Czy zachowanie syna to oznaka ADHD, czy wynik wychowania?

Witam, jestem mamą 3,5 latka - Pawełka. Nasza rodzina ma dosyć skomplikowaną sytuację. Oprócz nas w domu mieszkają też rodzice męża. Od 9 miesiąca życia synem opiekują się teściowie, podczas gdy ja chodzę do pracy. Do niedawna mieszkaliśmy wszyscy w 60m mieszkaniu i właściwie życie nasze przeplatało się z życiem teściów. Nie było ciszy, spokoju potrzebnego małemu człowiekowi. Jeśli teść oglądał jakiś program w telewizji Pawełek najczęściej siedział z dziadkiem i również oglądał ten program. Dziadek jest wielkim fanem wszelkiego rodzaju sportów. Formuła 1, żużel oraz inne mógłby oglądać cały dzień. Poza tym dziadek kupuje magazyny dotyczące samochodów - Auto Świat itp. Od jakiegoś 1,5 roku Pawełek non stop "był karmiony" gazetkami. Oglądał je sam, z dziadkiem, babcią. Poza tym milion samochodzików typu hot wheels, trasy samochodowe. Dziadkowie, podczas godzin spędzonych z nim sam na sam, "cieszyli się", że ma takie zainteresowania i można go w ten sposów zająć. Samochody stały "non stop" w zasięgu ręki - wokoło pełno samochodów.

Poza tym, po wielokroć oglądał film albo fragmenty filmu AUTA. Bohaterowie tej bajki cały czas, co dzień, pojawiają się w jego zabawach, wypowiedziach. NIektóre kwestie zna na pamięć. Na moje prośby, by w czasie mojej nieobecności rozwiązywali zadania w książeczkach (pierwszych edukacyjnych dla maluchów) , układali puzzle, rysowali, grali, bawili się z nim plasteliną, odpowiadali zawsze, że Pawełek nie chciał tego robić, więc jeździli autami, czytali Auto Świat itp. Poza zabawami autami, dziadkowie czytają Pawełkowi - na tym jedynie potrafił się skupić. Od początku Pawełek miał bardzo dużo takich małych książeczek w twardych okładkach. Przewalały się po domu. Teraz jest w stanie siedzieć, podczas czytania dłuższych bajek, gdzie na stronie jest sporo tekstu i np. tylko jeden obrazek.

Inna kwestia to ta, że nie potrafią dziecku niczego odmówić ani nie zgodzić się z nim. Jeśli dziecko chce, w takim razie robimy to. Mieszkając jeszcze w mieście (w mieszkaniu ) i będąc z nim na spacerze największą rozrywką było chodzenie wzdłuż ruchliwych ulic i rozpoznawanie marek samochodów, patrzenie na pędzące auta itp. Będąc z Pawełkiem na spacerze, po południu, wielokrotnie dochodziło do histerii, w momencie, gdy chciałam iść z dzieckiem np. w lewo, czyli tam gdzie nie było samochodów. Babcia zgadzała się na to, by dziecko wyznaczało trasę wycieczki. Wiem, że za wychowanie dziecka są odpowiedzialni rodzicie i to moja wina, że sytuacja wygląda tak, jak wygląda, czyli tak jak ją opisuję. Nie zamierzam się usprawiedliwiać. Mój błąd od początku polegał na tym, że zaufałam teściom, pozwalając na to by wprowadzali w życie swoje zasady. Uważałam, że jestem niedoświadczoną matką, podczas gdy oni wychowali 2 synów, teściowa jest z zawodu nauczycielem itd. Ich założenia, w stosunku do wychowania dzieci to: dziecko nie może płakać - płacz powoduje nerwowość u dzieci, zabawy ruchowe z dzieckiem (bieganie, skakanie na jednej nodze). Założenie, które słyszałam bardzo często: dziecko musi się wybiegać, wyskakać, bo musi rozładować energię. Teoria, że dziecko trzeba zmęczyć, np. na spacerze - wtedy będzie lepiej spać.

