Co zrobić z przemęczeniem i poczuciem, że facet mnie zdradza?
Nie wiem co mam robić. Z tygodnia na tydzień popadam w coraz bardziej skrajne nastroje. W pracy wobec ludzi, których lubię, jestem nieziemsko pozytywna, zawsze uśmiechnięta zawsze żartuje. Jak tylko wracam do domu czuję się tak jakbym chciała żeby po drodze rozjechał mnie pierwszy lepszy samochód... Nie chcę się zabić, bo nie jestem egoistką, wiem, że moja mama na to nie zasłużyła, ale już którąś noc modlę się pomimo tego, że jestem agnostykiem, modlę się o raka, żeby ten ktoś u góry zabrał raka np. od jakiejś dziewczynki i dał mi go. Komuś, kogo to życie przerasta... Nie chce mi się żyć, nie widzę w tym najmniejszego sensu... Mam strasznie stresującą pracę, która doprowadza mnie do rozstroju żołądka co rano, mam toksyczny związek, w którym ostatnio słyszę tylko pretensje typu: „nie starasz się o mnie”, chcę odbiec od codzienności i normalności. Nie mam dnia, w którym wszystko byłoby ok, albo w którym chociaż parę chwil byłoby takich, gdzie uśmiechałabym się tak po prostu, nie sztucznie. Jak postanawiam pojechać do domu, by się zrelaksować to słyszę, że każdy musi pracować i że niepotrzebnie w ogóle przyjeżdżam, skoro tylko się żale. A zwyczajnie chciałam tylko żeby mnie zrozumieli, że jestem przemęczona... Tata powtarza, że on w moim wieku był w wojsku i żebym nie była śmieszna. Ciągle chce mi się płakać, nie mam już siły myśleć pozytywnie. Czasem się zmuszam, ale powoduje to we mnie fizyczny ból... Do tego mam paranoję chyba jakąś. Ponieważ ostatnio sporo napłakałam się przez mojego partnera to zajrzałam na jego pocztę. Bo jednak chyba kobieta czuje, jak jest okłamywana, zobaczyłam jak w dniu, w którym ja przez niego płakałam on wymieniał się zdjęciami e-mailowo z jakąś dziewczyną. Jedno zdjęcie poleciało z tytułem „mam nadzieję, że czar nie pryśnie”... Może ja faktycznie nie mam depresji, tylko schizofrenię? Pisze żeby ktoś mi pomógł to poukładać, nie mam do kogo się za bardzo z tym problemem udać. Mało kto mnie w ogóle słucha. Proszę o radę, tak bardzo chciałabym poukładać sobie życie. Albo chociaż znaleźć sposób na to by zacząć na nowo oddychać…