Rozstanie z przyjacielem powodem epizodu depresyjnego
Witam, nie wiem od czego zacząć, chyba od tego, że ostatnio wszystko się posypało. Zawsze uważałam siebie za pogodnego lekkoducha i tak też odbierało mnie otoczenie. Dziś nie wiem ile w tym prawdy, a ile mojej gry. Jedno jest pewne, od dwóch miesięcy nie jestem szczęśliwa na pewno. Siedzę w domu, rozmawiam sama ze sobą, czasami wydaje mi się, że wszystko jest wspaniale, że jakoś się ułoży, a za chwilę marzę, aby już nigdy się nie obudzić. Ciągle mi się wydaje, że będzie jeszcze gorzej. Parę dni temu straciłam przyjaciela, na własne życzenie. Znamy się od 15 lat, a ja to zniszczyłam. Trzy lata temu zmyśliłam pewną historie, czułam się taka znudzona swoim błahym życiem, dlatego to zrobiłam. Wydało się i kiedy wreszcie się przyznałam, z czasem mi wybaczył. Teraz zrobiłam to znowu, motyw ten sam. Powiedział, że teraz podejrzewa mnie o wszystko, że jestem może manipulantką, wariatką i wszystkim, co najgorsze. To boli, ale sama jestem sobie winna.
Analizuję teraz całe swoje życie i naprawdę ja już nie nie wiem, czy kiedykolwiek byłam szczęśliwa czy wiecznie mi czegoś brakowało? Teraz czuję się kompletnie zagubiona, stresuje mnie każde wyjście z domu, unikam zajęć na uczelni, bo muszę się udzielać, rozmawiać z ludźmi, już nawet nie jestem pewna tego, czego byłam od wielu lat, że chcę studiować, to co studiuję. Zupełnie nie chce mi się żyć, nie widzę w niczym sensu. Ciągle sobie wyobrażam różne sytuacje, które chciałabym, aby miały miejsce i przez chwile jestem szczęśliwa, chodzę po domu jak nakręcona, za chwilę znowu płaczę. Czuję, że powoli wariuje. Nie mogę jeść, jak już zgłodnieję mam poczucie winy, marzę tylko żeby się napić i zasnąć bez problemu. Co mi jest?