Tłumaczyłam i tłumaczę, że dziecko nie jest na obozie wyczynowym, sportowym, to małe dziecko, któremu nie należy fundować ciągłej ścieżki zdrowia.To mały człowiek, któremu ruch jest potrzebny, ale w normalnych ilościach. Następne to, że cały czas rozmawiamy z dzieckiem, słowotok dorosłego - tłumaczenie rzeczywistości - wtedy dziecko rozwija się lepiej, niż gdyby nikt z nim nie rozmawiał; towarzyszenie dziecku w każdej zabawie, czy tego potrzebuje czy nie. Nawet jeśli dziecko bawi się samo - dziadek lub babcia dołączali do zabawy. Skutkiem tego był fakt, że Pawełek nie umiał bawić się sam. Brak zdecydowania przy zakazach. W momencie, gdy Pawełek zrobił coś złego, tłumaczenie po wielokroć spokojnie tego samego. Np. z gorącym piekarnikiem - że można sparzyć rączkę. Teściowa miała pomysł, by dać dotknąć mu bardzo ciepłą szybę piekarnika, by zapamiętał, że jest gorący. Tłumaczyła, tłumaczyła, tłumaczyła gdy dziecko miało rok, półtora aż do teraz. Niedawno byłam świadkiem sytuacji, gdy Pawełek podszedł do czajnika elekrycznego. Na moje pytanie, co chce zrobić, powiedział, że chce go włączyć. Zdecydowanie powiedziałam, że nie. Nie ruszamy czajnika, ponieważ może się oparzyć i koniec (nie dyskutowałam). Dosłownie dzień później byłam w pokoju i słyszę, jak dziadek woła wnuczka, by ten "pstryknął" przycisk w czajniku, bo chce zagotować wodę na herbatę). Zdenerwowałam się bardzo i powiedziałam, żeby nie proponował tego 3-letniemu dziecku, bo kolejnym krokiem będzie np. próba wlania wrzątku do filiżanki itp. Nie wiem, na jak długo przekonałam teścia, ponieważ zauważyłam, że moje uwagi są zapamiętywane na krótko. Teść jest zdania, że dziecko jest bardzo ciekawe świata i chce go poznawać, i z ich pomocą będzie je mógł poznawać.

Któregoś razu, w ogródku, usłyszałam, jak dziadek mówi Pawełkowi - poczekaj, wystawię Ci drabinę. Myślałam, że wyjdę z siebie. Uważam, że nie proponuje się wchodzenia na drabinę 3-latkowi. Na mój protest, teść zdziwił się, dlaczego mu tego zabraniać. Nie widział problemu. Opisuję ze szczegółami te wszystkie sytuacje, ponieważ zastanawiam się, czy u Pawełka można zaobserwować ADHD czy też jego obecne zachowanie zostało nabyte, w związku z dotychczasowym wychowaniem. A zachowanie jest następujące: w momencie, gdy przychodzi do niego kolega - równolatek, zaczyna się słowotok dot. jazdy samochodem, wymienia wtedy nazwiska zawodników F1, mówi bardzo szybko, że ja mam problem ze zrozumieniem, a inni na pewno nie wiedzą o czym mówi. Chce się bawić wyłącznie w jazdę samochodami. Jest głośny, skacze, biega, czasem krzyczy. Nie bije dzieci, nie umie nawiązać rozmowy z innymi dziećmi. Mówi "bez sensu" - trzy po trzy. Opowiada o rzeczach, które nie miały miejsca.

