Czy mu na mnie zależy, czy bawi się mną?

Mam 22 lata. Od pół roku spotykałam się w miarę regularnie (co drugi weekend) z pewnym chłopakiem (24 lata), który mieszka 300 km ode mnie. Okazje były różne, wspólne wyjazdy ze znajomymi, 5 wesel, dwa razy przyjechał tak po prostu do mnie. Znamy swoje rodziny (z powodu wesel) i generalnie wszyscy zaczęli traktować nas jak parę. Czułam się niepewnie, bo żadnej oficjalnej rozmowy o tym nie odbyliśmy, więc w sumie nie wiedziałam, co odpowiadać znajomym, którzy pytali, czy jesteśmy razem. Oczywiście, pisaliśmy codziennie SMS-y i na gg, co parę dni rozmawialiśmy przez telefon.

Pewnego razu, po weselu, na którym wyglądało jakby był na maksa zakochany, powiedział mi, że nie jest gotowy na stały związek i nie wie, kiedy będzie... więc chyba nie możemy mieć codziennych kontaków... po czym codziennie do mnie pisał znowu. Po paru dniach spotkaliśmy się w Warszawie (akurat oboje mieliśmy tam sprawę) i spędziliśmy cały dzień razem - na obiedzie itp. Potem byliśmy jeszcze na jednym weselu razem (bo wcześniej się już umówiliśmy, że idziemy razem), ale ustaliliśmy, że już nie będziemy trzymać się za rękę, przytulać itp... i było jakoś inaczej... tym razem wiele osób prosiło mnie do tańca, więc nie bawiłam się tylko z nim... z kolei na poprawiny nie poszedł, bo był chory, a potem powiedział mi, że gdybym bardziej go prosiła, to by poszedł...

Po każdym weselu masuje mi stopy, martwi się też, czy jestem ciepło ubrana i pyta, czy coś mi się nie podoba, bo jeśli tak, to on to zmieni... ale nie wrócił do tej rozmowy o przyszłości naszego związku:( Nie wiem, co mam myśleć... czy on się mną bawi albo odzywa, gdy się nudzi? Czy jego oczy, gdy na mnie patrzy, mogą tylko wyglądać jakby był zakochany, czy po prostu jest zakochany, ale walczy z uczuciem?

Bardzo mnie to męczy, bo ciągle o nim myślę, jak nie odpowiada, to wariuję, jak nie zagada na gg, to siedzę i czekam aż zagada... nie wytrzymam dnia, żeby się nie odezwać, jeśli on pierwszy tego nie zrobi... chociaż sobie obiecuję, że już się nie odezwę, nie umiem tego zrobić... dużo płaczę, ale przy nim gram twardą... jak mówił mi o tym, że nie jest gotowy na coś poważnego, to ja się uśmiechałam... wiem, że mu ciężko mówić o uczuciach, często mi powtarzał, że w jego rodzinie nigdy nie okazywało się uczuć, widziałam jak trudno mu się wypowiedzieć w tym temacie... nie powiedział, co do mnie czuje, powiedział tylko, że nie widzi moich wad, że nie zmienił do mnie stosunku itp...

KOBIETA, 23 LAT ponad rok temu

Myślę, że w tej sytuacji otwarta rozmowa w życzliwej atmosferze pomoże wyjaśnić wątpliwości i niedopowiedzenia. Zarówno Pani, jak i partner, możecie przeżywać uczucia, których nie chcecie (z różnych powodów) okazywać. Pani "gra twardą" z obawy przed zranieniem, nie wiemy, co przeżywa partner - jakie ma doświadczenia z poprzednich związków, jakie wzorce przekazali mu rodzice.

Skoro dobrze się Pani czuje w towarzystwie tego mężczyzny i zależy Pani na tym związku, można o tym jasno powiedzieć. Można odnieść wrażenie, że inicjatywa leży w tym związku po stronie mężczyzny, Pani zaś zgadza się na przyjęcie narzuconej roli: "ustaliliśmy, że nie będziemy się trzymać za rękę" - jest jednak prawdopodobne, że miała Pani ochotę, żeby było inaczej...

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty