Agresja wobec ojca alkoholika
Mam, 30 lat. Wychowywałam się w domu, gdzie od kiedy pamiętam wszystko podporządkowane było ojcu alkoholikowi. Jako dziecko byłam bardzo spokojna i bardzo przywiązana do mamy. Poskutkowało to atakami paniki, kiedy moja mama wychodziła do pracy. Sądzę, że było to efekt wysłuchiwania krzyków ojca, że mama mnie nie kocha, że już nie wróci z pracy, że mnie zostawiła itp. Lęki trwały do ok. 13 roku życia. W tym czasie skończyłam podstawówkę, zaczęłam chodzić do zawodówki. Gdy się o tym dowiedział, zaczął wmawiać mi, że jej nie skończę lub, że skończę z tzw. brzuchem itd. W późniejszym okresie ojciec stoczył się na samo dno, często widywałam go, jak pełzał obdarty, brudny i pijany po ulicy. Nie ruszało mnie to, ale awantury i smród alkoholowy uprzykrzały mi życie. I tak to trwało do momentu, kiedy skończyłam 18 lat. Po zakończeniu nauki dostałam się do technikum, potem na studia.
W międzyczasie ojciec przestał pić i zaczął chodzić do pracy. Przeprowadziliśmy się do innej miejscowości i bardziej komfortowego mieszkania. Wszystko się dobrze układało. Spokój w domu, wreszcie normalne życie, ale do momentu, kiedy po ok. 1,5 roku ojciec nie wymyślił, że założy firmę. (Musze nadmienić, że nie było mi łatwo, gdy ojciec po wybudzeniu się z alkoholizmu nagle przypomniał sobie, że nim jest i próbował nakładać mało zrozumiałe zasady.) Kłóciłam się z nim, gdy wkraczał na mój teren, ponieważ zawsze uważałam, że jestem bardziej odpowiedzialna od niego, nie mogłam mu wybaczyć, ponieważ nigdy nie usłyszałam słowa: przepraszam ani jakiegokolwiek innego słowa skruchy.). W swoich kalkulacjach zawierał tylko zyski, jakie przynieść mogłaby firma, brak w nich było planu awaryjnego na wypadek, gdyby oraz oczywiście przede wszystkim kosztów i zagrożeń. Po miesiącach awantur i wymuszania na nas akceptacji, Mama uległa i wyraziła zgodę. Byłam na nią potwornie zła oraz rozgoryczona. Od założenia firmy przez ojca minęło 7 lat. 7 lat nerwów, klęski, wypadków, kar, kilkudziesięciu kredytów, aż w końcu długów. Od trzech lat pracowałam u niego, próbując wyciągnąć go, a przy okazji Mamę (poręczała mu kredyty) z tarapatów, ale niestety moje starania na nic się zdały. Sądziłam, że pociągniemy to jakoś razem, jako rodzina i damy radę, ale nie. Mój ojciec zamiast współdziałać starał się ze mną rywalizować. Przygadywał mi, robił wszystko na odwrót, np. założył warsztat samochodowy (do którego nie miałam prawa się wtrącać), ale pomimo mojego nalegania nie wypisywał zleceń, co poskutkowało tym, że kilka osób nie zapłaciło mu za usługę tyle, na ile ustnie się umawiał lub wcale.
Pierwszy atak furii miałam jakieś 2 lata temu, po kłótni z nim. Kłótnia spowodowana była kolejną nieodpowiedzialną decyzją, którą podjął. Nie wytrzymałam, wpadłam w szał. Rozjuszyło mnie to tak bardzo, że go popchnęłam. Najgorsze jest to, że nadal robił swoje, czyli jeszcze bardziej nas pogrążał, a ja od tego czasu miałam 4 takie ataki. Każdy wywołany sytuacją tego samego rodzaju. Stałam się bardzo nerwowa, byle powód jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Obecnie nasza rodzina jest w sytuacji tragicznej pod względem finansowym. Ojciec nie robi nic, aby to zmienić, puszy sie jak paw, zero skruchy. Wszelkie papierowe nieścisłości załatwiam ja z Mamą na przemian. Doprowadza mnie to do szewskiej pasji. Chciałabym się odciąć, ale nie potrafię. Wczoraj miałam chyba najgorszy z ataków furii. Chciałam go uderzyć, ale na drodze stanęła moja młodsza siostra, którą popchnęłam. Wstawiła się za nim, rozjuszyło mnie to jeszcze bardziej. Wiem, że strasznie krzyczałam i rzuciłam kilkoma przedmiotami o podłogę. Jak mam sobie z tym poradzić, jestem emocjonalnym wrakiem? Najgorsze jest to, że moje stosunki z Mamą i siostrą uległy pogorszeniu. Siostra powiedziała, że to ja wykańczam ich swoim gadaniem. Przykro mi to było słyszeć, ponieważ robiłam wszystko, aby nas uratować.