dziennie. Pomagało na krótki czas, po takiej sesji nawracał ból, obrzęk, tak kilkukrotnie lądowałem w szpitalu. Stwierdzili już, że zakrzepica jest w żyłach głębokich, robili badania dopplerowskie, przepisywano ponownie zastrzyki, do tego przeróżne maści typu lioton 1000 i mnóstwo dodatkowych tabletek. Stan się pogarszał, poszedłem do prywatnego lekarza. Stwierdził, żebym skonsultował się z jakimś hematologiem. Zrobiłem tak, nakazał robienie badań, INR, białko C, białko S i ponowne badanie doplerowskie, wyniki nie wyszły zadowalająco. Np. badanie dopplerowskie wykazało zniszczone zastawki w żyle udowej, jak się nie mylę. INR 0,99, a prawidłowy powinien być między 2 a 3 - jak dobrze mnie poinformowano. W ciągu roku od zachorowania wyniki wyszły jakby zakrzepica w ogóle nie była leczona. Teraz zastosowano leczenie tabletkami (V*** 5 mg), szczerze, w ogóle nie pomaga.
Ogólnym problemem teraz jest od 2 miesięcy pojawiające się owrzodzenia (sączy się z nich ropa i w ogóle się nie goją) na piszczelu lewej nogi, na kostce i praktycznie cała łydka jest w takich bordowych strupach, że tak napiszę. Lekarze twierdzą, że trzeba czekać, aż zaleczę zakrzepicę, ale te owrzodzenia są coraz większe, bardziej bolesne i w nowych miejscach. Moje pytanie - czym to grozi (owrzodzenia)? Jak to leczyć? Czy te rany będą coraz większe? Czy to nie za wiele - zakrzepica, owrzodzenia, niewydolne zastawki?