Ciągłe uczucie smutku - czy to już jest depresja?
Witam, wydaje mi się, że w moim życiu jest coś nie tak. Nie jestem jednak w stanie określić, czy to jest mój wymysł, czy rzeczywiście coś złego się we mnie dzieje. Mam 22 lata. Mimo pozytywnie zdanej sesji (trzeci rok studiów), pozytywnie zdanego egzaminu na prawo jazdy, pozytywnie zdanego egzaminu na pilota wycieczek, udanej kolonii z dziećmi jako wychowawca kolonijny (od kilku lat jest to moją pasją i "spełnieniem marzeń" co do pracy), wydawałoby się, że posiadania kilkorga przyjaciół oraz najwspanialszego chłopaka na świecie (z którym jestem ponad sześć lat i planujemy się wkrótce zaręczyć i pobrać), nie potrafię sobie poradzić ze sobą. Ciągle czuję smutek (spowodowane jest to głównie wyjazdem chłopaka na cały semestr na wymianę studencką), nie potrafię sobie poradzić ze sobą. Codziennie płaczę, co wieczór się upijam. Tracę kontakt z przyjaciółmi, nie mam ochoty się z nikim spotykać. Do tego sama się okaleczam (znowu - zdarzało się to, gdy miałam 18 lat, gdy byłam w liceum, jednak w ciągu kilku miesięcy udało mi się z tym uporać). Wiem, że to jest bez sensu, ale mimo to robię to ciągle, ponieważ przynosi mi to pewnego rodzaju ulgę. Najgorsze jest to, że powinnam pisać pracę licencjacką, by w najbliższym miesiącu się obronić, ale nie jestem w stanie. Całymi dniami się obijam, rozmyślam i płaczę na zmianę udając, że piszę, by rodzice niczego nie zauważyli. Pisanie mi nie idzie i wiem, że teraz nie dam rady. Co zrobić? Co zmienić, by poczuć się w końcu lepiej, a ostatecznie dobrze? Jak nie zaprzepaścić tych trzech lat studiowania (na dosyć dobrym poziomie, bo moja średnia zawsze była powyżej 4,5, więc byłam prymuską)? Czekam na porady i pomoc. Pozdrawiam! i.w.