Czy to możliwe, że nie tyję jedząc węglowodany?
Od stycznia byłam na diecie białkowej, ale jak tylko ją przerywałam kilogramy wracały. Wystarczył mały talerzyk ryżu z owocami lub jakiś słodycz na wieczór i następnego dnia był kg więcej na wadze. Po świętach przytyłam np. 3 kg, tylko dlatego, że zjadłam trochę ciasta. Potem na urlopie - mimo, że całymi dniami zwiedzałam i jadłam normalnie utyłam 3 kg przez tydzień...
Stwierdziłam, że mam złą przemianę materii i wróciłam 3 tygodnie temu do diety białkowej, ale znów nie wytrzymałam - pomyślałam sobie: "nie dam rady, białko wychodzi mi bokiem" i zaczęłam jeść węglowodany, z tą tylko różnicą, że wybieram te lepsze: razowy chleb, ciemny makaron i ryż. I to niewiarygodne, ale pół kg mi jeszcze ubyło- nic nie utyłam.
Byłam pewna, że przytyję, że jakiekolwiek węglowodany są dla mnie zakazane... Więc jak to możliwe? Czy naprawdę dobre węglowodany złożone nie tuczą? Przecież mają skrobię tak jak inne, niewiele mniejszą wartość kaloryczną? A może to dzięki zawartości błonnika? Proszę o odpowiedź.
