Czy takie picie męża to już alkoholizm?
Mąż pije z sąsiadami do 4 raz w tygodniu, wtorek piwko, czwartek flaszka 0,5 wódki na dwoch,potem dochodzi drugi sąsiad i dokładają kolejna, piątek drinki tylko 2 z bimbru,a w sobotę np. piwo. Ma nadciśnienie, niby syndrom białego fartucha. Tłumaczę mu że nie unormuje ciśnienia bez picia. Ma mieć badania wstępne,może ich nie przejść? Jak przegonić to towarzystwo,oni uważają że drink lub 1-3 piwa wieczorem w tygodniu to nic. Co zrobić,jak pomóc. W weekendy piątek,sobota,jest np. picie przy ognisku,grill i po pretensje męża bo przekracza granice i widać że jest pijany. Jakieś wymówki,odpowiadanie niemile mi. Jestem przewrażliwiona,vczy on ma problem z piciem? W tym tygodniu obiecał ,że odpuszcza,oczyszcza organizm a przed badaniami . Wytrzymał do czwartku, pili piwo z sasiadami. Tłumaczę,grozę,kłócimy się. On nie widzi próblemu w takiej ilości alkoholu. Ale nasze życie rodzinne wieczorem i po piciu tj 3-5 razy w tygodniu jest okropne. Ja kolacja, dzieci sama kładę spać,on zły leży lub je. Dzieci na to patrzą. Ja potem zła,smutna,on śpi,przed dokucza się ( odpowiada niemiło). Na spotkaniach, wyjściach,jak przekraczał ilości alkoholu był skłonny bić kogoś (za złe spojrzenie, dotknięcie go niechcący,odezwanie się do niego) lub zostawiał mnie i wracal niby zły na mnie do domu lub mógł pójść z imprezy,wesela spać do hotelu,a nie bawić się jak inni długo i do rana. A ja sama jak sierota. Smutne,on ma problem i nie chce mnie słuchać. Rano wstaje do pracy jakby nigdy nic, uważa że się czepiam. A wygląda źle,ma zmęczona twarz. Problem z ciśnieniem i piję ziółka lub dietę stosuje 4 dni,potem dalej jest sąsiad,garaż,i piją.Czy te ilości alkoholu to choroba ? On uważa że nie. Ja uważam że drink,piwo na 1-2 tygodnie to ok. pomozcie.