Czy to już jest zaburzenie rozwoju?
Witam, jestem ciocią małego chłopca. Ma on 2,5 roku. Mieszkamy w Anglii. Od kiedy Mały skończył 1,5 roku, zaczął chodzić do angielskiego żłobka, gdzie wszyscy mówią do niego po angielsku. W domu rodzice i znajomi mówią tylko po polsku. Chciałabym się dowiedzieć, czy taka sytuacja może mieć wpływ na mówienie Chłopca. Po pierwsze wiem, że chłopcy później zaczynają mówić, po drugie te dwa języki, które mogą mu robić mętlik w głowie. Do tej pory Mały nic nie mówił, tylko po swojemu lub piszczał. Fakt, że jak mówił po swojemu to tak, jakby próbował coś wytłumaczyć, ale to nie były żadne wyrazy, które można by zrozumieć. Teraz podobno (nie widziałam go od końca czerwca, ponieważ przebywam w Polsce), zaczął mówić mama, tata, dziadzia, nie, no, da, ma i ball (piłka po angielsku), jak widzi ją na obrazku, załatwia się do nocnika.
Bardzo szybko nauczył się sam jadać. Nie potrafi odgłosów zwierząt, pokazać żadnej części ciała. Jak coś chce, to łapie kogoś za rękę i pokazuje palcem, co chce. Czasem bardzo trudno jest zrozumieć, co chce, więc jak mu się czegoś nie da, to się złości. Lubi układać puzzle, może to robić godzinami. Ogląda bajki (duuuużo bajek - w języku polskim), ale to on decyduje, które chce oglądać, ma kilka, które ogląda w kółko. Potrafi zastawić cały pokój rzędami samochodów, czy pociągów, ale potrafi również spuszczać je ze zjeżdżalni, czy jeździć po wszystkich meblach w domu. Miał okres, że ustawiał wszystkie zabawki w rzędzie na stoliku i później je zrzucał po kolei. Kiedy dostaje ciastolinę, najpierw ustawia wieżę z kubków, ale później pobawi się też trochę samą ciastoliną. Lubi oglądać książki. Dokładnie je kartkuje, nie może opuścić żadnej strony. Może oglądać tą samą książkę godzinami. Lubi bawić się sam w pokoju. Tylko ciągnie, żeby ktoś zapalił mu światło. Często na spacerach sam decyduje gdzie, iść. Jego mama pozwala mu na to, bo nie chce jej się z nim szarpać. Nie chodzi za rękę na spacerach, tylko biegnie przed siebie, a koleżanka go goni.
Kiedy był mały, zanosił się, dlatego teraz jego mama raczej robi to, co on chce, żeby nie tracił oddechu podczas płaczu. Przed wyjazdem do Polski zauważyłam napady złości u niego. Potrafił bawić się, po czym przychodził i bil, gryzł i próbował zrzucić z łóżka. Czasami nie reaguje na swoje imię. Nie lubi mieć brudnych rąk czy buzi (ale to podobno w przedszkolu nie pozwalają), kiedy pojechaliśmy na plażę, najpierw nie chciał nawet stanąć na piasku, ale zajęty obserwowaniem wujka, jak buduje wieżę z piasku, stanął i zaczął biegać. Kiedy przychodzą nowe osoby, to biega z pokoju do pokoju i na końcu drogi upada tak, jakby na bok, na jedna rękę, ale nie skarży się, że go to boli (to też niby z przedszkola).
Jeśli chodzi o kontakty z ludźmi: nie wiem, czy patrzy w oczy, ale czasami potrafi nie reagować, jak ktoś coś mówi (zwłaszcza podczas oglądania bajek). Podczas zabawy z dziećmi raczej biega sobie dookoła, albo jak jest mniejsze dziecko, siada na nim lub próbuje je położyć. Lubi przytulać się do gołej klatki piersiowej, ale nie daje buzi poproszony o to. Ogólnie myślę, że spoko z niego chłopiec i że właśnie przez ten brak mowy osłabiony jest z nim kontakt. Czy te zachowania mogą być objawami zaburzeń rozwoju? Nie chodzi mi tu konkretnie o autyzm, ale czy uważają Państwo, że przydałyby mu się jakieś zajęcia, które pomogłyby w rozwinięciu? Może po prostu jego mama powinna jakoś go stymulować? Wiem, że koleżanka próbuje go wychować bezstresowo. Może po prostu przegapiła moment, ponieważ teraz maluch jest bardzo ruchliwy i czasem trudno za nim nadążyć.