Inne dzieci są spokojne, o coś zapytają rzeczowo, odpowiadają, można nawiązać kontakt. Pawełek nie słucha. Aby zostać usłyszaną, mówię: Paweł! spójrz na mnie, po czym czekam, aż nawiążemy kontakt wzrokowy. Aby wykonał jakąś prośbę najczęściej proszę o to kilka razy. Muszę przypominać mu o tym, ponieważ co chwilę jego uwagę zaprząta coś nowego. Za miesiąc mam umówioną wizytę w poradni psychologiczno - pedagogicznej. Nikt nie musi mnie przekonywać, że z dzieckiem jest coś nie tak. Idę tam jednak po to, by cała moja rodzina (mąż i teściowie) usłyszeli diagnozę specjalistów, ponieważ moje zdanie jest dla nich zupełnie nieprzekonujące.

Jestem na skraju wyczerpania nerwowego. Niestety, nie mogę zamknąć się z dziećmi (od 8 miesięcy jest z nami Jaś) na piętrze domu (mieszkamy w domu od pół roku), ponieważ kuchnia jest wspólna na parterze. Łazienki również nie mamy na górze. Od kilku miesięcy drążę z mężem temat wyjazdu za granicę, aby uwolnić się od dziadków, przynajmniej na kilka lat. On nie jest do tego przekonany, z różnych przyczyn. Jesteśmy uwikłani finansowo - mamy do spłacenia kredyt. Życie z dala od teściów pozwoliłoby nam wychować dzieci zgodnie z naszymi przekonaniami (powinnam napisać: moimi - mąż generalnie nie widział problemu - może zaczyna go dopiero dostrzegać). Moje pytanie jest następujące: biorąc pod uwagę dotychczasowe wychowanie dziecka, czy możemy mówić o ADHD oraz czy jest szansa, że dziecko uda się wyciszyć, spowolnić. Od jakiegoś miesiąca staram się w ogóle nie bawić z nim samochodami. Właściwie od godz. 15 wyłącznie ja zajmuję się dziećmi (pracuję na 3/4 etatu). Staram się z nim czytać, rysować, budować z klocków, układać puzzle. On cały czas nakłania mnie do zabaw samochodami, trasami itp.

W jego pokoju ograniczyłam dostęp do samochodzików. Zabawki są uporządkowane, w kartonach - by nie zaprzątały jego uwagi. Proszę go, by jego nóżki i rączki były spokojne (wiecznie się wiercił) - wstyd się przyznać, ale obiecuję mu złotóweczkę co dzień, jeśli będzie spokojny. Zbiera pieniądze do skarbonki na zabawkę. Zwracam mu uwagę, jeśli krzyczy, by był ciszej. Od kilku miesięcy funkcjonuje system magnesów. 7 magnesów - nagroda - jedziemy kupić jakąś zabawkę. Jeśli zachowuje się źle - mówię, że zabiorę magnes - na razie działa. Jeśli chce bawić się autami, mówię, że nie chcę - proponuję mu coś innego. Jeśli się upiera - bawi się sam. Jeśli dziadek ogląda jakiś kanał sportowy - zabieram go na górę i jeśli nie mogę się nim zająć (np. robię obiad na następny dzień, włączam mu reksia, bolka i lolka itp.) Od jakiegoś czasu mój mąż, po powrocie z pracy, zabiera go nad jezioro. Czasami jedziemy we czwórkę.

