Nie widzę szans na to, żeby dogadać się z siostrą. Jak osiągnąć spokój i równowagę?
Witam. Nie wiem już co dalej robić z tym wszystkim… Mam 29 lat, mieszkam z rodzicami i dwoma siostrami w wieku 38 i 39 lat - jestem najmłodszym dzieckiem, rodzice mieli po 43 lata jak się urodziłam. Odkąd pamiętam - rodzice stale się kłócili o wszystko, nawet rozlana woda była pretekstem do kłotni.
W marcu tego roku ojciec zmarł, od 2 lat chorował na miażdzycę, dostał zatoru o 5. rano. Mama od 15 lat choruje na serce, miała operację na zastawkę serca. Nawet zbytnio tego tak nie odczułam nie miałam z nim silnego kontaktu emocjonalnego - przeraża mnie jedynie śmierć, pogrzeb, trumna i że coś się skończyło. Nawet nigdy do ojca nie mówiłam "tato" czy "ojciec" - to słowo jest mi zupełnie obce, zawsze do niego mówiłam "ty". Tak się zwracałam. Średnia siostra w ogóle się nie odzywała do niego przez całe życie - wiecznie się kłócili.
Po skończeniu szkoły usiłowałam znaleźć pracę. Znalazłam, ale zachorowałam - od prawie 10 lat bolała mnie głowa, smutek w domu, jak przychodziłam to stale był tylko płacz i kłótnie. Bardzo silnie przeżywałam, jak rodzice się kłócili, wieczny stres. Pamietam od dziecka to uczcucie. Wiecznie się bałam przyjść do domu, bo nigdy nie wiedziałam co zastanę. W zeszłym roku od wujka dowiedzialam się, że mieli jeszcze moi rodzice jedno dziecko, dziewczynkę. Moja najstarsza siostra zmarła 40 lat temu, przeżyła 9 m-cy, zmarła w wigilię na zapalenie płuc. Dzisiaj miałaby 41 lat…
Z początku lekarze nie wiedzieli co mi jest. Byłam strasznie nerwowa. Po sprawdzeniu tarczycy neurolog stwierdził, jak to wtedy okreslił, kwitnącą nerwicę. Od 3 lat biorę S*** i Z*** przy ciężkich dniach. Po śmierci ojca poczułam ulgę, myślalam, że już skonczą się kłótnie, będzie spokój, ale nie…
Problem jest ze średnią siostrą: 4 lata temu przyprowadziłam do dmu chłopaka, jestesmy ze sobą już ponad 7 lat, mieszkamy kawałek od siebie i dlatego, z początku, raz on nocował u mnie, raz ja u jego rodziców. Jego rodzice zaakceptowali mnie, jego rodzina mnie lubi, moi rodzice też bardzo go polubili, ale niestety - odkąd średnia siostra dowiedziała się, że mam kogoś stale robi mi awantury.
Z początku zawsze uważała, że mnie nic się nie należy, w domu, jak przechodziłam, wyzywała mnie, poniżała - wtedy postanowiłam, że dobuduję sobie osobne wejście do domu i tam zrobię sobie mieszkanie. Tak zrobiłam. W tym roku, po ciążkich bojach z urzednikami i firmą budowlaną, dobudowałam, ale co z tego - myślałam, że będę mieć spokój, ale nie - siostra nie pozwala nic głośnego mi robić, a przy budowie wiadomo, że walą młotkiem. Z tego powodu stale robi mi awantury. Nie wiem już co mam robić.
Czy po prostu sprzedać tę moją połówkę i mieszkać gdzie indziej? Naprawdę dłużej się tak nie da. Ona o byle co zaraz wszczyna kłótnie, bardzo zazdrości tego, że ja mam chłopaka - przyjaźnimy się, kochamy, a ona nie ma nikogo mimo swich 38 lat. Strasza (39 lat) też nigdy nikogo nie miała, ale jakoś się dogaduję z nią. Ze średnią niestety się nie da… Nie wiem jak to dłużej wytrzymam.
Co robić dalej? Tutaj włożyłam swoje całe oszędności, myślałam, że będę mieć spokój, bo dom i ogród taki duży, ale nie… Nie wiem już co robić, ile jeszcze wtrzymam jej przekleństwa, wyzwiska, ciągłe kłótnie o wszystko… Marzę jedynie o spokoju. Zawsze tylko o tym marzyłam.