Co powinnam zrobić z tym, że jestem bardzo nieśmiała i z niczym sobie nie radzę?

  Dzień dobry, mam 20 lat i jestem studentką. Zawsze (a przynajmniej od początku dojrzewania) byłam osobą melancholijną, z niską samooceną i skłonną do zamartwiania się, ale odkąd zaczęłam studiować, nie poznaję samej siebie. Na moim kierunku nie ma stałych grup, co zdecydowanie utrudniło mi nawiązanie kontaktów towarzyskich. Potrafiłam przejść przez cały dzień milcząc, a to, że jestem nieśmiała i wycofana tylko pogarszało sprawę; co prawda na drugim roku sytuacja się poprawiła, ale wciąż czuję się wyizolowana. Gorszym aspektem tej sytuacji są informacje – zawsze dowiaduję się o egzaminach, dyżurach i innych ważnych sprawach ostatnia, przez to żyję w nieustannej niepewności, czy aby na pewno wiem o wszystkim. Gdy okazuje się, że tak nie jest, załamuję się, płaczę i krzyczę, dwa razy wpadłam w histerię. Paradoksalnie nie mogę się przemóc, by kogoś poprosić o pomoc, nie potrafię się nawet zmusić, by zajrzeć do informacji w internecie – po prostu się boję. Mam w tym roku dużo pracy, w zeszłym do tego nie zdałam najważniejszego egzaminu, ale im więcej jest do zrobienia, tym większy odczuwam wstręt do jakiegokolwiek działania. Moi rodzice i znajoma nauczycielka rozmawiają ze mną, zachęcają do działania i każą wziąć się wreszcie w garść – chciałabym, ale czuję się zablokowana, jakbym żyła pod kloszem. Usłyszałam nawet pytanie, czy uważam te studia za karę – owszem, nie mogę pozbyć się takiego wrażenia, że muszę odpokutować za to, że jak dotąd nie miałam poważniejszych problemów. Ta sytuacja rzutuje na inne dziedziny mojego życia. Nieustannie odczuwam poczucie winy, zwłaszcza gdy jem za dużo i nawet gdy już się uczę, w moim mniemaniu za mało. Mogłabym powiedzieć, że jestem stale przygnębiona, ale tak nie jest – odczuwam skrajne huśtawki nastrojów, w jednej chwili jestem chorobliwie radosna, w drugiej zaczynam płakać. Przestały mnie cieszyć moje sukcesy, także te naukowe, mam wrażenie, że wszystko mogłabym zrobić lepiej. Zauważyłam, że nie potrafię odczuwać szczerej przyjemności – płakałam nawet w swoje urodziny, żyję w przeświadczeniu, że po chwili szczęścia świat zaraz się zawali. Czuję się trochę odrealniona, mam wrażenie, że ciągle nie jestem sobą, rozmawiam z ludźmi jak zza szyby. Boję się ich, po części także swoich przyjaciół. Złapałam się na tym, że robię wszystko, by jakoś uciec – często wracam późno do domu albo odwrotnie, wcale z niego nie wychodzę, pogrążam się też w fantazjach na jawie. Nie mogę się też zabrać za wiele rzeczy, które normalnie sprawiają mi przyjemność, mam problem ze skoncentrowaniem się na jednej sprawie, często nie wiem, co ze sobą zrobić. Gdy jestem zestresowana lub zła, przygryzam nałogowo wewnętrzną stronę policzka, przez co potem cierpię. Czuję czasem, jakbym była więźniem swojej głowy i nie mogę uspokoić myśli. Mam czasami takie „jaśniejsze” momenty, wówczas czuję się silna, ale po chwili znów jestem przybita – jakbym polubiła ten swój smutek. A tak naprawdę jestem na siebie wściekła, że stałam się swoją własną karykaturą. Nie wiem już, czy przesadzam, czy w jakiś pokrętny sposób chcę zwrócić na siebie uwagę, czy sama mogę rozwiązać moje problemy. Chciałabym to jakoś nazwać, nawet i depresją, zamiast męczyć się z tym kolejne lata. Proszę o poradę.

KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Witam!
Proponowałaby, aby rozważyła Pani wizytę u psychologa. Proszę pamiętać, że tylko w kontakcie bezpośrednim ze specjalistą uzyska Pani odpowiednią pomoc i wsparcie.
Zachowania opisane przez Panią mogą być związane z chęcią sprostania oczekiwaniom, jakie stawiają przed Panią rodzice, czy Pani sama. Oczywiście trudno bez dodatkowych informacji wskazać przyczyny takiego myślenia, są to jedynie hipotezy, które należałoby uwzględnić podczas terapii. Proszę zauważyć, że z jednej strony chce Pani sprostać oczekiwaniom, z drugiej - robi wszystko, aby nie uzyskać potrzebnych informacji. Wizyta u psychologa pozwoli odpowiedzieć Pani na kilka ważnych pytań, między innymi pomoże w określeniu celu i własnej wartości. Pozdrawiam

0

Szanowna Pani,

przekonania i opinie na własny temat w oparciu o doświadczenia życiowe kształtują samoocenę. Szczególnie negatywne komunikaty i doświadczenia w procesie rozwoju są istotą niskiego poczucia własnej wartości. Spróbuj zastanowić się jaką wartość sobie przypisujesz, zastanów się, jak ta opinia wpływa na twoje myśli i uczucia, w związku z tym, jakie działania podejmujesz:
1)Czy doceniasz siebie?
2)Czy lubisz siebie?
3)Czy akceptujesz swoje zachowanie?
4)Jaka jest twoja skuteczność?
5)Czy masz poczucie własnej godności?
6)Jak widzisz siebie?
Negatywne przekonania na własny temat - wysoki samokrytycyzm jest wskaźnikiem, który pokazuje, że skupiasz się na własnych słabościach, wadach i jednocześnie nie doceniasz swoich zalet. Emocje, które są synchronizowane z negatywnymi myślami to; smutek, lęk, frustracja, złość, poczucie winy i wstydu. Myśli i emocje mają wpływ na nasze zachowanie - obserwuje się to w różnych sytuacjach; trudność w asertywnym wyrażaniu potrzeb, niezdecydowanie w realizacji planów życiowych. Pojawiają się też dolegliwości somatyczne; napięcie, zmęczenie, ból głowy.
Terapia poznawczo-behawioralna pozwala zrozumieć problem, im lepiej rozumiemy problem, tym łatwiej sobie z nim radzimy.
Zalecam wsparcie psychoterapeutyczne.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

portal.abczdrowie.pl
Patronaty