Nie napisałam jeszcze o moich obserwacjach rodziny. Wydaje mi się, że zaburzenia zachowania obserwuję u teścia - jest cały czas nakręcony, aktywny. Nie widziałam, by kiedykolwiek położył się np. w dzień spać, co jest dosyć normalne u mężczyzn. Robi wiele rzeczy naraz. Nie umie poczekać w rozmowie na swoją kolej (Pawełek również), więc najczęściej mówi kilka osób na raz ( w moim rodzinnym domu nigdy tak nie było); zadaje pytania bez sensu - np. jest taka sytuacja: wyciągam z lodówki produkty, typu masło, wędlina, na stole leży chleb, a teść pyta : będziesz robić śniadanie? Jestem tak poirytowana tego typu pytaniami, że w ogóle nie odpowiadam na nie. Mówi sam do siebie - komentuje rzeczywistość. Muszę tłumaczyć mu po wielokroć pewne sprawy, np. dot. Pawełka. Np. proszę go, by nie bawił się z nim, kiedy tego nie potrzebuje, nie prosi o to. Otrzymuje pytanie - a dlaczego? a dlaczego? a dlaczego? Nie chcę go obrażać, ale jest w tym wszystkim bardzo infantylny. Zauważyłam, że Pawełek również zadaje pytania, na które zna odpowiedź. W tej chwili, jeśli zada mi pytanie - odpowiadam, że przecież zna odpowiedź. I nakłaniam go, by sam odpowiedział- po prostu odwracam sytuację i to ja go pytam, dlaczego coś się stało. Obserwuję, że cała rodzina (szczególnie teść, szwagier) może o pewnych sprawach rozmawiać po wielokroć. Dla mnie, jeśli o czymś rozmawiamy - ustalamy np. co nastąpi i po sprawie. Nie wracam już do tematu. Tam jest inaczej. Można mówić i mówić i mówić, i nigdy nie ma końca.

Moje pierwsze spostrzeżenia dot. ADHD albo jakiejś nadpobudliwości dotyczyły mojego szwagra - czyli brata męża. Wiecznie rozbiegany, niepoukładany, chaotyczny. Od początku ( jesteśmy 5 lat małżeństwem) nie umiałam go zaakceptować. Wg mnie to człowiek - pępek swiata, angażujący wszystkich w swoje sprawy. Nigdy nie lubiłam się z nim spotykać. Jego zabawy z Pawełkiem polegały na krzyku, bieganiu, podrzucaniu - do tego stopnia, że bałam się, że zrobi Pawełkowi krzywdę. Bardzo bardzo proszę o pomoc. Nie wiem, czy mogę tak radykalnie zmienić zainterowania dziecka? Jak postępować? Proszę o pomoc. Jeśli podałam za mało informacji - mogę napisać więcej. Jestem bardzo nerwowa i pisząc to wszystko czuję, że jestem roztrzęsiona, zła na siebie, na to, do czego doprowadziłam. Chcę to zmienić.

KOBIETA ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam serdecznie,

Trudno poprzez internet jednoznacznie ocenić czy Pani synek ma ADHD, dlatego podjęła Pani bardzo dobrą decyzję umawiając się na spotkanie z psychologiem. Na temat Pani sytuacji w domu możnaby dużo pisać. Myślę, że bardzo ważna jest Pani osobista konsultacja z psychologiem, lub nawet kilka spotkań. Potrzebuje Pani wsparcia i porad jak radzić sobie z wypracowaniem autorytetu, w jaki sposób rozmawiać z teściami, jak postępować z nadpobudliwością dziecka. Muszę tutaj zaznaczyć, że zmiany jakie Pani wprowadziła są bardzo rozsądne i należy się Pani pochwała za determinację z jaką przeciwstawiła się Pani wcześniejszemu systemowi rodzinnemu. Nie ma wątpliwości co do tego, że głównymi opiekunami dziecka jesteście Państwo - Pani oraz mąż. Dla syna najlepiej byłoby, gdyby utożsamiał się z rodzicami oraz ich systemem zasad. Ma Pani zresztą świadomość tego, że wszyscy opiekunowie dziecka powinni być jednomyślni co do formy wychowywania dziecka. A jeżeli nie są, to przynajmniej w obecności dziecka dziadkowie nie powinni dawać mu do zrozumienia, że są odmiennego zdania (Pani nie pozwala dziecku dotykać czajnika, dziadek uczy go jak się czajnik obsługuje itp.).

Pani syn spędzał z dziadkami większą część czasu - czasu, w którym najintensywniej poznawał świat. To właśnie okres 0-3, chociaż dziecko dopiero uczy się wszystkiego, jest strategiczny dla utożsamiania się z własną płcią, obserwowania relacji matka-ojciec, rozwijania swojego charakteru itp. Z tego co Pani pisze Pawełek najbliższą relację miał z dziadkami, więc prawdopodobnie zaczął utożsamiać się z dziadkiem. To on jest jego wzorem męskości i stanowi dla niego ogromny autorytet. Jeżeli dziadek pasjonuje się motoryzacją, to i jego to fascynuje, bo dziadek w tej chwili jest kimś bardzo ważnym. Dlatego zainteresowanie samochodami może być wynikiem obserwowania zachowań Pani teścia, które niejako po nim przejął. Dodatkowo dziadkowie pozwalali synkowi na wszystko i wyuczył się, że marudzeniem, krzykiem lub płaczem itp. można osiągnąć to, na co ma się ochotę.

Rodzina Pani męża, a w każdym razie jej męska część, wydaje się być bardzo żwawa i chaotyczna. Proszę się nie dziwić, że syn mógł nabrać takich cech. Poza tym jeżeli dużo rzeczy się do niego mówi nie oczekując jednocześnie informacji zwrotnej, nie nakłaniając dziecka do logicznych i dłuższych wypowiedzi, to mowa nie rozwija się tak, jak powinna. Dziecku powinno się poświęcać dużo czasu na rozmowy, opowiadanie, ale wszystko to powinno odbywać się z uwagą skupioną na szczegółach, w spokojnej atmosferze. To wymaga pewnego wysiłku intelektualnego, podczas gdy zabawa autkami odwrotnie. Prawdopodobnie dla Pani trzyletniego synka łatwiej jest się w tym momencie wyszaleć zabawą ruchową i mieć święty spokój. Nie zgodzę się z Pani teściową co do ruchu i ciągłej zabawy, dziecko powinno mieć równowagę i nauczyć się już od najmłodszych lat, że jest czas posiłku, spania, zabawy, ale też spokojnego relaksu. To moje osobiste zdanie, dlatego w pełni rozumiem Pani wątpliwości. Chciałabym jeszcze podkreślić, że bardzo silnie stymulująco wpływa na zachowanie dziecka oglądanie telewizji! Zwłaszcza wyścigów samochodowych! Proszę ograniczać oglądanie telewizji do absolutnego minimum. Zachęcam do zapoznania się z ciekawym artykułem na ten temat tutaj: https://kafeteria.pl

Radykalnie zainteresowań dziecka Pani nie zmieni i myślę, że nie ma też takiej potrzeby. Dobrze byłoby po prostu wprowadzić stopniowo inne zabawy, bardziej wyciszające, spokojne, wymagające skupienia. Dobrym pomysłem jest układanie klocków, rysowanie, zabawa w zwierzęta np. lwy, które idą powoli przez sawannę i muszą się chować przed niebezpieczeństwem - zabawa ma wpływ na wyobraźnię, wyciszenie, naukę zachowywania się cicho i respektowania innych (może Pani zacząć od zabawy w auta, które jadą wolno, coraz wolniej i udają się na spoczynek - koniecznie proszę przyjąć imiona, którymi operuje dziecko, żeby je zachęcic do zabawy, niejako utożsamić z samochodem, który potrzebuje odpoczynku, który się zmęczył itd.). Jeżeli chce Pani zwrócić uwagę dziecka na inne formy aktywności proszę synka czymś zaskoczyć, na przykład wziąć go do zoo, wybrać się na wycieczkę do lasu i zorganizować zabawę w podchody.

Myślę, że najważniejszy krok już Pani zrobiła: 1. wprowadzając zmiany wychowawcze, 2. decydując się na wizytę u psychologa, 3. pisząc tutaj. Z pewnością czeka Panią jeszcze trochę zmian i pracy z dzieckiem, ale jest Pani na dobrej drodze i myślę, że może być tylko lepiej! Bardzo ważne jest, aby Pani mąż zrozumiał Pani obawy i abyście wspólnie podjęli decyzję jak można obecną sytuację zmienić. Może warto rozważyć wyprowadzkę od teściów, niekoniecznie za granicę?

Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty